Wszyscy widzą, że upadku PiS-u nie da się już powstrzymać, więc dr Jan Kulczyk szykuje się powoli do hucznego powrotu na ojczyzny łono?…
TAW
Wszyscy widzą, że upadku PiS-u nie da się już powstrzymać, więc dr Jan Kulczyk szykuje się powoli do hucznego powrotu na ojczyzny łono?…
TAW
6 czerwca 2016 r. Edyta Sieczkowska, jedna z byłych współpracownic Jana Kulczyka, negocjatorka w jego interesach w Dubaju, podczas nadawanego na żywo w Polsacie programu „Państwo w Państwie” powiedziała: „My tu wszyscy płaczemy nad zabitymi dziećmi, a ja błagam Polaków i media 7 lat o pomoc. Mnie pan Kulczyk z Bali lub z piekła zastrasza. My mamy telefony. Ja chcę żyć i moje dziecko. (…) Nikt nam w Polsce nie pomógł”.
Dokładną relację o kulisach robienia interesów przez Jana Kulczyka Edyta Sieczkowska zdała dziennikarzowi Michałowi Rachoniowi w czasie swojego protestu głodowego pod siedzibą Kulczyk Holding SA w Warszawie:
W grudniu 2015 r. doradca prezydenta Andrzeja Dudy prof. Andrzej Zybertowicz, specjalista od tajnych służb, w radiowym wywiadzie również dał publiczny wyraz wyraz swojej niewiary w śmierć polskiego biznesmena. Rozmówca Rafała Ziemkiewicza w prowadzonej na antenie Radia Plus audycji „Plusy Dodatnie Plusy Ujemne” stwierdził:
Oligarcha Number One niedawno zmarł, albo raczej, być może żyje sobie gdzieś na Bali pod innym nazwiskiem…
18 maja 2016 r. wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin w rozmowie z dziennikarzem TVP1 informację o śmierci Jana Kulczyka nazwał „oficjalną”:
Nie żyje, przynajmniej taka jest wersja oficjalna, Jan Kulczyk. Przyszłość pokaże, czy w tej sprawie nie ma jeszcze jakiegoś drugiego dna.
Dopytywany przez dziennikarza, aby wyjaśnił, co ma na myśli, wicepremier kontynuował:
Nie mam żadnej wiedzy na ten temat jako minister, ale jako obywatel zadaję sobie pytanie, jak to się dzieje, że najbogatszy Polak jedzie na operację serca w zwykłym miejskim szpitalu w Wiedniu, a nie w jakiejś bardzo ekskluzywnej klinice, gdzie byłby otoczony wyjątkowo dobrą opieką. Ale zostawmy ten temat, jest jeszcze dużo zagadek do wyjaśnienia, wielu na pewno nie uda się wyjaśnić.
Portal Polska Bez Cenzury utrzymuje, że oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego potwierdzili jego dziennikarzom, iż są w posiadaniu dwóch notatek z rozmów z informatorami, którzy wskazują, że Jan Kulczyk sfingował własną śmierć i żyje.
Wbrew twierdzeniom naszych polityków mają to być kraje bliższe Europie niż Bali. W jednej notatce informator, jako miejsce przebywania doktora wskazuje Cypr. Cała sprawa jest bardzo zagmatwana, a rodzina organizując błyskawiczny i pełen tajemnic pogrzeb, bynajmniej nie sprzyjała przecięciu spekulacji
– konkluduje portal.
Publicysta tygodnika „W Sieci” Marek Król sprawę pooperacyjnych komplikacji zdrowotnych Jana Kulczyka komentuje w sposób dość jednoznaczny:
To zaskakujące, ponieważ nawet po drobnych zabiegach stosuje się pewne środki, które zapobiegają zakrzepom, i wielu lekarzy, z którymi rozmawiałem, dziwiło się, jak to mogli austriaccy lekarze w tak wyśmienitej klinice, na oddziale vipowskim, zapomnieć o podaniu tych środków i dopuścić do zakrzepu tętnicy płucnej. Teraz są kolejne jakieś domniemania, natomiast powiem tak: jakbym miał wybierać, na miejscu Jana Kulczyka, to wybrałbym taki termin śmierci, bo lepszego momentu nie można było znaleźć.
Materiał Telewizji Republika o tajemnicy śmierci Jana Kulczyka:
<https://youtu.be/y6W7kVrJWOQ?t=2m55s
Redaktor Stanisław Janecki na łamach portalu wPolityce.pl, zwracając się do przedstawicieli polskiego wywiadu i kontrwywiadu, już w dniu ogłoszenia informacji o śmierci Jana Kulczyka pisał:
Czy z całą pewnością można wykluczyć jakieś celowe działanie kogokolwiek? (…) Przyjmuję do wiadomości oficjalną wersję, ale lepiej dmuchać na zimne, niż coś zaniedbać czy bezradnie stanąć przed faktami dokonanymi.
