„Wprost”: Dzieci umierają w Polsce po szczepionkach. Sprawa w prokuraturze

vaccine death

Kilkudziesięciu rodziców z całej Polski domaga się, by prokuratura zbadała sprawę tragicznych powikłań, które u ich dzieci mogły wywołać szczepionki.

Jagoda urodziła się jako wcześniak, ale do czwartego miesiąca rozwijała się zupełnie prawidłowo. Wtedy, zgodnie z planem Ministerstwa Zdrowia, dostała szczepionkę „sześć w jednej”, jedną z najsilniejszych, jakie można zaaplikować niemowlętom. To najczęściej ją polecają lekarze, bo zastępuje kilka innych szczepionek, a zatem zaoszczędza dzieciom nieprzyjemnego kłucia. Jagoda najpierw dostała jedną dawkę, potem drugą. I nagle zaczęły się kłopoty. – Przestała się śmiać, zaczęła się zachowywać, jakby była za szybą. Dzisiaj nie siedzi, nie obraca się, nie chodzi. Stwierdzono u niej wzmożone napięcie mięśniowe. Pięć razy w tygodniu musi mieć rehabilitację, zajęcia na basenie, a lekarze nie potrafią powiedzieć, co tak naprawdę się stało – opowiada Agata Lange, mama dziewczynki.

vaccine_baby_danhatton_flickr

Lange jest jedną z pięćdziesięciorga jeden rodziców, którzy wraz z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Wiedzy o Szczepieniach „Stop NOP” złożyli w warszawskiej prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstw przez resort zdrowia. Chodzi o brak prawidłowej reakcji służby zdrowia na niepożądane odczyny poszczepienne (NOP) u dzieci. Zdaniem stowarzyszenia polscy lekarze ignorują powikłania poszczepienne. Tak wielka akcja antyszczepionkowa to nad Wisłą swoisty ewenement. – Nie walczymy ze szczepieniami jako takimi – podkreśla Justyna Socha, rzeczniczka stowarzyszenia. – Sprzeciwiamy się przede wszystkim szczepionkom skojarzonym, czyli takim, które dają odporność na kilka chorób zakaźnych za pomocą jednego wkłucia. Jak np. MMR (ang. measles-mumps-rubella), trójskładnikowa szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce [brytyjski naukowiec Andrew Wakefield udowodnił związek szczepionki MMR z autyzmem, wyniki swoich badań opublikował w prestiżowym naukowym czasopiśmie The Lancet – przyp. TAW]. Chcemy, żeby szczepić rozsądnie – mówi Socha.

Rodzice bez pomocy

Bezpośrednim impulsem zbiorowego pójścia rodziców do prokuratury była śmierć sześciomiesięcznej Basi z Kutna, która dostała szczepionkę skojarzoną na sześć różnych chorób.

Basia z Kutna przeżyła tylko 6 miesięcy...
Basia z Kutna przeżyła tylko 6 miesięcy…

Takich drastycznych historii jest – według działaczy stowarzyszenia – znacznie więcej. – Tyle że objawy NOP są od lat przez lekarzy ignorowane – twierdzi Socha. Autorzy zawiadomienia żądają m.in. opracowania nowego systemu zapobiegania powikłaniom poszczepiennym, a także utworzenia specjalnego funduszu odszkodowań dla osób, które ucierpiały z ich powodu, ewentualnie straciły bliskich. Domagają się też utworzenia listy niezależnych od koncernów farmaceutycznych biegłych, którzy wydawaliby opinie w tego typu sprawach przed sądem.

Ta ostatnia sprawa jest szczególnie istotna, bo sprawy związane z NOP są wyjątkowo trudne do zdiagnozowania. Na przykład u Jagody część specjalistów stwierdziła porażenie mózgowe, ale już tomografia nie wykazała w jej mózgu żadnych zmian. – Ilu specjalistów, tyle teorii – wzdycha Lange. Tylko jedna neurolog, u której była, miała odwagę powiedzieć jej wprost, że na jej miejscu nigdy nie podałaby Jagodzie szczepionki „sześć w jednej”. Wytłumaczyła, że większość wcześniaków ma obniżoną odporność. Badania hematologiczne Jagody wykazały, że ona też, i to znacznie. Tyle że wykonano je po podaniu szczepionki, a nie przed nim. – Najbardziej mnie boli, że zostałam z tym wszystkim kompletnie sama. Nie mogę uzyskać odszkodowania, które pokryłoby koszty leczenia i rehabilitacji Jagody. Nie ma też nikogo, kto by przyznał: „Popełniliśmy błąd, ale teraz jesteśmy i chcemy pomóc!” – opowiada mama Jagody.

