NowoczesnaPL to formalina po nieboszczce Platformie. Młodzież tego nie kupi

nowoczesnapl

Jeżeli NowoczesnaPL w ogóle wystartuje w wyborach, to wróżę jej jakieś 3-4% poparcia. Oferta Ryszarda Petru może przemówić do grupki tłustych kotów, a tych jest w Polsce może 1-2%.

Jeżeli za jakiekolwiek kryterium przyjąć podatek dochodowy płacony według stopy 32%, to dostajemy trochę ponad pół miliona ludzi, z czego ogromna część to nie żadni krezusi, ale trochę lepiej zarabiający mieszkańcy większych miast i przedstawiciele wolnych zawodów.

Krezusi zresztą podatku w Polsce w ogóle nie płacą

(dlatego absurdem są lewicowe postulaty wprowadzenia specjalnej stopy podatkowej dla „najbogatszych”). Dorzućmy do tego niewielką grupkę zniechęconych wyborców PO oraz dawnych wyborców Palikota, u którego podobały im się akcenty gospodarcze, a nie światopoglądowe. Gdyby jednak ugrupowanie Ryszarda Petru miało komuś zagrażać, to znacznie bardziej Platformie niż PiS.

Nowe stare

Ja z NowoczesnąPL mam problem nieco podobny do tego z kolejnymi tworami firmowanymi przez Janusza Korwin-Mikkego:

Petru z kolegami sprzedaje ludziom podróbę, nazywając ją liberalizmem. Efekt jest taki jak przy sprzedaży butów skleconych z odpadków, opatrzonych logo znanej firmy, które rozpadną się po pierwszym deszczu: wyrabianie marce złej opinii.

Inicjatywa ekonomisty przychodzącego z samego centrum świata banków i korporacji ma tyleż wspólnego z autentycznym liberalizmem, co ja z Krytyką Polityczną. Niestety, ludziom wbije się do głowy skojarzenie: Petru–banksterzy–liberałowie.

Liberalizm

Czy w Polsce po 1989 roku był kiedykolwiek prawdziwy liberalizm? Owszem, było coś, co go przypominało, na początku lat 90., zanim wolność gospodarczą zaczęły krępować kolejne koncesje, przepisy, normy i zanim zdusiła ją siatka rozmaitych interesów, promowanych przez rządzących. Najbliżej prawdziwego liberalizmu była epoka sprzed błyszczących nowych wieżowców i nowej wersji chłoporobotników, czyli pracowników korpo; czas pogardzanych dzisiaj bazarowych szczęk i w miarę równego pola gry dla wszystkich. To był liberalizm, choć na pewno dopiero dojrzewający. Niestety, jego rozwój został bardzo skutecznie zduszony.

Jakie są niezbędne składniki liberalizmu? Przede wszystkim równość podmiotów w sensie identycznych zasad gry oraz równości wobec wymiaru sprawiedliwości, który musi być sprawny i szybki. Nikt nie może być uprzywilejowany, do każdego władza muszą podchodzić identycznie. Dotyczy to również relacji między klientami a sprzedającymi towary lub usługi. Preferencje w rodzaju specjalnych stref ekonomicznych czy ulg dla jakiegoś rodzaju podmiotów są zaprzeczeniem idei liberalnej.

Ale liberalizm to także odpowiedzialność wobec wspólnoty i wartości. Wiele wskazujących na to passusów znajdziemy u Adama Smitha. W Polsce rozumiał to szczególnie dobrze śp. Mirosław Dzielski, a kontynuatorem tej myśli był także już niestety nieżyjący Krzysztof Dzierżawski. Liberalizm gospodarczy oparty o wartości chrześcijańskie – tak to widział i tak postulował Dzielski – oznacza bycie wobec siebie fair. Wyklucza cwaniactwo czy żerowanie na cudzym nieszczęściu. Oczywiście ludzie nie są aniołami i dlatego potrzebne są silne instytucje państwa, które w razie potrzeby będą gotowe szybko wymusić właściwe postępowanie.

Liberalizm po PO-lsku

Ile w takim razie ma wspólnego z liberalizmem to, co widzimy dookoła siebie? Zgoła nic. W świecie dziesiątków tysięcy przepisów, które pozwalają urzędasom w każdej chwili zniszczyć właściwie dowolny biznes i inicjatywę (chyba że jej właściciel jest żoną Sławka Nowaka albo kimś w porównywalnej sytuacji i z porównywalnymi powiązaniami),

trwa rywalizacja o to, kto kogo sprawniej i bardziej bezczelnie oszuka. Uczestniczą w niej i właściciele biznesów, i ich pracownicy, i klienci. Nie dlatego, że taka jest natura Polaków, ale dlatego, że takie postępowanie wymusza na nich i skłania ich do niego

system.

Świat wielkich korporacji, których nieskrępowana i nierzadko rabunkowa działalność na polskim rynku jest uzależniona od kumpelskich relacji z rządzącymi, ma tyle wspólnego z liberalizmem co Korea Północna z demokracją.

Kim jest Ryszard Petru i kto za nim stoi?

Problem z panem Petru i jego towarzyszami jest taki, że w większości przychodzą ze środka tego patologicznego układu. Petru, przez lata główny ekonomista BPH, potem także w BRE Banku i PKO BP, korzystał osobiście ze szczególnej pozycji banków w Polsce,

opartej choćby – by podać jeden, za to uderzający przykład – na instytucji bankowego tytułu egzekucyjnego, dopiero niedawno obalonego orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego.

Bankowy tytuł egzekucyjny był jednym z najjaskrawszych dowodów na nierówność podmiotów w grze rynkowej.

Ciekawie byłoby spytać Petru, jaka była jego opinia w tej sprawie.

W kwestii kredytów we frankach, gdzie państwo ewidentnie nie dopełniło swoich obowiązków, a banki żerowały na niewiedzy klientów, Petru stał twardo po stronie bankowo-państwowego układu.

Formalina

Na konwencji brylowali również m.in. samorządowcy, czyli ludzie pracujący za publiczne pieniądze, a także przedstawicielka periodyku „Kultura Liberalna”, Karolina Wigura. „Kultura Liberalna” jest tak liberalna, że regularnie wnioskuje do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o dotacje, a kiedy ich nie dostaje, uruchamia swoich przyjaciół z Jackiem Żakowskim na czele, żeby ministerstwo (skutecznie) postawić do pionu.

