Dokładnie rok temu na mojej bosej ścieżce przeszedł pół metra ode mnie Dziki Zając, kilka metrów wcześniej zatrzymując się i majestatycznie, bardzo powoli wykonując coś w rodzaju pokłonu… Ja też mu się pokłoniłem. Ceremonia powitania, jak na dzikie zwierzę, trwała dosyć długo, może nawet minutę. Później długo patrzył mi w oczy, jakby mnie skanując.

Następnie spokojnie przeszedł pół metra obok mnie. Odwróciłem się delikatnie za nim. Zatrzymał się mniej więcej po dziesięciu metrach, odwrócił się w moim kierunku, jeszcze raz długo patrzył mi w oczy, następnie spokojnie wszedł w pole.

Dopiero po roku jestem gotów, by to opisać w artykule, bo czuję, że dla kilku bardzo młodych istot w Polsce może to być ważne.

Wczorajszy rocznicowy Owad na moim kciuku zmotywował mnie, bym wrócił do tematu i otworzył nowy cykl osobistych spotkań Czytelników bloga z dzikimi Zwierzętami Mocy…

~ TAW

141 myśli w temacie “Łączenie się światów. Dzikie zwierzęta podchodzą coraz bliżej człowieka…

  1. Stałem metr od kuropatwy siedzącej na jajkach i nie uciekła. Innym razem skosiłem jej trawę nad głową i też nie odleciała. Plewię warzywa a one obok buszują w ziemniakach. Innym razem robiąc coś przy drzewkach, parenascie metrów dalej bawiły się dwa samce sarnie, sorki. Może mnie nie zauważały ale też coraz częściej mam podobne doświadczenia. W lesie też mi drogę czasem jakieś zwierze przejdzie.

    Wczoraj zbierałem stonkę w ziemniakach. Załamałem się i poszedłem uchlać. To o żabie, nietrzeźwy pisałem.
    Załamałem się bo wczoraj 4h i dziś 4h i to już 5ty raz w tym roku. Zbieram stonkę a ona przylatuje od sąsiadów. Syzyfowe prace. Co robić? Straszyłem że zacznę im ją odnosić, bo najpierw pozwalają by u nich się namnożyła a później gdy się porozłazi, u siebie wytróją. Więc zbieram ile daję radę a oprysku nie użyje.
    Zastanowił się ktoś co się dzieje z ptakami, które jedzą chrabąszcza stonkę? W jakich męczarniach umiera zatruty ptak?
    Jak byłem młody, miałem mądrą sukę Azę. Została otruta. Niedawno przeżywałem gdy kilka dni odchodził w męczarniach Misio. Teraz nie mam psa. Misio ciągle mi się śni. Ostatnio tak skakał we śnie uradowany jakby nie mógł się nacieszyć ze spotkania.

    No i dziś na kacu wstałem rano i poszedłem znów zbierać stonkę, by ptakom nie szkodzić i postanowiłem to wybaczyć. Nie wiem czy dzięki temu ale coś mi przyszło. Najpierw przypomniały mi się słowa z KC: „Nikt nie jest sam w doświadczaniu swoich myśli”
    Nie rozumiałem tego.
    Nasze myśli prowadzą do działania na poziomie formy a te działania zawsze oddziaływują na otoczenie. Takie np pryskanie stonki. Najpierw pozwala jej się przechodzić do sąsiada a później truje się ją i wszystkich wokoło. Ludzi, zwierzęta, powietrze, ziemię, może wodę.

    Druga rzeczy która mi przyszła a dla mnie ważna, to coś o wirusach.
    Pisaliście o tym, że to nie ciało lecz umysł choruje. Kiedy człowiek ma myśli których nie myśli razem z Bogiem, niewzorcowe myśli, wtedy następuje zakłócenie energetyczne objawiające się tzw chorobą ciała.
    Słyszałem nie raz, że kovid (mniejsza o to czy jest, czy nie) zabiera ludzi ze współistniejącymi chorobami. Czyli zabiera ludzi z nieoczyszczonymi umysłami z plew. Ludzi ci wybierają obłęd i wolą mieć rację niż się obudzić a kovid działa tu jak Boże sito, które oddziela takich ludzi, takich którzy nie chcą widzieć lub widzą a nie chcą zmienić swego zachowania, które szkodzi innym wokoło.
    Jeśliby to było prawdą, to pomyliłem się i to bardzo w sprawie koronowirusa i wypadało by Bogu za niego podziękować.