Państwo Lange mieszkają na wsi pod Łodzią. – U nas to, co powie lekarz, jest święte. Ludzie nie mają dostępu do informacji. Jak w przychodni słyszą, że mają podać dziecku taką czy inną szczepionkę, to nie dyskutują, tylko podają. Nie mają pojęcia o konsekwencjach – opowiada rozżalona Lange. Czy w przyszłości będzie szczepić dzieci? – Tak, bo wierzę, że medycyna idzie do przodu i że szczepienia są potrzebne – zapewnia pani Agata. – Mój mąż co roku zabezpiecza się w ten sposób przed grypą. Chciałabym jednak, żeby w Polsce powstał w tej dziedzinie profesjonalny system. Żeby lekarze nie szczepili zgodnie z anachroniczną rozpiską, ale realnymi potrzebami i możliwościami pacjenta – mówi matka Jagody.

Tajemnica autyzmu

W Stowarzyszeniu Stop NOP działa wielu rodziców, którzy twierdzą, że w wyniku powikłań poszczepiennych ich dzieci cierpią na autyzm.

children-with-autism

Jego związki ze szczepionką są szczególnie trudne do udowodnienia. Bo zaburzenie pojawia się nawet po kilku latach. Tymczasem aby jakiś objaw można było zakwalifikować jako niepożądany odczyn poszczepienny, musi być stwierdzony najdalej cztery tygodnie po szczepieniu.

Autistischer Bub Thinkstock - iStockphoto

Mimo to się uważa, że choroba ta może być skutkiem zatrucia rtęcią, którą zawiera część ze szczepionek stosowanych w Polsce. Przyznaje to coraz więcej autorytetów medycznych, m.in. prof. Maria Dorota Majewska, neurobiolog prowadząca badania nad biologią autyzmu, czy dr Dorota SienkiewiczKliniki Rehabilitacji Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Trudno powiedzieć, ile dokładnie dzieci cierpi na to zaburzenie. Według niektórych specjalistów dotyka ono jedno na 88, a w Stanach Zjednoczonych – nawet jedno na 50 dzieci.

Autyzm to jednak niejedyne negatywne konsekwencje, które mogą być wywoływane przez część szczepionek. Czteromiesięczna Zuzia zmarła w wyniku powikłań kardiologicznych niedługo po zaszczepieniu. Tydzień po jej podaniu przestała jeść, wymiotowała. Rejonowy pediatra i pielęgniarka środowiskowa zapewniali, że jest niemożliwe, aby objawy były związane z NOP. Wspominali o skazie białkowej, przekonywali, że Zuzi po prostu nie smakuje mleko z piersi matki. Po kolejnych siedmiu dniach niejedzenia Zuzia trafiła jednak na OIOM z ciężką niewydolnością serca. Dwa i pół miesiąca później zmarła w szpitalu, czekając na przeszczep. Badania wykluczyły zapalenie mięśnia sercowego i wrodzone wady serca. – W czasie walki o jej zdrowie kardiolodzy, kardiochirurdzy i inni lekarze ogólni wielokrotnie informowali nas, że przyczyną jej stanu może być NOP, ponieważ mieli podobne przypadki. Problem w tym, że związek przyczynowo-skutkowy jest trudny do udowodnienia – twierdzi Karolina Rojek, matka Zuzi.

Serię szczepionek, którą przyjęła Zuzia, wycofano z rynku w lipcu zeszłego roku. Jednak nie ze względu na śmierć dziewczynki, lecz na wadliwą serię leku. – To też jest symptomatyczne. W wielu krajach szczepionki wycofuje się ze względu na powikłania, jakie wywołują u dzieci. U nas co najwyżej dlatego, że substancja jest niehomogeniczna [źle przetrzymywana – red.]. Nigdy nie chodzi o skutki szczepienia – mówi rzeczniczka Stop NOP.