Osiem punktów programowych, które można znaleźć na stronie NowoczesnejPL, to ogólniki, choć pod niektórymi mógłbym się spokojnie podpisać. Tyle że

to już było – dokładnie to samo głosiła w 2007 roku Platforma.

Teraz głosi to Petru, a gdzieś za jego plecami pojawia się Balcerowicz. Problem w tym, że obaj wyrastają wprost z układu, który robił coś dokładnie przeciwnego. W mijającej kampanii obaj – Petru i Balcerowicz – ustawili się w roli twardych sojuszników dotychczasowego porządku.

Ich publiczna aktywność nie miała wiele wspólnego z promocją prawdziwego liberalizmu, za to powielała tezy rządzącej partii o „strasznym PiS-ie” i „szaleńcu Kukizie”.

Owszem, chciałbym, żeby w polskiej polityce istniała partia liberalna z prawdziwego zdarzenia. Jest potrzebna. Ale gdybym miał jej zaufać, to musieliby ją tworzyć ludzie choćby ze środowiska Centrum im. Adama Smitha, przechowujący dziedzictwo myśli Mirosława Dzielskiego.

Młodzi, nie dajcie się nabrać

Petru i jego ruch to podróba, do której pasuje świetnie złośliwe określenie „partia bankierów”. Nie dajmy się nabrać.

Łukasz Warzecha

warzecha

 

 

 

*Łukasz Warzecha – dziennikarz, publicysta, autor książek.

wPolityce.pl

 

Papieżowi Franciszkowi grożą watykańscy bankierzy, papież może być podtruwany…

Matthew Festing

Podobnie jak w przypadku papieża Jana Pawła I, papieżowi Franciszkowi zagrozili watykańscy bankierzy, którzy chcą zachować status Watykanu jako międzynarodowego ośrodka prania brudnych pieniędzy – jak poinformowały portal Wayne Madsen Report źródła głęboko zaangażowane w codzienną działalność Watykanu.

Papież Franciszek naraził się na gniew watykańskiego Instytutu Dzieł Religijnych (IOR), który kieruje Bankiem Watykanu. Franciszek, który w dzieciństwie stracił płuco w wyniku poważnej choroby, w czerwcu trzy razy doświadczył poważnych dolegliwości żołądka. Poskutkowało to tym, że zwykle energiczny papież musiał odwołać publiczne wystąpienia. Papież zwiększył krytykę światowego kapitalistycznego systemu ekonomicznego, który, jak powiedział, musi wywoływać wojny dla robienia zysku.

W styczniu papież w radykalny sposób zmienił członkostwo zarządu nadzorującego IOR, Komisję Nadzorczą Kardynałów, zwalniając wszystkich kardynałów oprócz jednego, mianowanych wcześniej przez papieża Benedykta XVI. W 2013 r. Franciszek zorganizował niezależną komisję – Organ Informacji Finansowej (AIF) – w celu nadzorowania różnych operacji finansowych IOR (w tym holdingów bankowych): €5 mld w aktywach i €770 mln w funduszach kapitałowych.

Ponadto papież mianował przyjaciela, ks. Battistę Riccę, na nadzorcę operacji IOR.

Na początku czerwca, tuż przed swoją chorobą, papież zwolnił 5 Włochów – członków AIF, zastępując ich zespołem międzynarodowych profesjonalnych ekspertów finansowych, w skład którego weszła również kobieta, Maria Bianca Farina, szefowa dwu włoskich firm ubezpieczeniowych.

Maria Bianca Farina

Pozostali członkowie są z USA, Singapuru i Szwajcarii. Szwajcarski dyrektor AIF, René Brulhart, ekspert w sprawie przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy, starł się z 5 włoskimi członkami, o których mówi się, iż reprezentują interesy Rycerzy Kolumba, oraz z innymi członkami „siatki starych znajomych” w Watykanie, którzy sprzeciwiali się zmianie kierunku IOR i uczynienia jego operacji bardziej transparentnymi.

W czerwcu 2013 r. raport na temat operacji IOR powiązał Bank Watykanu z podejrzanymi kontami watykańskich ambasad w Iranie, Iraku, Syrii i Indonezji. Wszystkie te 4 kraje były na finansowym celowniku CIA i George’a Sorosa. W latach 80. z Banku Watykanu korzystała CIA do tajnego finansowania antykomunistycznych grup paramilitarnych w Argentynie, Nikaragui, Salwadorze, Hondurasie i innych krajach, jak również uczestniczyła w skandalu Iran–Contra. Operacje miały rzekomo błogosławieństwo antykomunistycznego, prowadzącego krucjatę polskiego papieża Jana Pawła II.

Wszyscy zwolnieni przez Franciszka „insiderzy” z IOR mieli bliskie związki z Carlem Andersonem, członkiem Zarządu Nadzoru IOR i szefem Rycerzy Kolumba. Prezesem zarządu jest Niemiec Ernst Conrad Rudolf Freiherr von Freyberg-Eisenberg, rzekomy reformator, który jest rycerzem Suwerennego Wojskowego Zakonu Maltańskiego – grupy, o której mówi się, iż ma powiązania z masonami.

VATICAN-IOR-ECONOMY-FREYBERG

Istniały pewne obawy, że choroba papieża miała związki z jego podróżą na Bliski Wschód, gdzie rozgniewał izraelski rząd tym, że modlił się przy murze separacyjnym między Izraelem a terytorium palestyńskim, i uznał państwo Palestynę. Ale portal WMR został poinformowany, że choroba żołądkowa papieża rozpoczęła się przed jego podróżą na Bliski Wschód.

Papież Jan Paweł I zmarł nagle w 1978 r. w tajemniczych okolicznościach, rzekomo otruty, po tym, kiedy obiecał zwolnić i oskarżyć każdego skorumpowanego funkcjonariusza w Banku Watykanu. Siostra Vincenza Taffarel, zakonnica, która odkryła zwłoki papieża Jana Pawła I w łóżku, w apartamencie papieskim w Watykanie, rzekomo znalazła notatkę, którą trzymał w dłoni, zawierającą listę skorumpowanych członków watykańskiej kurii powiązanych z masonami i Bankiem Watykanu. Siostra Vinzenza odeszła do grobu, dotrzymując ślubu tajemnicy wymaganego od każdej zakonnicy.