    1. Sławku, może to jest głupie z mojej strony, ale ja uważam, że nigdy nie należy się poddawać.
      Ja też nie uznaję i nie stosuję żadnej chemii z IG Farben, natomiast robię różne próby z naturalnych ziołowych wywarów, na owe szkodniki, takie jak Stonka.

      Ja nie mogę się porównywać do Twoich hektarowych upraw ziemniaków, bo ja w tym roku posadziłam tylko 50 szt ziemniaków, na tyle miałam miejsca w ogródku.

      Też pojawiła się Stonka obgryzająca mi wierzchnie pędy ziemniaków.
      Nagotowałam wywaru z wrotycza, cebuli i dodałam trochę mojego octu jabłkowego, tym przecedzonym wywarem tylko raz opryskałam moje poletko ziemniaczane, po dwóch dniach robactwo leżało na ziemi nie ruszając się.

      Ja wiem, że u Ciebie trzeba by tego wywaru bardzo dużo, ale tak podałam Ci do wiadomości, bo u mnie to zadziałało, a może ktoś tam kiedyś wykorzysta, wiem, że warto dzielić się sprawdzonymi sposobami walki z tymi, którzy z nami się nie liczą i zżerają wszystko jak leci. 🙂 🙂

      Miłego popołudnia i siły spokoju.

      1. AniuSłowianeczko – a dasz proporcje do tej mikstury z Wrotyczem ?
        Będę testować na inne badziewia na przemian z Emulparem 🙂 i Bioczosem 🙂

        Ciepło Cię pozdrawiam

      2. O tak, gdzieś czytałem o gnojowkach z wrotycza na robaki i gnojowce z pokrzywy na grzyby itp. Służą również jako nawóz.

      3. W tamtym roku rosło mnóstwo wrotycza u mnie w sadzie ale w tym roku gdzieś znikł, zastąpiły go inne roślinki. Coś się jednak znajdzie. Idę nazbierać.
        Dziękuję za porady

      4. Moi drodzy, muszę Was zmartwić, bo ja tak to odziedziczyłam, chyba po mojej mamie, że prawie wszystkie mikstury i gotowania robię na tzw. „oko”, czyli na czuja, jak mawia TAW. 🙂 🙂

        Ja mam ogród 24-arowy, więc dużych połaci do uprawy nie mam.

        Ja gotuję w garnku 5-litrowym, bo taki w kuchni posiadam największy, kroję 4-5 cebul z łupiną, dodaję szklankę lub dwie garście kwiatów Wrotyczu, bo mam bardzo dużo ususzonego, dodaję też parę ząbków czosnku i szklankę mojej roboty octu jabłkowego.

        Ocet wlewam już po przecedzeniu wywaru.

        Wywar gotuję 1/2 godziny, następnie przecedzam przez sitko z wkładką z pieluchy tetrowej, albo innej gęstej gazy, by już przy oprysku nie zatykało spryskiwacza.

        Ja też dodaję płynne mydło ogrodowe, które jest przylepne i po oprysku osad dłużej przylega do liści, na których żerują owady.

        Nie wiem, czy dałam Wam wyczerpującą odpowiedź, ale to już oceńcie sami. 🙂 🙂

        U mnie się sprawdza działanie tej, i nie tylko tej mikstury, które robię sama.

      5. Sławku, mozesz zamiast zamienić Wrotycz na Piołun 🙂

        Pamiętaj, przed posadzeniem Ziemniaków zastosuj gnojówke z Wrotycza – dobra na pędraki i drutowca!

        Gnojówka z wrotyczu – 1 kg pociętych liści wrotyczu zalewamy 10 litrami wody i pozostawiamy do sfermentowania, co może potrwać od 2 do 4 tygodni. Raz dziennie należy wymieszać. Gdy roztwór przestanie się pienić i stanie się klarowny, będzie gotowy do użytku. Bez rozcieńczenia gnojówka z wrotyczu wykorzystywana jest do zwalczania mrówek w ogrodzie – polewa się nią ścieżki mrówek i mrowiska. W rozcieńczeniu 1:15 stosujemy w sezonie wegetacyjnym jako oprysk na mszyce.