Matka Zuzi postanowiła nie odpuszczać. Zebrała już całą dokumentację medyczną i inne potrzebne dowody, aby dochodzić sprawiedliwości w sądzie. I namawia innych rodziców do podobnych działań, bo wierzy, że tylko tak można wygrać z systemem. Do tej pory w Polsce były tylko dwie sprawy, w których wypłacono odszkodowanie w związku z powikłaniami poszczepiennymi. Jedna w 1963 r., druga w latach 90. Jak podaje „Rzeczpospolita”, w ciągu ostatnich kilku lat wszczęto 12 postępowań o powikłania w związku z NOP. Ponad połowa z nich skończyła się umorzeniem.

Trudność z biegłymi

Jest też ogromny problem z powołaniem biegłych. Lekarze nie widzą związków między śmiercią dzieci a szczepieniami. Tak było w przypadku 18-letniego Tomka Gaickiego, który zmarł krótko po podaniu szczepionki na tężec i błonicę. Gdy Tomek zgłosił się na obowiązkowe szczepienie 18-latków, był zdrowy jak ryba. Nie miał żadnych wrodzonych wad. – Nie chciał zresztą na nie iść, ale sam go namówiłem – opowiada Jarosław Gaicki, ojciec zmarłego chłopaka. Chłopak miał pracować w warsztacie samochodowym. – Gdyby coś mu się stało i by się okazało, że nie jest szczepiony, musiałby płacić karę – wyjaśnia ojciec. Tomek zmarł dwa dni po szczepieniu. W sekcji zwłok napisano, że powodem był obrzęk płuc i mózgu, który spowodował zatrzymanie krążeniowo-oddechowe. Śmierć nastąpiła między 48. a 72. godziną od podania szczepionki. Mógł to być NOP, ale udowodnienie tego po dwóch latach jest dziś bardzo trudne.

gardasil-gates-576x300

– Być może by się udało, gdyby i szczepionka, i dokumentacja medyczna Tomka zostały od razu zabezpieczone przez policję. Tymczasem nikt tego nie dopilnował. W końcu miesiąc po śmierci Tomka sam to wymusiłem na prokurator prowadzącej postępowanie. Okazało się, że papiery leżały w szufladzie w ośrodku zdrowia, każdy miał do nich dostęp – mówi rozżalony pan Jarosław. Wielu rodziców nie próbuje nawet dochodzić sprawiedliwości. Nie ma na to siły, pieniędzy ani czasu. Bo większość pochłania im opieka nad chorymi dziećmi. W dodatku niezgłoszenie NOP przez pierwsze tygodnie po szczepieniu w znacznej mierze utrudnia możliwości prawne dochodzenia od państwa odszkodowań.

Model ze Wschodu

A problem może być naprawdę duży. Polskie niemowlęta w pierwszych 18 miesiącach życia otrzymują 16 obowiązkowych szczepień przeciw dziesięciu chorobom, m.in.: gruźlicy, żółtaczce typu B, błonicy, krztuścowi, tężcowi, polio, odrze, śwince i różyczce. Dodatkowo są zalecane też inne szczepienia, w sumie może być ich nawet 26 w pierwszych dwóch latach życia dziecka. Nic dziwnego, że pojawia się coraz więcej głosów, by tak jak w krajach zachodnich szczepić dzieci od trzeciego czy czwartego miesiąca. U nas obowiązuje ciągle model z bloku wschodniego. Zresztą Polska to wraz z Rumunią i Bułgarią jedyne kraje w Europie, w których wciąż obowiązują tak liczne szczepienia dzieci w pierwszej dobie życia.

– Powtórzę: my nie uważamy się za antyszczepionkowców. Nie chcemy odbierać wyboru nikomu, kto chce szczepić dzieci. Nie mamy ambicji, żeby przekonać maksymalną liczbę rodziców do rezygnacji z tej formy zapobiegania chorobom. Jednak chcemy pełnej informacji, żeby rodzic tych wyborów, które podejmuje, był rzeczywiście świadom. I żeby był poinformowany o ryzyku – mówi Justyna Socha. Stowarzyszenie wielokrotnie próbowało interweniować i u rzecznika praw pacjenta, i u rzecznika praw obywatelskich, bezskutecznie. Efektu nie przyniosły też prośby o interwencje w NIK. – Być może dzięki obecnej akcji w prokuraturze w końcu uda się nam postawić pytanie o to, kto jest odpowiedzialny za to, co się dzieje z naszymi dziećmi – mówi rzeczniczka Stowarzyszenia Stop NOP.