Mord Jana Pawła I w 33. dniu jego papiestwa, liczba „33” wiąże się z lożą masońską P-2, której członkami byli liczni watykańscy oficjele, i miała szczególne powiązania z mafią, do której papież Franciszek wyrażał szczególną pogardę; IOR za kard. Paula Marcinkusa; i CIA, która wykorzystywała bank Watykanu do prania brudnych pieniędzy dla dziesiątków ruchów ‚guerrilla’ na całym świecie.

W przeciwieństwie do Jana Pawła I, papież Franciszek odmawia mieszkania w papieskim apartamencie, decydując się na zachowanie swojego miejsca zamieszkania w watykańskim hotelu, z którego korzystają odwiedzający kardynałowie.

Franciszek, jak nam powiedziano, uważa, że Trzecia Tajemnica Fatimska, przekazana trojgu pastuszkom przez Matkę Boską w Fatimie, Portugalia, była o tym, że przyszły papież – teraz mówi się, że Jan Paweł I – zostanie zamordowany przez wrogich infiltratorów w kościele. Papież Benedykt XVI wyśmiał pogląd, że Trzecia Tajemnica była o mordzie papieża, ale biskupi, którzy pracowali osobiście z papieżami Janem XXIII i Pawłem VI uważali, że oryginalny tekst trzech tajemnic fatimskich zmanipulowano, zmieniono przekaz dany trojgu portugalskim pastuszkom, rozszerzono go z jednej do czterech stron.

Źródło: http://www.intrepidreport.com/archives/13516

za WayneMadsenReport.com

Tłum. Ola Gordon

Wolna-Polska.pl

Afera taśmowa – trzecie dno. O czym nie mówią media? Komentarze Izabeli Litwin, Tomasza Urbasia, Pawła Nogala i Czesława Białczyńskiego

Komentarz Tomasza Urbasia: Urbas.mpolska24.pl

Sprawa jest bardzo ważna i aspekt ekonomiczny całego zamętu, jaki nastąpił w związku z Aferą Taśmową z podsłuchu rozmowy Belka–Sienkiewicz, jest jednym z istotnych aspektów wydarzeń ostatnich dni. Stwierdzenia i analizy wykonane przez Tomasza Urbasia jak i Izabelę Litwin są bardzo istotne dla ustalenia prawdziwych, głębokich motywów ujawnienia tych podsłuchów właśnie teraz. Analiza ta rzuca ważne światło na to, kim mogą okazać się zleceniodawcy podsłuchów, którzy są jednocześnie inicjatorami ujawnienia materiału w tym właśnie momencie dziejowym.

W całej tej sprawie mamy kilka aspektów wielkiej wagi, jeżeli nie kilkanaście, i nie możemy podchodzić do analizy całej sytuacji z punktu widzenia jednej tylko dyscypliny. To nasze podejście musi być holistyczne. 

Zgadzam się z komentarzami Izabeli Litwin, Tomasza Urbasia i konkluzjami Pawła Nogala na podsumowanie programu. Ale to wszystko, co usłyszeliśmy i przeczytaliśmy, nie oznacza żadnego usprawiedliwienia dla faktu, że:

1. Ta rozmowa odbyła się w takim miejscu, w jakim się odbyła – takie rozmowy naprawdę toczy się w gabinetach, i to dobrze ekranowanych, zabezpieczonych przed podsłuchami, z rejestracją dla agencji rządowych i agencji kontrolnych. Takie rozmowy prowadzi się oficjalnie a nie pokątnie.

2. Taka rozmowa nie jest domeną Ministra Spraw Wewnętrznych ani tym bardziej szefa ABW. Co on ma z tym wspólnego?

3. Jeśli już szef ABW i innych służb prowadzi taką rozmowę, to knajpa powinna być przeczesana na dziesiątą stronę, zanim panowie weszli – właśnie pod kątem wykrycia sprzętu nagrywającego.

4. Polityk z krwi i kości może mieć niewyparzoną gębę, ale nie polega to na tym, że po cichu z kolegami mówi coś, czego by nie mógł powtórzyć publicznie każdemu ze współpracowników czy przeciwników politycznych prosto w twarz – bez narażenia się, że oberwie po pysku za słowa, jakich o kimś użył. Dobrym przykładem jest tu Korwin-Mikke. Nie sądzę żeby prywatnie mówił innym językiem niż mówi publicznie i w inny sposób o ludziach, o których mówi publicznie wprost, że są złodziejami i zdrajcami.

5. To że został wysłany szef ABW przez premiera nie ulega żadnej wątpliwości, to że piecze się tutaj interes PO, a nie Polski, też nie ulega wątpliwości. Nic tego nie przekreśli – nawet intencja czy też przypadkowe uruchomienie pozytywnych mechanizmów ratujących Polskę z paszczy Banksterstwa, przy okazji pieczenia owego prywatnego interesu Władzy.

Podsumowując ten wątek – nie zgadzam się także z tymi stwierdzeniami, które akceptują sztubackie akcenty i niepoważny styl wypowiedzi na temat państwa, stanu państwa, inicjatyw gospodarczych itp. Nie do zaakceptowania jest ten sposób myślenia, z którego wynika knajacki po prostu charakter tej rozmowy.  Ten sposób myślenia ubliża inteligencji przeciętnego Wyborcy, którego obaj ci panowie reprezentują – jeden jako wykonawca woli narodu w roli Prezesa NBP a drugi jako szef jego najwrażliwszych służb, które powinny czuwać nad choćby takimi wątkami jak poruszony wątek stanu państwa. 

Dalszy ciąg tej analizy musi wziąć pod uwagę polityczny aspekt międzynarodowy, ekonomiczny aspekt międzynarodowy – o jaki zahaczyła pani Iza, polityczne aspekty wewnętrzne a także pełną analizę intencji projektu o NBP i analizę całkowicie osobnego wątku najścia Prokuratury i ABW na redakcję „Wprost”.