        GNOJÓWKI stosujemy z rozwagą, by nie popalić Roślin!
        na Rośliny – do stosowania jako nawóz do podlewania gleby rozcieńczamy z wodą!
        Jako srodek OCHRONY ROSLIN – DOLISTNIE – 1/20

        suszu bierzemy 10 razy mniej, np. zamiast 1 kg – 10 dag.

        SĄ WYCIĄGI Z ROSLIN I WYWARY:
        https://poradnikogrodniczy.pl/wrotycz-pospolity-zastosowanie-w-ogrodzie.php

        JA STOSUJĘ TO CO SZYBKIE I NAJTAŃSZE, A DO TEGO SKUTECZNE CZYLI:
        Wyciąg z wrotyczu – 300g świeżego ziela lub 30 g suszu z wrotyczu zalewamy 10 litrami zimnej wody i pozostawiamy na 24 godziny (wytworzy się lekka piana). Następnie przecedzamy i rozcieńczamy z wodą w stosunku 1:2. Po rozcieńczeniu nadaje się do zwalczania mszyc, bawełnicy korówki, gąsienic motyli takich jak namiotnik jabłoniowy, bielinek kapustnik oraz tantniś krzyżowiaczek, larw owocówek i śmietki cebulanki. Można też pryskać na rdzę (chorobę grzybową).

        Warto wiedzieć! Wyciąg z wrotyczu należy zużyć w dniu jego przygotowania lub dniu następnym. Nie nadaje się on do przechowywania. Niezużytą ilość można ewentualnie pozostawić do przefermentowania na gnojówkę. Przechowywać można natomiast wywar z wrotyczu. Jeżeli gorący wywar zamkniemy w słoiku, będzie się nadawał do przechowywania przez okres 3 miesięcy.

        https://poradnikogrodniczy.pl/wrotycz-pospolity-zastosowanie-w-ogrodzie.php

        https://www.tygodnik-rolniczy.pl/articles/dom-i-ogrod/wrotycz-orez-na-szkodniki/

        NALEŻY PAMIETAĆ, ZE JEZELI STOSUJĘ SIĘ NATURALNE OPRYSKI- WYKONUJEMY JE CZĘSCIEJ- tzn. aktualnie zwalczamy oprócz stonki- również ZARAZĘ ZIEMNIACZANĄ- NAJLEPSZY JEST WYWAR ZE SKRZYPU- pomocny również przy zwalczaniu STONKI! Dodatkowo pieknie odzywia Roslinę!

        Jeszcze szersze zastosowanie w zwalczaniu chorób grzybowych roślin ma wywar ze skrzypu polnego. W tym celu 1 kg świeżego ziela lub 200g suszu zalewamy 10 litrami wody i odstawiamy do następnego dnia (na 24 godziny). Potem całość gotujemy i podtrzymujemy na małym ogniu przez 30 minut. Po ostudzeniu należy przecedzić i rozcieńczyć z wodą w stosunku 1:3 (uwaga – niektóre poradniki zalecają rozcieńczenie 1:4). Tak przygotowanym preparatem opryskuje się rośliny przeciwko takim chorobom jak: szara pleśń, mączniak prawdziwy i rzekomy, rdze, parch jabłoni, kędzierzawość liści brzoskwini. Podobnie jak w przypadku oprysków gnojówką ze skrzypu, dla uzyskania pełnej skuteczności, trzeba je powtarzać co 3 dni przez co najmniej 3 tygodnie.

        https://poradnikogrodniczy.pl/skrzyp-polny-wlasciwosci-lecznicze-i-zastosowanie-w-ogrodnictwie.php

        DO ZWALCZANIA SZKODNIKÓW I GRZYBÓW I ODZYWIANIA ROSLIN NADAJA SIĘ ROSLINY Z RODZIN
        Astrowate (Złożone)