W marcu wstrzymano obrót serią jednej z popularnych szczepionek typu „pięć w jednej”. Przyczyną jest podejrzenie, że nie spełnia wymogów jakości. Rodzice dzieci, które przyjęły dawkę preparatu, są proszeni o obserwowanie dzieci i zgłaszanie lekarzom pierwszego kontaktu wszystkich problemów zdrowotnych.

Artykuł ukazał się w 13/2014 numerze tygodnika „Wprost”   

Izabela Smolińska

i.smolinska@wprost.pl

2100

 

 

 

 

Wprost.pl

Szczepionki kaleczą lub zabijają:

https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/category/szczepionki-zabijaja/

Reklama

Współczesne eksperymenty medyczne na polskich dzieciach: rtęć wstrzykuje się im bezpośrednio do mózgu. Rozkład państwa na przykładzie pism Ministerstwa Zdrowia (cz. 2) – Dr Jerzy Jaśkowski

death by vaccinationIan Larsen Gromowski (25.06.2007–10.08.2007) – przeżył 47 dni, ofiara szczepionki przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (WZW B, hepatitis B). Fot. iansvoice.org
Na marginesie cyrku medialnego z taśmami. Czy zauważyliście, Szanowni Czytelnicy, że wszelkiej maści komentatorzy czy blogerzy starają się usilnie zmienić temat? Wszystkie dyskusje skupiają się na taśmach, a nie na słowach: POLSKIE PAŃSTWO ISTNIEJE FORMALNIE. Powiedział to nie byle kto, ale jeden z ludzi najbardziej kompetentnych w tych sprawach, bo Minister Spraw Wewnętrznych. A on wie, co mówi – z racji funkcji, jaką sprawuje.

Żadna „opozycja” nie porusza tego tematu, a przecież, jeżeli polskie państwo istnieje formalnie, a mówi to minister tego rządu, to oczywistym jest pytanie, dlaczego mamy, jako społeczeństwo, płacić tym osóbkom?

Dlaczego mamy utrzymywać kilkadziesiąt tysięcy darmozjadów administracji państwowej? I ŻADNE BLOGI, SZEROKO GŁOSZĄCE WARTOŚCI PATRIOTYCZNE, NAWET NIE ZAJĄKNĄ SIĘ O TYM PROBLEMIE. DLACZEGO? PT. CZYTELNIKU, MUSISZ SAM SOBIE ODPOWIEDZIEĆ, CZY MINISTER MIAŁ RACJĘ i jakie są dla ciebie wnioski z tego stwierdzenia, na przykład odnośnie brania udziału w cyrku, zwanym wyborami.

http://www.dlapolski.pl/wierze-ministrowi-sienkiewiczowi-ze-panstwo-polskie-istnieje-formalnie

Przechodząc do tematu pisma Ministerstwa Zdrowia, potwierdzającego powyższą tezę. Zawsze powtarzałem studentom, że wiara dotyczy religii, a w medycynie powinna dominować wiedza. Niestety, jak widzimy w życiu codziennym, w medycynie coraz bardziej dominuje „wiara”, a nie wiedza. Typowym przykładem jest pismo Ministerstwa Zdrowia, podpisane przez p. Cezarego Rzemka, podsekretarza stanu w tym Ministerstwie. Pan ten zapomniał, że od 1997 roku można się odwoływać bezpośrednio do zapisów Konstytucji, nie zwracając uwagi na rozmaitej maści, mniej lub bardziej tajne procedury, zmieniające lekarzy w trybiki maszyny big-farmu, czyli sprzedawców wszelkiego rodzaj procedur.

Aktualnie typowym takim przykładem jest nagonka na pana prof. Bogdana Chazana za jego odmowę wykonania ministerialnej procedury. Gdyby on jednak tę procedurę wykonał, to prawdopodobnie byłby oskarżony o współudział w „nielegalnym interesie” uśmiercania ludzi. Jak wiadomo, płody takie są potrzebne przemysłowi kosmetycznemu czy spożywczemu. Czyli, jak nie kijem, to pałką.