Wydaje się, że sprawa tego najścia jest prosta, ale ona nie jest do końca oczywista. Ewidentnie Tusk i cała PO próbuje, ale niewykluczone, że jest to cały obóz tzw. władzy, czyli Układ (PO, PSL, Palikot,  SLD oraz inni mali gracze po tej stronie, jak „kupiony” przez banksterstwo Marcinkiewicz, Gowin czy inni pozoranci) robić z ludzi wariatów wmawiając im  WERSJĘ RZĄDOWĄ rozpisaną na trzy role: Premier – „bidaczek nic o sprawie najścia na Wprost nie wiedzący”, Zły Policjant – prokurator Seremet razem z Czarną Owcą Sienkiewiczem oraz Dobry Policjant – Minister Sprawiedliwości. Cała trójka twierdzi, że nie było złych intencji i próby położenia łapy na materiale Wprost, a tylko chęć złapania sprawcy podsłuchów. Co innego twierdzi cały cywilizowany świat, który już przyrównał ich do Białorusi i Rosji. Słusznie, bo oni są jak Białoruś i Rosja – esencją ich władzy są podsłuchy, papiery i haki – TW od których się wśród nich roi, dawni UBecy, policjanci, wojskowi po szkołach moskiewskich i WSIoki, Nomenklatura PostPZPR i Nomenklatura PostSolidarności. Wszyscy oni próbują zająć opinię publiczną kwestią „KTO nagrywał i po co”, podczas gdy jest to kwestia trzeciorzędna, bo z ujawniania PRAWDY może płynąc dla społeczeństwa tylko i wyłącznie DOBRO. To że wypłynęły męty oraz mendy społeczne zasiadające na wierchuszce państwa pozwoli tylko oczyścić Mętne Wody Władzy.

Analiza prawna jest tymczasem oczywista – ta narracja jest kłamliwa. Mieli prawo wejść i zażądać nośników elektronicznych z zapisem taśm. Ale kiedy dowiedzieli się, że redakcja odmawia wydania ze względu na tajemnicę dziennikarską powinni byli odstąpić od akcji i skierować wniosek do sądu. Po otrzymaniu zgody sądu na zwolnienie redakcji z tajemnicy mogli wrócić ponownie i zażądać tego samego. Nie mieli też prawa przesiadywać tam cały dzień i uniemożliwiać pracy. To samo było w Fundacji – siedzieli do późnego popołudnia i uniemożliwiali pracę 30 0s0b0m. To jest stały sposób działania ABW – u nas także była ABW i CBA pod pozorem powiązania z Aferą Węglową. Stosują pozorowane podejrzenie i sparaliżowanie pracy firmy, przejmują komputery uniemożliwiając dalszą pracę, a prezesów aresztują na niekończący się areszt wydobywczy. W tym czasie firmy zaatakowanej osoby padają na pysk, a areszt trwa dokąd nie padną całkowicie. Tak działa polskie ABW i Prokuratura – kompletna bezkarność.

Co zatem miało na celu to wejście do Wprost? Zastraszenie, sparaliżowanie ale przede wszystkim przechwycenie jak najszybsze taśm, zwłaszcza jak wybuchła panika po rozpowszechnieniu wieści że to jest 3000 godzin nagrań. Teraz możemy sobie wyobrazić skalę paniki i skalę obłudy oraz  skalę hipokryzji – czyli jakim językiem i co mówią oni wszyscy miedzy sobą. Arogancja bijąca z tych dwóch nagrań, rozpanoszenie tych ludzi, ich poczucie bezkarności i nietykalności biją rekordy. Można tę sytuację porównać tylko z rozpanoszeniem aparatczyków w PRL – jest to więc ewidentny PRL Bis. 

W tej sytuacji zakładam, że możliwe są również całkiem na serio przekręty wyborcze nad urnami na masową skalę. Przy tej degeneracji klasy politycznej i przy tym stylu myślenia nic nie może zdziwić.

Jaka jest prawdziwa intencja uruchomienia możliwości dodruku przez NBP świadczy jeden drobny szczegół. Jeśli się mylę niech mnie ktoś poprawi, ale doczytałem się , że odpowiedni punkt na ten temat został umieszczony tak jak w „umowie” w Baltazarze Gąbce – nie tam gdzie powinien być i na dodatek drobnym maczkiem. Mało tego , doczytałem się że możliwość dodruku pieniędzy miała być uruchomiona tylko na 2 najbliższe lata – a więc nie chodziło niestety moi drodzy o uruchomienie NBP jako niezależnego emitenta złotego polskiego lecz tylko o doraźny interes KNAJAKÓW z PO i SLD (bo Belka to ten właśnie sektor polityczny).

Jeżeli prawdziwe są moje rozpoznania powyżej, czyli że umieszczono punkt o możliwości skupu i o emisji pieniądza poza rozdziałem, w którym powinien się znaleźć, a więc de facto ukryto go, oraz że możliwość dodruku miała być jednorazowa czy też dana tylko na najbliższe dwa lata, to możemy wykluczyć absolutnie wszelkie tzw. motywacje patriotyczne. Nie podejrzewam tych ludzi, którzy tutaj toczyli rozmowy, o żadne tzw. „szlachetne intencje” a tym bardziej o działania, które narażałyby ich własne osobiste interesy czy też interesy ich formacji politycznych, tj. PO i SLD. Wystarczy prześledzić życiorys Marka Belki, nota bene mojego rówieśnika, by w połączeniu z zaprezentowanym materiałem z podsłuchanej rozmowy wyrobić sobie pełny obraz psychologiczny tego karierowicza, kompletnie bezideowego człowieka, pnącego się po szczeblach komunistycznych organizacji młodzieżowych, będącego jednym z prominentów Czerwonej Łodzi w okresie PRL, kwiatem Czerwonej Profesury Akademii Ekonomicznej. Jest to człowiek z kompleksami, z dołów społecznych, który awansował dzięki układom kolesiowskim i który podjął się prowadzenia finansów państwa w okresach szczególnego matactwa i zamętu, kiedy uwłaszczano masowo nomenklaturę klasy Posiadaczy PRL, czyli aparatczyków PZPR, UB, WSI.