        SŁAWKU – wiec zastosuj to co masz w okolicy 🙂
        Liczba rodzajów w Polsce: 63 (m.in. nawłoć, sadziec, stokrotka, aster, przymiotno, szarotka, rumianek, złocień, bylica, podbiał, lepiężnik, omieg, starzec, oset, ostrożeń, chaber, łopian, brodawnik, mniszek, kozibród, wężymord, jastrzębiec)

        http://www.edunauka.pl/botastrowate.php

        skuteczne sa również ZŁOCIENIE Z RODZINY ASTROWATE:
        Złocień maruna (wrotycz) – uprawa, właściwości i zastosowanie

        https://twojogrodek.pl/Zlocien-maruna-wrotycz-uprawa-wlasciwosci-i-zastosowanie

        https://twojogrodek.pl/Wrotycz-jak-stosowac-w-ogrodzie-na-szkodniki-i-jako-nawoz

        MY POZBYWAJĄC SIĘ CHWASTÓW – plewimy ręcznie- ok. 40 ARÓW samych Ziemniaków- nie licząc reszty upraw- wyłapujemy również i STONKĘ- WIEC PRZYJEMNE Z POżYTECZNYM- CHOĆ PLECY TROCHĘ OBOLAŁE 🙂

        NALEŻY PAMIETAĆ, ZE WROTYCZ NISZCZY RÓWNIEŻ I TE POZYTECZNE ŻYJĄTKA, więc WSKAZANE JEST ODZYWIĆ ROSLINĘ- GNOJÓWKA Z POKRZYWY JEST SUPER- mozna dodać też DROZDŻY 🙂

        SYN PANA ADOLFA KUDLIŃSKIEGO- RADZI:
        Ekologiczne opryski na mszyce i nie tylko

        SłowiAneczko 🙂 super przepis na szkodniki 🙂 Dodaj odrobinkę oleju zatyka ,,aparat gębowy” kłująco- ssących pasożytów, mozna dodać też nieco denaturatu.

        Mrówki na kazdą Roślinkę maja przygotowany odpowiedni pakiet mszyc- a w tym roku są bardzo żarłoczne!

        ZIEMNIAK- ROSLINA CENNIEJSZA NIŻ NAM SIE WYDAJE:
        Surowy ziemniak

        Surowa bulwa ziemniaka posiada zadziwiające zdolności lecznicze. Okłady z surowego ziemniaka mogą być z powodzeniem stosowane w przypadku oparzeń, czyraków, wrzodów, egzemy, hemoroidów i innych głębokich ran. Należy tym celu zetrzeć drobno ziemniaki i zmieszać z niewielką ilością oleju z oliwek. Taka mieszanka jest też skuteczna w stanach zapalnych stawów. Przy plamach alergicznych na skórze, pękniętych naczyniach krwionośnych i śladach po oparzeniach, zaleca się nacieranie skóry plastrem surowej bulwy. Ten niezwykły zabieg doskonale wyrównuje strukturę i barwę skóry, a także odświeża twarz i usuwa skutki zmęczenia. Może też przy okazji pomóc wyrównać niewielkie zmarszczki.

        Sok z ziemniaka reguluje też procesy przemiany materii oraz normalizuje poziom hemoglobiny we krwi. Ten niezwykły napój wskazany jest przy nadciśnieniu, ponieważ dzięki swoim właściwościom obniża ciśnienie krwi. Należy pić go tylko stanie świeżym.
        Kiełki ziemniaczane

        Kiełki tej unikatowej rośliny posiadają wyraźne działanie lecznicze wpływające na ostrość widzenia. Środkiem leczniczym jest nalewka, przygotowana z łyżki stołowej kiełków i szklanki wódki.
        Kwiaty ziemniaka

        Ściśle dozowana nalewka z kwiatów ziemniaka sprzyja zwalczaniu grzybów z rodzaju Candida (pasożytniczy grzyb z rodziny drożdżaków, który żyje w przewodzie pokarmowym człowieka) oraz Staphylococcus aureus, czyli gronkowca złocistego. Ten środek jest w stanie szybko usunąć obrzęk nosa, wzmocnić pracę serca, obniżyć ciśnienie krwi i złagodzić objawy tachykardii. Poza tym, nalewka stanowi silny środek przeciwalergiczny.