Jak podałem w części pierwszej, artykuł 31. Konstytucji RP brzmi:

„Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa, lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw”.

Natomiast art. 39. Konstytucji RP mówi wprost:

„Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody”.

Otóż, bez wątpienia, podawanie dzieciom szczepionek w pierwszej dobie, czy nawet w pierwszym roku życia, jest eksperymentem.

Wyjaśnienie dla Czytelnika nie obeznanego z biologią i medycyną, dlaczego szczepienie tak młodych organizmów jest typowym eksperymentem i dlaczego w literaturze światowej porównuje się te zabiegi do eksperymentów słynnego doktora Mengele z obozów koncentracyjnych.

Po pierwsze: nie wykonuje się żadnych badań potwierdzających, lub zaprzeczających, posiadaniu przez dziecko tzw. wrodzonej odporności. Każde dziecko otrzymuje z krwią matki pewien zasób przeciwciał. Niestety, z uporem godnym lepszej sprawy konsultanci rządowi i różnego rodzaju eksperci medialni pomijają ten podstawowy fakt milczeniem. Można tutaj podać konsultantów z neonatologii, pediatrii czy gastrologii itd. w osobie prof. Andrzeja Radzikowskiego.

Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak postępują, może z niewiedzy, a może inne są motywy ich działania. Mało tego, żaden z obecnych profesorów pediatrii nie protestuje przeciwko takiemu barbarzyństwu.

Jeśli bowiem niemowlak posiada przeciwciała przeciwko danej chorobie, to przeciwciała te będą zwalczały dopiero co wstrzyknięty zarazek, czyli powstaje normalna choroba. Każdy student medycyny już od 3. roku wie, że z mlekiem matki niemowlak uzupełnia swój zasób przeciwciał. Trwa to przeważnie do 6-9 miesiąca życia. Czyli podawanie w tym okresie jakiejkolwiek szczepionki jest normalnym błędem medycznym. Albo mówiąc wyraźniej, jest działaniem na szkodę pacjenta.

Twierdzę z całą odpowiedzialnością, że jest to działanie na szkodę niemowlaka, ponieważ nie wykonano wcześniejszych badań, które mogłyby powiedzieć, czy szczepienie jest potrzebne, czy też nie. Jednocześnie nie prowadzi się żadnych badań, jakie powinny być prowadzone w czasie eksperymentu. To znaczy, nie ma prac oceniających, co się z takimi dziećmi dzieje w ciągu następnych 10, czy 20 lat; czy chorują częściej, na jakie choroby itd.

Tak więc Ministerstwo popełnia pospolity grzech zaniedbania. Na całe szczęście, w innych krajach takie badania się przeprowadza i możemy wykazać, że dzieci szczepione chorują wielokrotnie częściej, aniżeli dzieci nieszczepione.

http://www.fda.gov/downloads/BiologicsBloodVaccines/Vaccines/ApprovedProducts/UCM305079.pdf

http://nsnbc.me/2013/05/08/bill-gates-polio-vaccine-program-caused-47500-cases-of-paralysis-death/

http://www.pzh.gov.pl/przeglad_epimed/56-4/564_01.pdf

Dlaczego tej powszechnej wśród specjalistów wiedzy nie posiadają współpracownicy podsekretarza stanu? Musisz sobie także na to pytanie sam odpowiedzieć, Drogi Czytelniku. Chyba, że założysz, że ktoś wpuścił pana wiceministra w przysłowiowe pokrzywy.

W związku z faktem, że lekarzy przymusza się do tych procedur, strasząc karami finansowymi, całą odpowiedzialność za prowadzenie tego rodzaju nieudolnych eksperymentów spada na urzędników Ministerstwa Zdrowia i podległe mu instytucje.

Pomimo, że od 30 lat głosi się hasło medycyny opartej na dowodach, urzędnicy Ministerstwa wciąż ignorują wszelkie dowody na szkodliwość szczepionek.