Absolutnie wykluczam tutaj szlachetne pobudki tak jednego, jak i drugiego, i trzeciego rozmówcy. Zastanawiam się, co tutaj robi ten trzeci? Kim on w ogóle jest? Gdyby ta rozmowa na poważnie miała zagrozić Układowi Sił między Polską a Kapitałem Banksterskim, musiałaby się odbywać w głębokiej izolacji, w strzeżonym przez Kontrwywiad Ośrodku gdzieś w Polsce, w absolutnej tajemnicy, a jej uczestnikami mógłby być tylko Premier, Prezydent, Minister Spraw Wewnętrznych lub Zagranicznych oraz Prezes NBP. 

Wniosek: Intencją panów był jednorazowy skok w bok, ułatwiający kolejny przekręt wyborczy PO. Intencją szefa PO Tuska, który nakręcił ową sytuację, być może z jakimiś bliskimi doradcami, była eliminacja konkurencji politycznej Układu PO-SLD, czyli eliminacja PIS i wszelkiej innej ewentualnej konkurencji, takiej jak np. KNP.

Dziwię się, że dwukrotnie dotychczas oszukani przez tą partię Polacy dają jej wciąż ponad 20% poparcia. Świadczy to o tym, że mamy najprawdopodobniej do czynienia z taką liczbą ludzi, którzy zdobyli nieuczciwą drogą majątki i ten Układ popierają bezwzględnie, bojąc się utraty tego, co ukradli pozostałej części społeczeństwa polskiego, oraz że w skład tej grupy wchodzi też pewna liczba przypadkowych beneficjentów systemu. Te intencje wyłącznie prywaty partyjnej w państwie podkreśla cały dotychczasowy kontekst rządzenia PO, jej wynaturzenie – widoczne choćby w permanentnym nieposzanowaniu prawa i w manipulacjach medialnych. Najwyraźniej nie spodziewano się, że „zaprzyjaźniona” redakcja „Wprost”, do której wystarczy wykonać telefon z Prokuratury, żeby oddała to, czego Prokuratura żąda, stawi w tej sprawie opór. Tymczasem redakcja, nieprzyzwyczajona do traktowania takiego jak traktuje się w Polsce wszystkich, którzy są poza UKŁADEM, zareagowała z determinacją, a to wywołało bunt całego zaatakowanego środowiska, bo przecież najwyraźniej bezpiecznie po tym ataku czuli się i czują tylko ludzie z „Gazety Wyborczej”

Innych traktuje się od dawna w ten sposób i jakoś nikt nie robił rabanu, żadna Resortówka Olejnik, żaden TVN, Polsat nie ujął się za nimi – jeszcze ich medialnie kopano i poniżano. Przypominam na przykład: najście na blogera Roberta Frycza (Atykomor.pl), aresztowanie jego komputera itp., zamknięcie pod fałszywymi zarzutami Piotra „Starucha” Staruchowicza – kibica Legii, „osobistego więźnia Donalda Tuska”, czy zamykanie bezwzględne wszystkich biznesów ludzi, którzy wystąpili w jakikolwiek sposób przeciw Lokalnym Sitwom Rządzącym oraz pakowanie tych ludzi do więzień na długie miesiące i pozbawianie ich majątków. Mamy więc do czynienia  tutaj z Popłuczyną PRL-u, tzw. PRL-em Bis, który mówi tym samym językiem, jakim mówił PRL między sobą na tzw. salonach (salonach, pożal się  Święty Panie, morderców i zdrajców Polski).

Analiza aspektu międzynarodowej ekonomii

Działanie ekonomiczne jakie nakreśliła Izabela Litwin w programie NTV Niezależnej Telewizji jest jednym z koniecznych elementów planu ekonomicznego dla Wolnej Polski Wolnych Ludzi. Nie wiem czy ten element znajduje się w planie ekonomicznym KNP i Korwina-Mikke. Jeśli się znajduje to dobrze świadczy o jego intencjach uzdrowienia Polski i działania na rzecz Polskiego Kapitału, a nie Międzynarodowego Banksterstwa. Jeśli tego elementu w jego planach nie ma i nie przewiduje go on to należy się w ogóle zastanowić nad jakimkolwiek popieraniem KNP w przyszłości.

Zwracam uwagę na ten fragment wypowiedzi pani Izy który przedstawia ogólną sytuację ekonomiczną Świata. To jest właśnie Wielka Zmiana jaka nadciąga. to jest właśnie to o czym ja nieustannie mówię: Kapitalizm pożera sam Siebie i nie ma hamulca żeby się zatrzymać. Zmierza do samounicestwienia. Nie wiem czy można Polskę uchronić w jakiś sposób lub złagodzić przebieg Ogólnego Krachu Ekonomicznego Gospodarki Świata dla jej obywateli. To jest pytanie prawdziwie hamletowskie. A brzmi ono dokładnie tak: Czy izolować się od Upadającego Molocha licząc, że trafią nas tylko odpryski przy jego upadku, czy też wleźć mu do gardła tak głęboko żeby nie mógł nas wypluć, kiedy będzie rzygał własnymi wnętrznościami.

W takim kontekście należy patrzeć na ekonomiczną ofertę przyszłych środowisk rządzących. Kto nie ma wizji rozwiązania tego dylematu ten nie zagwarantuje nam Przetrwania, ten jest zbyt mały umysłowo, żeby ogarnąć wszystkie aspekty Obrotu Rzeczywistości jaki się dokonuje.  Ponieważ Upadek Molocha nie nastąpi w najbliższym czasie a Kongresowi Nowej Prawicy nie grozi przejęcie władzy bo wybory wygra PIS, także jeżeli będą one przyspieszone (jeżeli przeforsowane zostaną oczywiście warunki uczciwego głosowania w punktach wyborczych), możemy nadal popierać KNP, albo zbojkotować całkowicie nadchodzące wybory, jeśli miałyby one być tylko farsą wyborczą podobną do głosowania do Europarlamentu.Obywatele muszą trzymać Władzę (wykonawczą, ustawodawczą i media) za gardło, jeżeli chcą wyegzekwować podstawowe warunki demokracji. Inaczej nic z tego nie będzie. Te podsłuchane rozmowy wskazują, że nie można mieć najmniejszego zaufania do Państwowej Komisji Wyborczej i sposobu postępowania ludzi w punktach wyborczych, ludzi liczących głosy, ludzi którzy kierują państwem.   Wszyscy oni reprezentują tę samą tzw. Klasę Polityczną, która jest tak mętna, jak bezklasowa woda w jeziorze pełnym ścieków.