        https://olabloga.eu/ziemniak-roslina-cenniejsza-niz-sie-wydaje

      6. Elaszka, dziękuję za cenne rady. Na razie kupiłem emulpar i bioczos z mydłem potasowym a z wrotyczem i skrzypem i innymi ziołami będę kombinował na przyszłość. Oba rosły u nas obficie w zeszłym roku a w tym widzę nowe rośliny a tamte znikły.
        Kurde zając mi buraczki zjada.
        Ja mam 10 arów warzyw i 20 ziemniaków ale robię to sam więc trochę pielenia mam. Nie licząc prac przy sadzie. Tylko kobietki tam brakuje. Pracujesz, upiększasz ale jak się nie masz tym miejscem z kimś podzielić, to jakiś niedosyt. Nie mówię o gotowych produktach, na to zawsze są chętni. Do pomocy nie ale do brania tak. Niektórym wciąż się wydaje, że na wsi samo wszystko rośnie a człowiek sobie siedzi w cieniu i odpoczywa.
        Zdziczeje tam całkiem chyba że coś się zmieni. Może jakieś miejsce spotkań chociaż.
        Ech, będzie co ma być.

    2. Sławku, na stonkę stosuj:

      1. EMULPAR wersja rolnicza 5 litrów wystarcza na 500 litrów.
      EKOLOGICZNY oprysk z oleju rydzanowego / lnianka

      2. BIOCZOS + mydło potasowe + denaturat
      + posadź czosnek wsród ziemniaków

      Szukaj tez informacji w Internecie co do innych roślin :)))

      Albo pisz !
      Pozdrawiam

      1. Dzięki Maja
        Poczytałem trochę o tym Emulpar i zaciekawił mnie. Na mszyce też by się przydał bo plaga w tym roku.

      2. Tylko tak mogę odpowiedzieć (nie wyświetla mi się możliwość odpowiedzenia Sławkowi), ale mam nadzieję, że ta informacja trafi do wszystkich, którzy jej potrzebują. Ściółkowanie ogranicza rozwój chwastów, można też ściółkować ziemniaki (np słomą czy zrębkami). Można je też sadzić permakulrurowo, używając kartonów, kompostu, słomy. Można przyciągać żarłoczne larwy biedronek, żeby jadły mszyce, wieszając żółte tasiemki. Dla mnie permakultura to odkrycie. Oczywiście, też zaleca naturalne metody oprysków, ale przede wszystkim dąży do zachowania równowagi ekosystemu, równowagi między roślinami a zwierzętami…. Pozdrawiam Tawerniaków 🙂

      3. Lila
        Taka jest moja intencja by ingerować jak najmniej. Teraz mam sporo pracy ale bardziej związanej z przywracaniem równowagi. Przede wszystkim eliminuję orkę. 2/3 zrobiłem sadoogród. Rozstępy między drzewami większe by nic nie przycinać. Na razie w sadzie koszę ale możliwe że i z tego kiedyś zrezygnuję. Miejsce gdzie mam teraz warzywa, zostało przygotowane pod ściółkowanie. Wiosną wyzbierałem tam z 50 taczek kamieni. Podłoże wapienne a w pobliżu jest kopalnia tego kamienia. I warzywa mam pomiędzy dwoma rzędami drzew. Jak dotąd plewię je ale już koszone trawy i roślinki pomiędzy drzewami schną i po weekendzie chcę rozpocząć ściółkowanie. Wolałbym zrębkami ale mieszanka ziół też ma swoje plusy. W tym roku zrobiłem coś podobnego wkoło drzew. Kwiecień mieliśmy suchy i ziemia wyschła ale wokoło drzew pod słomą ziemia była wilgotna. Wiem że jest to wspaniałe rozwiazanie. Hamuje wzrost chwastów. U mnie głównie perzu. Utrzymuje wilgoć. Nocą zbiera rosę. No i rozkładając się robi próchnicę. I takie coś chcę zrobić w warzywach i już tego nie orać. Głęboka orka to nic dobrego. I tak jak mówisz, jak najmniej ingerencji w przyrodę bo tu wszystko doskonale ze sobą współpracuje. W tym roku pojawiło się mnóstwo mrowisk w sadzie i ani mi się śni tępić mrówki. Za to znikły kleszcze i pędraki. Chcę z nimi żyć w symbiozie bardziej niż zakłócać czy wymuszać. No ale od razu tego nie zrobię i też mam tu swój okres przejściowy.
        Dziękuję Lila za odpowiedź.
        Mój kolega ma żonę z Ukrainy o imieniu Lila 🙂

        Przedwczoraj kosząc między drzewkami odkryłem na sadzonej w ubiegłym roku czereśni, dwie czerwone czereśnie. Pomyślałem że zasadzę je jak lepiej dojrzeją ale chyba już były dobrze dojrzałe bo na drugi dzień już ich nie było. Z jednej zostały resztki przez ptaki obdziobane.