Zalecają szczepienie dzieci przeciwko grypie, pomimo faktu, że szczepionka ta zawiera rtęć w koncentracji 25 000 razy większej, aniżeli dopuszczalne stężenie rtęci w wodzie pitnej. I tę rtęć wstrzykują bezpośrednio do mózgu dzieci – pomimo powszechnej wiedzy studenckiej, że bariera krew–mózg do 3. roku życia jest niestety przepuszczalna dla toksyn.

mercury vaccine

Tak więc dwa podstawowe warunki nielegalnego eksperymentu zostały spełnione. Gwoli przypomnienia powtórzę je:

1. Nie bada się odporności – obecności przeciwciał u niemowlaka przed szczepieniem.

2. Nie wykonuje się żadnych analiz u dzieci przed szczepieniami. Po prostu traktuje się dzieci jak stado baranów, którym należy za wszelką cenę, łącznie z karaniem rodziców, wstrzyknąć coś, czego skład chemiczny nie jest podawany. Wystarczy sprawdzić to na stornie tzw. Narodowego Instytutu Zdrowia

Pomimo tego wstrzykuje się dziecku zarówno drobnoustroje, jak i toksyny: formaldehyd, rtęć, aluminium, Polisorbat 80 i wiele innych.

Co powoduje aluminium, świat medyczny wie od co najmniej ćwierć wieku:

Aluminium w szczepionce jest neurotoksyną uszkadzającą synapsy w mózgu.

Aluminium wspólnie z rtęcią zawartą w szczepionkach zwiększa wielokrotnie toksyczne działanie na mózg. Tak jest w szczepionkach przeciwko grypie.

Aluminium u osób starszym przyspiesza demencje mózgu oraz chorobę Alzheimera.

Aluminium ma niekorzystny wpływ na ekspresję genów, które wpływają na układ nerwowy i mogą być przyczyną nadciśnienia samoistnego. Obserwuje się występowanie nadciśnienia tzw. samoistnego w coraz młodszym wieku.

Aluminium wpływa na powstawanie raka piersi. Wysoki poziom aluminium jest związany z zaburzeniami chorób nowotworowych. Występuje w takich przypadkach wysoki poziom cytokin zapalnych oraz innych substancji pro-zapalnych

Aluminium powoduje zaburzenia neurologiczne oraz makrofagię myofasciitis.

Aluminium jest wydalane przez nerki w sposób ograniczony. Niewydalone aluminium posiada powinowactwo do odkładania się w komórkach śródbłonka naczyń mózgowych, synapsach, co zaburza przekazywanie informacji, a klinicznie objawia się zaburzeniami funkcji poznawczych.

Aluminium w większej dawce powoduje aż trzykrotne zwiększenie ryzyka występowania cukrzycy.

Udowodniono związek aluminium z rakiem piersi u kobiet.

Aluminium zakłóca wiązanie estrogenów, podstawowych hormonów kobiecych

Na wszelki wypadek nie badano wpływu aluminium na rozrodczość tak zatruwanych dzieci płci żeńskiej.

Tabela pokazuje zawartość trucizn w wybranych szczepionkach.

Nie śledzi się skutków takiej działalności. Żadna z dziewcząt szczepionych przeciwko brodawczakowi nie odstała dokumentu, potwierdzającego rodzaj szczepionki i jej skład chemiczny. Żadna szkoła nie prowadzi dokumentacji szczepionych dzieci. Żadne dziecko nie miało badań, czy już nie posiada tego wirusa. Jest to więc działanie na szkodę młodego organizmu. Ministerstwo nie dysponuje żadnymi pracami naukowymi, zezwalającymi na tego rodzaju działania. Trudno się zresztą temu dziwić, jeżeli za ekspertów przyjmuje się np. prof. mgr Lidię Brydak czy prof. Andrzeja Radziszewskiego.

Przykładem konkretnym jest zalecane stosowanie szczepionek przeciwko brodawczakowi ludzkiemu, pomimo faktu i powszechnej wiedzy u ekspertów, że:

Po pierwsze, szczepionka ta niczemu nie zapobiega. Praktycznie 99% zakażeń leczy się samoistnie. Hasło reklamowe, że jest to szczepionka zapobiegająca rakowi, nigdy nie zostało udowodnione i nawet teoretycznie będzie to można udowodnić dopiero za 30 lat. Przy braku dokumentacji tych chorych, będzie to jednak niemożliwe.