Prawdziwe leczenie Polski z choroby zwanej NEOKOLONIALIZM wymaga zastosowania kompleksu środków przywracających podstawowy ład w państwie i priorytety jego funkcjonowania, w tym przywrócenie podstawowego paradygmatu państwowości w ogóle, który mówi, że Państwo jest dla Obywateli a nie na odwrót, jak to ma miejsce w obecnej III RP = PRL-Bis.

Analiza międzynarodowego aspektu politycznego

Zdestabilizowanie Polski leży zarówno w interesie Rosji jak i Niemiec oraz Francji. Niemiecka narracja wydarzeń na Ukrainie, jak i zachowania Francji pokazują jasno jak blisko Niemcy i Francja są związane z Putinowską Rosją i jak bardzo zależy im na tej „przyjaźni”. Państwa te wychodzą z tego samego błędnego założenia co rząd Tuska i rządząca w Polsce PO. Jest to założenie, że Rosja wciągnięta w sieci międzynarodowego banksterstwa, pozwoli sobie upiłować żądło i ubezwłasnowolnić się na modłę „zachodnią”. Tymczasem Rosja charakteryzuje się prawdziwie „wschodnią” mentalnością władzy, która to mentalność tak samo jak Chińczyków, nie pozwala się wahać przed posłaniem na rzeź setek i tysięcy własnych obywateli, dla kaprysu „władcy”, choćby to było czystym jego szaleństwem. Tak jest to czynione na Ukrainie, gdzie obecnie ginie po 300 osób mięcha armatniego dziennie, a Putin każe im trwać za wszelką cenę bez względu na fakt, że ta sprawa jest z góry przegrana.  

Tak więc nie spodziewajmy się, że w Polsce w której przez 25 lat nie złapano ani jednego szpiega, ani nawet mordercy Komendanta Polskiej Policji Państwowej, nagle zostanie odkryte kto i po co nagrywał te taśmy i je ujawnił. W jednym Bartłomiej Sienkiewicz ma rację i wie co mówi – Polska to państwo fasadowe, które de facto nie istnieje, co pokazało dobitnie 10 kwietnia 2010 i przez wszystkie lata następne. Doprowadziła je do tego stanu konsekwentna polityka neokolonialna Niemiec i Rosji, wspomaganych przez Obóz Zdrady Narodowej który rządzi Polską od 75 lat, w tym przez ostatnich 25 lat także.

Wniosek: Nie ma znaczenia czy ujawnienie taśm posłużyło bardziej Niemcom, Francji czy Rosji. Ten fakt mamy już za sobą. Komuś posłużyło i to jest nieodwołalne, mleko się rozlało.  Dalsze kreowanie Tusków i Belków na zbawców Polski jest niedorzeczne, szkodliwe, zdradzieckie, głupie i naznaczone lękiem przed spojrzeniem prawdzie w oczy!

Prawda jest taka, że Polska musi dopiero zostać zbudowana, zbudowana od nowa, zbudowana na gruzach atrapy, na gruzach fasadowego państwa, jako prawdziwie niezależny organizm wyposażony w pełni we wszystkie atrybuty prawdziwego Państwa swoich Obywateli.

Na koniec chcę wam powiedzieć, że ten artykuł przez ostatnie dwa dni przeczytany został przez ponad 700 czytelników, mimo że nie wisi na żadnym Wykopie.pl czy innym portalu prawicy, lewicy, tzw. Niezaleznej.pl czy gdziekolwiek indziej. Jestem przekonany że przez kolejne dwa dni przeczyta go kolejne półtora tysiąca mocno opiniotwórczych osób, a to odpowiada sile 150 000 nakładu prasy codziennej. Więc wpływ tego co tutaj robimy na Polską Rzeczywistość jest realny.

Czesław Białczyński

Bialczynski.wordpress.com

Aferalna III RP:

https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/category/afery-tuska/

Medycyna naturalna. Z czym to się je – i dlaczego? (cz. 2) – dr Jerzy Jaśkowski

a9

Kontynuacja artykułu: Medycyna naturalna. Z czym to się je – i dlaczego? (1)

Tak więc związek pomiędzy chorobami a żywnością znany jest od dawna i naukowo potwierdzony w ostatnich dekadach. Okazało się, że to dr Antoine Bechamp miał rację, a nie szeroko nagłaśniany L. Pasteur. Jednak masowa dezinformacja przemysłu wymazała te osiągnięcia z życia codziennego. Dlaczego nie ma o tym powszechnej wiedzy? Ponieważ istnieje monopol na prace naukowe, wprowadzony przez przemysł farmakologiczny, czyli przez banksterów.

Ustanowiono monopol pewnych firm wydawniczych, w medycynie na przykład jest to Elsevier, a w Polsce jego „córka” – Urban & Partner. Elsevier dysponuje 7000 tytułami i zatrudnia 35 000 ludzi. Wiadomo, że o druku danej pracy, lub nie, decyduje dział marketingu, a nie jakość pracy (!). W celu ułatwienia sobie życia i obniżenia kosztów, przemysł wprowadził punktacje swoich wydawnictw. Te bardziej „prestiżowe” posiadają większą liczbę punktów, a te „mniej ważne”, czyli pochodzące z kondominiów, mniejszą liczbę punktów. Stąd marzeniem autora jest opublikowanie pracy w czasopiśmie z dużym IF.

Ten IF, czyli punkty – są po prostu sposobem na biały wywiad. Po co kogoś śledzić i zastanawiać się, co bada, kiedy poprzez system punktów sam donosi swoje prace. Podobnie jest z patentowaniem prac. W ten prosty sposób przemysł nie pozwala na rozwój konkurencji. Łatwiej bowiem kupić jakiś patent i schować go do szuflady, aniżeli przestawiać produkcję, jak się posiada monopol.