        Winogrona wsadziłem w kółko i chcę im podpórki zrobić w taki sposób by oplatające je winogrona utworzyły kopułę. W taki sposób powstanie altana do której normalnie na gruncie ornym system zaraz by się dowalił.
        Jeszcze muszę pomyśleć nad piwniczką, kopułą albo domkiem na kółkach. Chcę się tam przeprowadzić a może do tego czasu biurokracja z chorym systemem się rozj.. i nikt nikomu w życie nie będzie ingerował. A zanim to się stanie, najpierw roślinki 🙂

      1. Bażanty jedzą stonkę.
        Kuropatwy z tego co się orientuję dorosłej stonki nie tykają ale młodą bez skorupy na skrzydłach jadają.

    3. Sławek: „Ludzi ci wybierają obłęd i wolą mieć rację niż się obudzić a kovid działa tu jak Boże sito, które oddziela takich ludzi, takich którzy nie chcą widzieć lub widzą a nie chcą zmienić swego zachowania, które szkodzi innym wokoło.
      Jeśliby to było prawdą, to pomyliłem się i to bardzo w sprawie koronowirusa i wypadało by Bogu za niego podziękować.”

      Jesteś bardzo blisko prawdy, w moim przekonaniu. Kiedyś podzczas medytacji postanowiłem zadać pytanie duszy wirusa (Group Spirit) , na tej samej zasadzie jak można połączyć się z duchem grupowym zwierzęcia. W przeciwieństwie do zwierząt, duchem wirusa jest Pan („Pan Spirit”). Ktokolwiek, indywidualna istota, grupa lub organizacja która próbuje manipulować wirusem natychmiast ma do czynienia z „Pan Spirit”, co się najczęściej kończy dla manipulatora fatalnie. Kim jest Pan, pewien wgląd może dać film Guillermo del Toro „Pan’s Labyrinth”.

      1. No cóż Paganheretic. Świat nie jest taki jakim się wydaje na pierwszy rzut oka. Nawet nie taki jak go opisują odkrywcy spisków. To wciąż ten sam matrix.
        Pozdrawiam

  2. Ja ostatnio jak byłem w lesie to szedłem ścieżką, a tuż przy ścieżce siedział sobie kos i coś w ziemi dziobał. Przeszedłem z metr od niego i nie odleciał. Nie zwrócił nawet na mnie uwagi.

    1. Kosy w naszym ogrodzie to się już tak nachalne zrobiły, ze na piechotę chodzą między nami.
      Sadzonki małych roślin trzeba gałązkami przykrywać, bo kosy wykopią. Lubią grzebać w świeżo skopanej ziemi.
      Inna sprawa, ze jest ich dużo, bo u nas w dużych krzewach jest w sumie 8 gniazd. W zeszłym roku odchowały po 3 mioty piskląt.
      W tym roku już siedzą na drugich jajkach, a dopiero czerwiec.

      Za to nie mam w ogrodzie żadnych gąsienic.
      Szkoda, że ślimaków tych bez skorup nie jedzą.

      1. Adrem na te ślimaki jak ja ich nazywam „golce”
        dobre są rozsypane pokruszone suche skorupki z jajek, nie przejdą po nich, bo ukłucia ich paraliżują i po prostu się „wyślimaczają” 😀 😀 ze swojego śluzu.
        W grządkach warzywnych to jedyny skuteczny środek na ich pozbycie się i uratowanie naszych plonów.

      2. SłowiAneczko 🙂 Ślimaki nie znoszą zapachu kawy- tam, gdzie bytują warto wylewać fusy z kawy- miałam problem z nimi szczególnie przy sadzonkach Dyni.