Blogerka Irena Szafrańska napisała na Twitterze:
Miliarderzy nie umierają śmiercią naturalną wskutek przebytych operacji.
Dziennikarz śledczy Cezary Gmyz na Twitterze:
Powikłania po operacjach się zdarzają. Zwłaszcza po operacjach służb specjalnych.
Piotr Bocian, grabarz z cmentarza na poznańskiej Nowinie (2016):
Rok temu mieliśmy na naszym cmentarzu pogrzeb Jana Kulczyka, najbogatszego Polaka. Cmentarz był zamknięty, mnóstwo ważnych osób, borowcy. Pochówkiem zajmowała się zewnętrzna firma, ale jak ochroniarze Kulczyka nieśli ciało z kaplicy do grobu, to pomogliśmy im nałożyć trumnę na ramiona. To było naprawdę duże wydarzenie.
Wojciech Sumliński, dziennikarz śledczy, nie ma wątpliwości, że Jan Kulczyk żyje, ale na swoje przeświadczenie, które nabył po licznych rozmowach z ludźmi służb, nie ma na razie żadnych dowodów:
Ilekroć pytałem ludzi służb o doktora Jana, czyli Jana Kulczyka, to nikt z tych ludzi nie wierzy w to, że on nie żyje. Natomiast jak pytam o coś więcej, o coś, co byłoby punktem zaczepienia, to albo są informacje wymijające, albo niepewne, albo na zasadzie…, że trudno to nawet nazwać jakimś końcem końca nitki, czyli taka zabawa na zasadzie gonimy króliczka, ale go nie łapiemy. Nikt w to nie wierzy z ludzi służb, takich jak Tomek Budzyński czy inni, z którymi rozmawiam, każdy na pytanie o śmierć Kulczyka tylko się uśmiecha i odpowiada w takim duchu, że [Jan Kulczyk] żyje, że żyje, że nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ale nie mówiłem nawet o dowodach, lecz choćby przesłankach, takich troszkę twardszych, to już tego nie zdobyłem. Więc na pewno byłaby to ciekawa historia: jeżeli ci wszyscy rozmówcy mają rację, mają słuszność, to to by dopiero była niesamowita historia – pokazanie tego całego mechanizmu, jaki się zdarzył wokół tego, co wykreowano na śmierć Kulczyka, to by dopiero było coś! Natomiast musi być przynajmniej jakiś koniec nitki w ręku. Ja takiego końca na dzisiaj nie mam, ale to nie znaczy, że nie będę miał. Czasami tak jest, że gdzieś człowiek szuka, gdzieś się rozgląda, gdzieś rozmawia – i nagle coś wejdzie w ręce, co stanie się tym końcem nitki. Na pewno chcielibyśmy z Tomkiem się tym zająć, bo pokazanie od początku do końca, od wykreowania tego człowieka na tego, kim był, czyli wizjonera polskiego biznesu (chociaż wiemy tak naprawdę, co robił, że był wtyką służb specjalnych, dzięki którym dorobił się majątku, potem się tym dzielił, począwszy od operacji Warta i Bank Śląski, Zielone Bingo, gdzie kupił te akcje za bezcen, a one błyskawicznie poszybowały w górę; dopuszczono tylko takich jak on do kupna akcji Warty i Banku Śląskiego i w ten sposób zarobił pierwsze dziesiątki milionów dolarów, takie naprawdę duże pieniądze; a później takich operacji było mnóstwo przy udziale Czempińskich i innych, choćby prywatyzacja Telekomunikacji Polskiej), pokazanie tego wszystkiego od początku do końca, pokazanie tego świata, w którym uczestniczył, i pokazanie wreszcie tej puenty z tą wykreowaną śmiercią, to byłoby coś! Natomiast nie mam w tej chwili niczego, co nazwałbym dowodem na to, że doktor Jan żyje.
Marcin Rola, dziennikarz telewizji wRealu24:
Wracam do towarzysza Kulczyka. Zmarło mu się parę lat temu, pamiętacie o tym, tam w Poznaniu wielki pogrzeb i tak dalej… Jechała limuzynka, oczywiście nikt ciała nie pokazał, ale… Gdzie on tam był? W Wiedniu robił jakąś tam…, jakiś zabieg był, coś tam…, taka jakaś prowizorka.
Się zmarło.
Kto w to wierzy?