Jakie są skutki takiej działalności urzędników? Jednym z najbardziej widocznych jest systematyczne „wycofywanie” prac uprzednio wydrukowanych przez te prestiżowe czasopisma, zwane naukowymi. W pierwszej dekadzie XXI wieku nastąpił  lawinowy wprost wzrost szybkiego wycofywania takich nieuczciwych prac medycznych, aż o 1900%, chociaż całkowita liczba publikacji wzrosła tylko o 44%. Wiadomo, liczba czasopism, a wiec i stron druku, specjalnie się nie zmienia. Zdecydowana większość prac została usunięta z powodu celowego fałszowania wyników. I co ciekawsze, zdecydowana większość tych usuniętych prac, była publikowana w czasopismach z „recenzentami” i to nierzadko dwoma. Obala to całkowicie mit, jakoby recenzowane czasopisma były czymś lepszym. Tylko miernoty się w ten sposób dowartościowują.

Drugim istotnym problemem w medycynie jest wprowadzanie na siłę rozmaitego rodzaju procedur przez osoby zupełnie niekompetentne a zajmujące stołki na stanowiskach administracyjnych. Ostatni raport Mayo Clinic Proceedings z sierpnia 2013 roku podał, że aż od 40% do 78% badań i zabiegów medycznych, jakie otrzymują chorzy, nie tylko im nie pomaga, ale wręcz szkodzi! To nie tylko naraża budżety chorych z powodu marnotrawstwa funduszy, ale podważa całkowicie sens działania lekarzy. Konsekwencją tego są rozmaitego rodzaju hochsztaplerstwa i pseudomedyczne działania. Wyraźnie widoczne jest to na przykładzie USA. Stany Zjednoczone wdają więcej na tak zwaną opiekę zdrowotną, aniżeli 10 następnych krajów łącznie [Japonia, Niemcy, Francja, Chiny, Wielka Brytania, Włochy, Kanada, Brazylia, Hiszpania i Australia]. Jak obliczono, 30% tej kwoty jest marnowane. Stanowi to aż 750 miliardów dolarów rocznie. Na tę kwotę składają się nie tylko niepotrzebne a szkodliwe procedury, ale również koszty obsługi urzędniczej, która rozrasta do niewiarygodnych rozmiarów.

W Polsce jest całkowity brak kontroli nad ponad 65 miliardami złotych NFZ. Fundusz ten powstał z powodu konieczności zatrudnienia, jak wieść gminna niesie, całej masy pracowników byłych partii, rozwiązanych po 1990 roku.

Przymus płacenia nowego podatku pod pretekstem ochrony zdrowia, służy właśnie przerzucaniu pieniędzy podatnika do prywatnych kieszeni. Najlepszym tego dowodem była afera z agentem Tomkiem i naiwną 40-latką. Sprawa ta pokazała, że prywatyzacja służby zdrowia przez duże koncerny zagraniczne jest faktem. Kilka lat po aferze liczba sprywatyzowanych szpitali wzrosła lawinowo. A przecież wszyscy mądrzy politycy zaprzeczali nawet chęci prywatyzacji służby zdrowia.

Co to wszystko ma wspólnego z homeopatią? Ano ma. Ostatnio bowiem prezes Naczelnej Izby Lekarskiej zakwestionował wprowadzenie homeopatii jako przedmiotu na studiach medycznych we Wrocławiu. Argumentował przy tym zupełnie infantylnie, że aktualna wiedza medyczna nie jest w stanie potwierdzić terapeutycznej skuteczności stosowania homeopatii oraz że „prowadzenie na wyższej uczelni medycznej zajęć z metod postępowania, których skuteczność nie jest potwierdzona rzetelnymi i wiarygodnymi dowodami naukowymi jest nieporozumieniem”.

Otóż całe to pismo jest jednym wielkim nieporozumieniem, szczególnie w świetle przytoczonych powyżej faktów. Zresztą nie pierwszym podpisanym przez dr. Macieja Hamankiewicza. Po pierwsze, samo zlikwidowanie piśmiennictwa naukowego i oddanie go w ręce wydawnictw przemysłowych dokonało się za zgodą i bez sprzeciwu Naczelnej Rady Lekarskiej. Czyli Rada sama pozbawiła się możliwości kontroli produktów, które lekarze mają przepisywać chorym, czyli obecnie: sprzedawać. Rada sama zgodziła się na wprowadzanie procedur przez urzędników, kiedy to jeszcze do niedawna lekarz odpowiadał za leczenie chorego, dostosowując metodę do pacjenta, a nie odwrotnie, jak jest obecnie. To przecież FBI wykrywa korupcję wśród urzędników zdrowia [nie nazwę ich lekarzami], a nie Rada. Po trzecie p. Prezes wykazał się nieznajomością historii medycyny, ponieważ już dawno udowodniono, że w pewnych chorobach działania zarówno homeopatyczne, jak i osteopatia, mają lepsze rezultaty w leczeniu, aniżeli tzw. medycyna przemysłowa. Przykładem niech będzie epidemia cholery w Stanach Zjednoczonych w 1871 roku. Lekarze uniwersyteccy, stosując „naukową metodę” zaniechaną w Europie 100 lat wcześniej, czyli puszczanie krwi, mieli śmiertelność ponad 70%, a lekarze homeopaci, stosując swoje metody „nienaukowe”, mieli śmiertelność rzędu 3-5%.

Jeżeli to nie jest dowód naukowy, to co nim jest wg dr. Hamankiewicza? Oczywiście, zyski koncernów były zdecydowanie niższe…

Wypada także podkreślić, że Naczelna Rada Lekarska ani razu nie zabrała głosu w stosowaniu takich bezprzykładnie fałszywych metod, jak np. szczepień przeciwko grypie, czy stosowanie rzekomego leku na grupę, zwanego Tamiflu. Lek ten kupiły rządy ponad 80 państw, rzekomo jako panaceum na grypę, najpierw ptasią, a potem świńską. Preparat ten zalecała nawet WHO OD 21 SIERPNIA 2009 ROKU wszystkim chorym na AH1N1. Było to bardo dziwne, ponieważ grypa AH1N1 była znana lekarzom od 1976 roku, kiedy to wirus ten pojawił się obok tajnego ośrodka badań broni biologicznej w Forcie D. Od lat 1990-tych preparat był zalecany do leczenia ptasiej grypy, a od 2009 do leczenia świńskiej, czyli tej samej AH1N1. Nie słyszałem o żadnym ostrzeżeniu Naczelnej Rady Lekarskiej, że jest to wielkie naciąganie funduszy zdrowia. A nawet p. Premier zalecał publicznie ten preparat. A badania wykazały bezsprzecznie, że Tamiflu nie działa ani na AH1N, czyli na świńską, ani na H5N1, czyli ptasią grypę. Na ten lek wydano ogromne kwoty, prezydent Bush na przykład, wyłudził od kongresu aż 7.1 miliarda dolarów. Pan generał R, będąc uprzednio właścicielem akcji firmy produkującej ten lek, po przejściu do Ministerstwa Obrony, zakupił aż 2 miliony dawek. Mała Szwajcaria zakupiła ponad 2 miliony dawek, Kanada 5,4 miliona, Włochy 6 milionów, Wielka Brytania wydała ponad 700 milionów dolarów na 14.6 mln dawek.