Poza tym nie prowadzi się badań, czy dziecko nie jest już zakażone brodawczakiem, pomimo faktu, że w takim przypadku szczepienie jest zakazane.

I wreszcie, stosuje się tą szczepionkę w sytuacji powszechnej wśród specjalistów wiedzy, że 60 % wszystkich zgłoszonych zgonów związanych że szczepieniami dotyczy szczepionki Gardasil.

Dlaczego więc Ministerstwo nie tylko dopuszcza do sprzedaży w Polsce tego rodzaju preparaty, ale jeszcze zachęca i wydaje zgodę samorządom na szczepienia? Kolejne pytanie, na które musisz sobie sam, Czytelniku, odpowiedzieć.

Podobnie wygląda sprawa ze szczepieniami przeciwko WZW B. W USA zanotowano w sumie już ok. 1500 zgonów po szczepieniu WZW B. Jest to rzadka choroba u noworodków. W USA na 3 900 000 urodzeń zanotowano tylko 54 przypadki żółtaczki B. Ale zaszczepiono prawie 4 miliony niemowląt. Jeżeli w POlsce proporcje są podobne, to przy ok. 300 000 urodzeń rocznie, jest ok. 5-6 przypadków zachorowań. Ale z kasy społecznej do prywatnych kieszeni wypływa ok. 30 000 000 złotych rocznie. Jest się więc o co bić, nieprawdaż? I trzeba gnębić tych rodziców, którzy nie szczepią dzieci.

Najciekawsze jest to, że pan Cezary Rzemek jest z wykształcenia ekonomistą, mającym pilnować kasy Ministerstwa, a tutaj widać, jak lekką rączką wypuszcza do prywatnych firm miliony.

O tym, że szczepienie dzieci jest jednym wielkim eksperymentem, najlepiej świadczy brak jakichkolwiek instrukcji dla lekarzy, co należy robić, jeżeli wystąpią powikłania. Zauważ, Szanowny Czytelniku, że Ministerstwo poprzez swoje procedury ingeruje w sposób leczenia, sprowadzając lekarzy do trybików w maszynie. Ale w przypadku występowania powikłań, zachowuje dziwną bierność. Aby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów.

Sam producent stwierdza, że po najczęściej stosowanej szczepionce u dzieci mogą wystąpić takie powikłania jak: drgawki, przeraźliwy krzyk, wybrzuszenie ciemiączka itd. W takiej sytuacji niezbędne jest wykonanie analizy krwi na białko stanu zapalnego CRP i wykonanie EEG, czyli badania mózgu, w celu wykluczenia stanu zapalnego.

Proszę o mail od matki, jeśli jakikolwiek lekarz w ogóle opisał w badaniu stan ciemiączka u dziecka z powikłaniem poszczepiennym. Albo wykonał EEG.

Dr Jerzy Jaśkowski

jerzy.jaskowski@o2.pl

Czytaj również:

Kolejne szczepionki wycofane z obiegu…

Vaccine_Baby_DanHatton_Flickr

Rok temu media obiegła informacja o wycofaniu dwóch serii szczepień z kalendarza obowiązkowego – Tripacel, seria C4007 AK i Euvax B UFA 12001. Okazuje się, że Główny Inspektorat Farmaceutyczny zdecydował o wycofaniu z obrotu szczepionek, które są podawane zaraz po porodzie w szpitalu. Jest to seria szczepionek przeciw gruźlicy BCG 10, produkcji Biomed-Lublin oraz szczepionki Pentaxim przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi i poliomyelitis.

Tak jak w poprzednich przypadkach zaniepokojenie Głównego Inspektora Farmaceutycznego wzbudził wygląd preparatu, na który składa się proszek i rozpuszczalnik. Według badań zaraz po zmieszaniu nie odpowiada specyfikacji, tj. szczepionka nie spełnia wymagań jakościowych ze względu na brak jednorodnej zawiesiny. Lek z obrotu zdecydował się też wycofać producent szczepionki.

Natomiast 20 marca Główny Inspektorat Farmaceutyczny wstrzymał też handel i zastosowanie ww. szczepionki Pentaxim przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi i poliomyelitis. Jest ona przeznaczona dla najmłodszych dzieci. Przyczyną jest także podejrzenie o braku spełnienia norm jakościowych przez produkt firmy Sanofi Pasteur SA  z Francji.