Jełop. Jełop.
W mojej opinii – wiecie, nie jestem jakimś super zwolennikiem teorii spiskowych, ale istnieje coś takiego jak teoria spiskowa dziejów – tacy ludzie jak Kulczyk nie umierają ot tak. Nie, nie umierają ot tak. Człowiek, którego stać na to, żeby sobie kupić wyspę na Karaibach, albo i lepiej: tam zamieszkać; zrobić sobie operację plastyczną, cokolwiek, jak się robi w Stanach ze świadkami koronnymi (prawdziwymi świadkami koronnymi – nie to, co u nas, w tym naszym grajdole), nie umiera ot tak.
Nigdy nie wierzyłem w to, że Jan Kulczyk zmarł i szczerze, jestem święcie przekonany, że żyje i ma się świetnie. Po prostu został „ewakuowany”, ponieważ najprawdopodobniej… Zobaczcie, Polacy muszą się wszystkiego domyślać… […].
Nie wierzę w to, że ten człowiek nie żyje. Jestem święcie przekonany, że ten człowiek żyje.
<https://youtu.be/Hi_OoctanAE?t=9m46s
Śmierć Jana Kulczyka od początku budzi wiele kontrowersji. Jan Kulczyk żyje i ma się dobrze? Biznesmen zakpił z PiS-u? Pisowski rząd oraz służby doskonale zdają się o tym wiedzieć, ale nie mogą nic zrobić, gdyż Jan Kulczyk jest chroniony przez jeszcze inne „służby”?
Oliwa sprawiedliwa…
TAW
Rozmowy są bardzo obszerne, dziennikarze wybrali z nich tylko wątki związane z prywatyzacją spółki Ciech S.A., do której przekonywał Jan Kulczyk, posługując się różnymi metodami „nacisku” na ministrów rządu Tuska i prominentnych polityków Platformy.
Wynika z nich, że czołowi politycy Platformy byli dosłownie „na zawołanie” najbogatszego Polaka, przynosili poufne informacje na temat procesu prywatyzacji tej spółki Skarbu Państwa, do tego stopnia szczegółowe, że jego ludzie mogli rozmawiać z innymi potencjalnymi nabywcami tej firmy, aby nie przeszkadzały w jej przejęciu.
Tuż przed wybuchem wspomnianej afery taśmowej na początku czerwca 2014 roku resort skarbu wyraził dosyć nagle zgodę na odsprzedanie będącego w jego posiadaniu pakietu kontrolnego akcji CIECH S.A. (około 38%) po cenie 32,13 zł za jedną akcję na rzecz jednej ze spółek Holdingu Jana Kulczyka, KI Chemistry (sumarycznie Skarb Państwa uzyskał z tej transakcji 619 mln zł od inwestora i 22,5 mln zł wcześniej wypłaconej dywidendy).
Transakcja odbyła się w wyniku ogłoszonego przez tę spółkę w marcu 2014 roku wezwania do sprzedaży blisko 34,8 mln akcji CIECH S.A. (66% wszystkich akcji) po 29,5 zł za jedną akcję.
3. Przypomnijmy także, że po ujawnieniu w połowie marca 2015 roku przez szefa CBA, że przekazał Prokuraturze Okręgowej w Warszawie kolejne 11 nagrań z podsłuchanymi rozmowami polityków i biznesmenów, a także w związku z opublikowaniem przez TV Republika w połowie lutego tego roku treści meldunków operacyjnych składanych przez osobowe źródła informacji agentom tego Biura, do akcji wkroczyła Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.
Zażądała ona od Prokuratury Okręgowej materiałów dotyczących prywatyzacji CIECH S.A. na rzecz firmy Jana Kulczyka, w tym w szczególności treści rozmowy pomiędzy wiceministrem Skarbu Państwa Rafałem Baniakiem a lobbystą i przyjacielem wielu prominentnych polityków Platformy, Piotrem Wawrzynowiczem.
Z materiałów CBA ponoć wynika, że to symboliczne podniesienie ceny zakupu akcji przez inwestora było przeprowadzone po to, aby „zamydlić oczy” przyszłym kontrolerom tej transakcji i przy okazji opinii publicznej, a przedstawiciele resortu skarbu za swoją uległość wobec inwestora zostali sowicie „wynagrodzeni pod stołem”.
4. Donald Tusk po wybuchu afery podsłuchowej i opublikowaniu części nagrań z udziałem prominentnych polityków Platformy sugerował nawet, że za aferą stoją służby zza naszej wschodniej granicy (podczas sejmowego wystąpienia w czerwcu 2014 roku mówił o scenariuszu pisanym cyrylicą), twierdził, że minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz wyjaśni te wątki do jesieni 2014 roku, później ewakuował się do Brukseli i zostawił ten cały „pasztet” swojej następczyni.