Prezydent Tusk podał w 2009 roku, że polskie zapasy starczą dla 2 milionów osób. Koszt jednego opakowania wynosił ponad 200 złotych. Proszę samemu pomnożyć, jakie to kwoty wyciekły z budżetu, pod pretekstem opieki zdrowotnej. Naczelna Rada Lekarska ani słowem o tym się nie zająknęła. A przecież powinna była zaprotestować przeciwko stosowaniu nienaukowych metod, tym bardziej, że niepotwierdzonych badaniami. Ciekawe, nieprawdaż? Dlaczego tego nie zrobiła przez ostatnie 5 lat? Po wpisaniu natomiast do wyszukiwarki pojęcia Tamiflu i grypa, znajdziecie Szanowni Czytelnicy całą masę wypowiedzi tzw. ekspertów gazetowych, jaki to dobry lek!

Takich przykładów można mnożyć. Na przykład leczenie tzw. nadmiaru cholesterolu statynami, co jest niezwykle szkodliwe dla chorego i naukowo zupełnie bez sensu. Wprowadzenie stentów, jako metody leczenia zwężeń naczyń wieńcowych, co jest sprzeczne z całą dotychczasową wiedzą anatomiczną, fizjologiczną i prawami fizyki. Zamiast leczyć chorych Strophantyną G, co było prowadzone w Polsce jeszcze na początku lat 80. ubiegłego wieku, to obecnie proponuje się im zabieg operacyjny. Śmiertelność przy leczeniu operacyjnym wynosi ok. 47%, a przy leczeniu zachowawczym 3-4%.

Ale wg Naczelnej Rady Lekarskiej naukowe jest operowanie, a nie podawanie strophantyny G. Czyli punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Musisz się Szanowny Czytelniku sam zastanowić nad mechanizmami takich działań. Dodatkowo wymaga podkreślenia fakt, że eufemizm „Naczelna Rada Lekarska” jest bez pokrycia, ponieważ na stronie internetowej Rady nie ma żadnych sprawozdań, że Rada kiedykolwiek dyskutowała nad homeopatią czy jakimkolwiek innym problemem podanym powyżej. To tylko nasz młodszy PT Kolega dr Hamankiewicz, podpisując się w imieniu Rady, nagłaśnia swoje istnienie. Podobna sytuacja wystąpiła przed rokiem, kiedy to wystosowywał on listy do ministerstwa w sprawie przymusowego szczepienia personelu służby zdrowia przeciwko grypie. I to nagłośnienie było dokładnie odwrotne do obowiązującej wiedzy medycznej. Ale w owym okresie nie przeszkadzało kol. Hamankiewiczowi głoszenie nienaukowych metod? Czyżby Rada została zredukowana do jednej osoby?

Żadna z Izb Lekarskich nie potwierdza bowiem, by kiedykolwiek upoważniała dr Hamankiewicza do jej zastępowania i występowania publicznie w jej imieniu. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że już w latach 90. ubiegłego wieku podstawy homeopatii były prowadzone na Wydziale Farmacji Akademii Medycznej w Gdańsku. I nie przeszkadzało to ani Okręgowej Izbie Lekarskiej, ani Naczelnej. Dziwne. Musisz sobie sam, PT Czytelniku, wyjaśnić te zmiany. Musisz sobie sam wytłumaczyć również to dziwne postępowanie owego Pana.

PS. Absolutnie nie jestem zwolennikiem homeopatii. Za mało na ten temat wiem. Ale lepiej, by niedouczeni absolwenci uczelni medycznych używali przysłowiowej wody święconej, aniżeli narażali ludzi na utratę zdrowia. W USA ponad 16 000 chorych umiera z powodu brania antybiotyków. Z powodu przedawkowania narkotyków – tylko 2 000. Z powodu brania sprzedawanych na recepty środków przeciwbólowych umiera kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Jakim cudem do 1990 roku paracetamol był zabroniony dla dzieci, a obecnie można go kupować w kiosku bez recepty – właśnie dla dzieci. Żadnych prac naukowych wyjaśniających ten stan rzeczy nie ma. Jakie naukowe prace zezwalają na podawanie dzieciom 16 szczepionek zawierających aluminium w dawce powyżej 25 mcg [łącznie ponad 200], kiedy to wiadomo od 40 lat, że aluminium uszkadza układ nerwowy i powoduje demencje. Wg dr. Hamankiewicza jest to naukowe uszkadzanie?

autor: dr Jerzy Jaśkowski

źródło: prisonplanet.pl

jj

Zlikwidowanie piśmiennictwa naukowego i oddanie go w ręce wydawnictw przemysłowych dokonało się za zgodą i bez sprzeciwu Naczelnej Rady Lekarskiej. Czyli Rada sama pozbawiła się możliwości kontroli produktów, które lekarze mają przepisywać chorym.

Ostatni raport Mayo Clinic Proceedings z sierpnia 2013 roku podał, że aż od 40% do 78% badań i zabiegów medycznych, jakie otrzymują chorzy, nie tylko im nie pomaga, ale wręcz szkodzi!

W USA ponad 16 000 chorych umiera z powodu brania antybiotyków.

Z powodu brania sprzedawanych na recepty środków przeciwbólowych umiera kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Do 1990 roku paracetamol był zabroniony dla dzieci, a obecnie można go kupować w kiosku bez recepty – właśnie dla dzieci.

Jakie naukowe prace zezwalają na podawanie dzieciom 16 szczepionek zawierających aluminium w dawce powyżej 25 mcg (łącznie ponad 200)? – kiedy to wiadomo od 40 lat, że aluminium uszkadza układ nerwowy i powoduje demencje.