
Franciszek rozmawiał z kilkudziesięcioma dziennikarzami na pokładzie samolotu lecącego z Seulu do Rzymu. Trwającą 1,5 godziny rozmowę zdominowały pytania o Irak, ale po nich przyszła kolej na dużo bardziej prywatne kwestie.
Pytany o to, jak radzi sobie z popularnością, papież mówił, że na początku był zatrwożony okrzykami „Francesco! Francesco!”. Prosił, aby je zamienić na „Chrystus! Chrystus!”. – Teraz widzę w tym ofiarność ludu Bożego. To forma wyrażenia przez ludzi radości z obecności Pana. A ja sam staram się żyć bardziej naturalnie niż wcześniej. W swoim wnętrzu próbuję myśleć o moich grzechach, moich błędach, nie pochlebiając sobie, bo wiem, że to nie potrwa długo. Dwa lub trzy lata, a potem… do domu Ojca [On the inside, I try to think of my sins and my errors not to flatter myself because I know it won’t last long. Two or three years and then (makes a sound and gesture) up to the house of the of the Father] – mówił zaskoczonym dziennikarzom.
Papież Franciszek wspomniał także o możliwości przejścia na emeryturę, gdy poczuje, że nie będzie dalej w stanie wykonywać swoich obowiązków. Mówił o tym pytany o kontakty z Benedyktem XVI. – Nawet jeśli nie spodoba się to teologom, musimy się przyzwyczaić do papieży emerytów – mówił.
– Jeszcze przed 70 laty instytucja biskupa emeryta wydawała się nie do przyjęcia. Tak jest i teraz z papieżem. Ale się przyzwyczaimy. Nawet jeśli człowiekowi dopisuje zdrowie, z wiekiem jednak maleje zdolność do podejmowania właściwych decyzji i dowodzenia Kościołem. Ciało odmawia posłuszeństwa i jest zmęczone. Benedykt XVI otwarł więc drzwi do nowych rozwiązań i nie widzę w tym niczego wyjątkowego – dodał.
Wspominał odwołaną wizytę w klinice Gemelli. – Faktycznie 10 minut przed wyjściem wszystko odwołałem. To był czas wytężonej pracy. Nie dałem rady. Muszę być bardziej ostrożny – wspominał.
Franciszek opowiadał, że na początku pontyfikatu „czuł się więźniem Watykanu”.
– Ale teraz mury runęły. Mimo to chciałbym bardzo móc wyjść samotnie na ulicę, wsiąść do autobusu, być z ludźmi, lecz to niemożliwe. Taka jest rzeczywistość. Ale na przykład mogę wreszcie sam jeździć windą! Tak, tak, bo na początku mi nie pozwalali – mówił.

Przyznał też, że ma „kilka nerwic”. Żartował, że rozprawia się z nimi, popijając yerba mate. – Jedną z nich jest zbyt duże przywiązanie do miejsca zamieszkania. Ostatni raz byłem na wakacjach poza Argentyną z jezuitami w 1975 roku! – mówił.

Rzymska korespondentka „Gościa Niedzielnego” opisuje, jak deklarację papieża przyjęli watykaniści. Według Andrei Torniellego z „La Stampy” „Franciszek nie pozwala już domniemywać, a wszelkim dziennikarskim insynuacjom postawił tamę, wyznaczając niemal precyzyjnie datę końca swojego pontyfikatu”.
Z kolei Jean Guenois z „Le Figaro” podkreśla, że papież „już dwukrotnie w dyskretny sposób wspominał o swojej abdykacji”. „Ale teraz ta kwestia jest jasna. Papież poda się do dymisji za trzy lata” – pisze Guenois na łamach „Le Figaro”. Obaj komentatorzy podkreślają, że Franciszek dwukrotnie przywołał „pokorną i odważną decyzję” swojego poprzednika.