Ta przy rekonstrukcji rządu pozbyła się większości ministrów podsłuchanych w restauracji „Sowa i Przyjaciele” i Pałacyku Sobańskich, ale co jakiś czas ukazują się kolejne nagrania, a w nich nowe wątki dobitnie pokazujące, że politycy Platformy traktowali Polskę jak prywatny folwark.
Zdaje się, że tej partii trudno będzie uzyskać w tych wyborach nawet 20% poparcie.
Dr Zbigniew Kuźmiuk
kuzmiuk.blog.onet.pl
*Zbigniew Kuźmiuk – doktor nauk ekonomicznych, poseł na sejm RP obecnej kadencji, poseł do PE w latach 2004-2009, wcześniej marszałek województwa mazowieckiego, radny województwa mazowieckiego, minister-szef Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, wojewoda radomski, pracownik naukowy Politechniki Radomskiej.
Media donoszą, iż Jan Kulczyk zmarł w wyniku komplikacji po „drobnym zabiegu na serce”, jakiemu poddał się w Wiedniu. Poddając się zabiegom leczniczym, miliarderzy zawsze wybierają najlepsze kliniki i najlepszych lekarzy. Jeśli więc zabieg, jakiemu poddał się Kulczyk, był rzeczywiście drobny, to prawdopodobieństwo śmierci miliardera było bliskie zeru. Czy najbogatszy człowiek w Polsce został więc zamordowany?
Dlaczego klinika austriacka nie podała dotychczas medycznego komunikatu o przyczynie zgonu miliardera?
W podobnej sytuacji obowiązkiem każdej kliniki jest szybkie podanie medycznych przyczyn śmierci osoby takiego formatu jak Kulczyk, aby rozwiać wszelkie medialne spekulacje, wpływające na nastroje polityczne społeczeństwa.
Takie informacje dotychczas nie przedostały się do przestrzeni medialnej.
W posiadaniu Kulczyk Investment znajduje się 51,14% udziałów Ciech SA, jednej z największych firm chemicznych w Europie. O kontrolę nad tą spółką giełdową walczą od lat Rosjanie. Ponieważ grupa kontrolowana przez Ciech SA jest jednym z największych w Europie użytkowników rosyjskiego gazu, to przejęcie jej przez Rosjan gwarantowałoby na długie lata odbiór gazu z Gazpromu. Kulczyk blokował taką ewentualność.
W ostatnich dniach media donosiły o fiasku rozmów pomiędzy Rosją i Chinami w sprawie budowy gazociągów prowadzących z jamalskich złóż Gazpromu do Państwa Środka. Wstępna umowa miała obejmować zakup przez Chiny 30 mld sześciennych gazu rocznie przez 30 lat. Ratowałaby ona kondycję rosyjskiej spółki. Jej fiasko spowodowałoby to, że „być albo nie być” Gazpromu zależałoby od decyzji Kulczyka.W sytuacji patowej znalazłyby się również niemieckie koła gospodarcze, uwikłane w gazociąg Nord Stream, któremu patronował były kanclerz Niemiec, Gerhard Schroeder.
Córka Kulczyka, Dominika, jest prezesem zarządu Polsko-Chińskiej rady Biznesu. Czy miliarder mógł mieć wpływ na próby zerwania negocjacji pomiędzy Rosją i Chinami? Warto dodać, że działalność Kulczyk Investment była również skoncentrowana na wspólnych przedsięwzięciach z szejkami arabskimi z Dubaju.
W 2014 roku Waldemar Pawlak jako prezes Fundacji Polski Kongres Gospodarczy zorganizował konferencję Invest In China 2014, której moderatorem była Dominika Kulczyk.
Po śmierci Kulczyka status polskiego przemysłu chemicznego, strategicznej gałęzi europejskiej gospodarki, zmienia się o 180 stopni. To, czy Ciech zostanie wysprzedany Rosjanom, będzie zależało od spadkobierców miliardera. Jeśli tak, to na długie lata zostaniemy poddani zmasowanej infiltracji przez rosyjskie służby szpiegowskie.
Wojciech Krysztofiak
Trzeba kilka pytań zadać, tym bardziej że wedle wersji jaką podano, wszystko zdarzyło się w Wiedniu, nocą, w dość zagadkowych okolicznościach. Te pytania trzeba zadać przede wszystkim służbom polskiego wywiadu i kontrwywiadu. I nie dlatego, żeby wywoływać niezdrowe sensacje, lecz z powodu tego, iż to jest jak najbardziej właściwy adresat.