Zastanawiające jest to, że coraz częściej z rynku farmaceutycznego znikają kolejne szczepionki, i te które są stosowane, różnią się od wycofanych tym, że jeszcze wolno je aplikować. Fakt, że odbywa się to w taki sposób, jakby celem było jak najszersze wstrzymanie informacji na te tematy, można założyć, że wygląda to tak, jakby próbowano zatuszować „ciche” eksperymenty na dzieciach, czynione przez tak zwaną „służbę zdrowia”.

Lekarze nie informują o ryzyku powikłań poszczepiennych, dlatego rodzice nie wiążą przeróżnych objawów ze szczepieniami. Gdy któryś z nich odważnie i przezornie zapyta o możliwość negatywnych odczynów, większość lekarzy patrzy na rodziców jak na przybyszów z obcej planety. Krytyka szczepionek wykracza poza umysłowe zdolności pojmowania zajmujących się nami konowałów.

Niepożądany odczyn poszczepienny może wystąpić do 4 tygodni od podania preparatu, a nawet później. Tymczasem lekarze mają obowiązek zgłaszania każdego przypadku o podejrzeniu niepożądanych odczynów poszczepiennych do sanepidu. Celowo tego nie robią, choć za takie zaniechanie grozi im za to kara grzywny. Jakoś do tej pory żaden lekarz takiej grzywny w Polsce nie otrzymał – w przeciwieństwie do rodziców, którzy decydują się nie podać szczepionki wedle wytycznych kalendarza szczepień. Dopiero niedawno okazało się, że sanepid w Polsce bezprawnie nakłada grzywny pieniężne na osoby, które nie zaszczepiły dziecka w wyznaczonym terminie.

Tak się składa, że dzisiaj (2 kwietnia) jest Międzynarodowy Dzień Autyzmu. To tajemnicze schorzenie pojawiło się dopiero w XX wieku i dziwnie wiąże się z podawaniem dzieciom szczepionki MMR, czyli kombinowanej na świnkę, odrę i różyczkę. Istnieją liczne badania wskazujące, że to MMR wywołuje autyzm i tzw. syndrom cieknącego jelita. Rodzice, którzy szczepią dzieci tym preparatem nie mają świadomości, że zdrowiem swojego potomka grają w rosyjską ruletkę.

Należy sobie też zadać pytanie, dlaczego w Polsce, mimo najwyższej w Europie tzw. wyszczepialności, dzieci szczepione wciąż zapadają na różyczkę, gruźlicę, koklusz, odrę. Ogłupienie społeczeństwa jest tak wielkie, że nie przyjdzie im do głowy, że szczepionki te po prostu nie działają, tylko uznają, że to przez innych rodziców, którzy nie zaszczepili swoich dzieci. Skoro jednak jest tyle dowodów na to, że szczepienia nie są skuteczne, to czy to możliwe, że narzuca nam się je dla innych celów?

ZmianyNaZiemi.pl

***

Lekarze nie informują o ryzyku powikłań poszczepiennych.

***

Rodzice nie wiążą przeróżnych objawów chorobowych swoich dzieci ze szczepieniami.

***

Krytyka szczepionek wykracza poza umysłowe zdolności pojmowania zajmujących się nami konowałów.

***

Szczepionka MMR powoduje autyzm i tzw. syndrom cieknącego jelita.

***

Sanepid w Polsce bezprawnie nakłada grzywny pieniężne na osoby, które nie zaszczepiły dziecka w wyznaczonym terminie.

***

Dlaczego w Polsce, mimo najwyższej w Europie tzw. wyszczepialności, dzieci szczepione wciąż zapadają na różyczkę, gruźlicę, koklusz, odrę?

***

Ogłupienie społeczeństwa jest tak wielkie, że rodzicom nie przychodzi do głowy, że szczepionki te po prostu nie działają, tylko uznają, że choroby roznoszone są przez nieszczepione dzieci.

 

***

Więcej o śmiercionośnych szczepionkach czytaj na:

https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/category/szczepionki-zabijaja/

Głośny wykład doktora Jerzego Jaśkowskiego dla PrisonPlanet.pl :