Jest oczywiste, że interesami w strategicznych dla państwa polskiego sektorach, zderzającymi się z interesami innych krajów, np. Rosji, Ukrainy, Niemiec czy państw arabskich, zajmują się służby wywiadu i kontrwywiadu. O tym, że się zajmują i że nie jest to żadna sensacja, tylko praktyka typowa w wielu krajach ze względu na wagę spraw, przekonaliśmy się już w październiku 2004 roku. Wtedy ujawniono kulisy spotkania w Wiedniu Jana Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem, o którym bardzo głośno było w Polsce pod koniec 1995 r. podczas tzw. afery Olina.
Dowiedzieliśmy się wtedy, że spotkanie w Wiedniu było monitorowane przez Agencję Wywiadu. Ujawniono wówczas istnienie notatek oficera polskiego wywiadu, który działał w stolicy Austrii, szefa Agencji Wywiadu w czasie, gdy doszło do spotkania Zbigniewa Siemiątkowskiego oraz ówczesnego szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (cywilnego kontrwywiadu) Andrzeja Barcikowskiego. Spotkanie znalazło się pod obserwacją wywiadu, bo w jego trakcie poruszano kwestie dotyczące np. prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej, strategicznej spółki skarbu państwa, czym był zainteresowany m.in. rosyjski Łukoil. Nie ma nic dziwnego w tym, że funkcjonariusze Agencji Wywiadu rozmawiali później o tym spotkaniu także z Janem Kulczykiem.
Służby polskiego wywiadu i kontrwywiadu rutynowo osłaniają strategiczne interesy państwa, szczególnie w sektorze energetycznym. Nie jest też żadną tajemnicą, że te służby osłaniają też interesy polskiego prywatnego biznesu, jeśli w grę wchodzą sektory energetyczny, paliwowy czy chemiczny. Taka jest rola wywiadu i kontrwywiadu, i to nie tylko w Polsce.
Jan Kulczyk działał w strategicznych sektorach, ważnych dla polskiego państwa i „osłona” czy monitoring wywiadu i kontrwywiadu nie są w tym wypadku żadną sensacją. Tak jak nie jest sensacją podobne działanie służb wobec prywatnego biznesu w Niemczech, Francji bądź Wielkiej Brytanii. Jest też oczywiste, że „opiece” kontrwywiadowczej i zainteresowaniu wywiadu podlegają nie tylko same interesy, ale i biznesmeni prowadzący strategiczne przedsięwzięcia. Powtarzam, w tym nie ma nic nienormalnego i sensacyjnego.
Służby polskiego wywiadu i kontrwywiadu rutynowo osłaniają strategiczne interesy państwa, szczególnie w sektorze energetycznym. Nie jest też żadną tajemnicą, że te służby osłaniają też interesy polskiego prywatnego biznesu, jeśli w grę wchodzą sektory energetyczny, paliwowy czy chemiczny. Taka jest rola wywiadu i kontrwywiadu, i to nie tylko w Polsce.
Jan Kulczyk działał w strategicznych sektorach, ważnych dla polskiego państwa i „osłona” czy monitoring wywiadu i kontrwywiadu nie są w tym wypadku żadną sensacją. Tak jak nie jest sensacją podobne działanie służb wobec prywatnego biznesu w Niemczech, Francji bądź Wielkiej Brytanii. Jest też oczywiste, że „opiece” kontrwywiadowczej i zainteresowaniu wywiadu podlegają nie tylko same interesy, ale i biznesmeni prowadzący strategiczne przedsięwzięcia. Powtarzam, w tym nie ma nic nienormalnego i sensacyjnego.
Warto przypomnieć, że Wiedeń od dziesięcioleci jest miastem, gdzie przecinają się interesy i wpływy wielu służb wywiadowczych. Jest to też miasto, gdzie swoje sprawy różne tajne służby załatwiają niekoniecznie w białych rękawiczkach. Nie zamierzam tu snuć żadnych teorii spiskowych, bo w obliczu śmierci byłoby to niestosowne. Stosowne i uzasadnione jest natomiast postawienie kilku pytań służbom polskiego wywiadu i kontrwywiadu:
W każdym demokratycznym państwie postawione wyżej pytania byłyby uzasadnione. I zostałyby zadane, gdyby odeszła postać tej rangi co Jan Kulczyk. Przyjmuję do wiadomości oficjalną wersję, ale lepiej dmuchać na zimne, niż coś zaniedbać czy bezradnie stanąć przed faktami dokonanymi.
Stanisław Janecki