        Popróbuję sposób z rozsypanymi pokruszonymi skorupkami z jajek 🙂 przy Sałacie, bo od strony Rzeczki i teraz jak mokro to ślimaków mnogo 🙂

        A Mrówki nie znoszą zapachu Tytoniu- nie próbowałam, bo nie palę, ale ponoć najskuteczniej odstrasza te jak nam w szkole wmawiano ,,pożyteczne owady”

  3. Mnie od roku też bardzo często zwierzęta się pokazują bardzo blisko. Szczególnie sarny przestały się mnie bać. Z ostatnich wydarzeń niestety lis też blisko podchodzi, porwał już 5 kur w tym nasadzona, miały się tego dnia wykluć, pewnie usłyszał pisklęta i porwał kurę z kilkunastoma jajami.

    Biorąc przykład z vis, też pochwale się o jednym z głębszych przemyśleń, mianowicie o tym jak może wyglądać kreacja np z poziomu 4-tego wymiaru (pierwszego wymiaru czasu) itd. Ciekawa sprawa.

  4. Też miałem podobną przygodę kilka lat temu, jak na spacerze podzczs przerwy obiadowej w pracy poszedłem wzdłuż bocznicy kolejowej i natknąłem się na młodego szarego wilka który wcinał jakąś padlinke. Stał jakieś 10 metrów ode mnie i tylko patrzył się spokojnie jak przeszedłem obok. Stało się to jakieś 6 miesięcy po tym jak debralem przekaz channeling’owy od „Wolf Spirit”. Zdarzenie to spowodowało, że przestałem się obawiać mówić i pisać o tych i innych rzeczach otwartym tekstem. Heretyk (P.S. mieszkam w Kanadzie gdzie szare i rude wilki są bardzo powszechne)

  5. Do nas takze przychodzi dziki zajac. W maju, kiedy w ogrodku przesadzalismy sadzonki do wiekszych donic, doslownie metr od nas palaszowal……… nasiona slonecznika przeznaczone dla wiewiorek. Podjadl sobie liscie hosty; tylko jednej, innych nie ruszyl. Co ciekawe salaty ze sklepu, rzekomo organicznej i marchewki, nigdy nie ruszyl. Wiewiorki ziemne tak sie krecily pod nogami, ze musielismy uwazac, aby ich nie nadepnac.

  6. Dwa kosy od roku juz regularnie sie chwala zdobytymi robalami na mym skrawku ziemii ogrodkopodobnym. Ostatnio jednak juz bez strachu potrafia grzebac mi w ziolowym kaciku nawet jak stoje 2 metry od nich! No niesamowite. Laduja i patrza sie na mnie z dyndajacym robalem w dziobie. Albo wlasnie kopia jak wsciekle 🙂
    Zaczalem rok temu hodowle mrowek i poki co moja kolonia sie powieksza – przez zdobyty szacunek dla mrowek pozwolilem na tarasie na istnienie 3 mrowisk. Masakra, raz zwietrzyly rozwalony przez chlopakow serek na podlodze i od tego czasu mam regularne konwoje zdobywcze lazace po calej chalpie juz w tym momencie. Zaluje… bo jakbym nie dopuscil wtedy do ich rozwoju to teraz nie musialbym ich tylu unicestwiac. No ale po prostu sie nie da inaczej… esz…

    1. Najlepiej nie ingerować w życie istot żyjących wokół nas, bo można sobie właśnie napytać biedy. Ja tak miałam, gdy zaczęłam dokarmiać w swojej altance cztery małe zagubione kotki.

      Jak się zwiedziały wiejskie koty o darmowym dobrym pokarmie, to miałam na utrzymaniu 14 osobników, a w zamian za dokarmianie płaciły mi zniszczeniem grządek warzywnych.

      Jak mówi przysłowie, nie rób nikomu dobrze, nie będzie ci źle. 🙂 🙂 No, ale przysłowie przysłowiem, a ja dalej jestem nienauczalna. 🙂 🙂

      1. Zaczynam się zastanawiać, czy tzw, miękkie serce to zwykła naiwność i skrajność. Mówią, kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę.
        „Nie rób nikomu dobrze, nie będzie ci źle” – tego nie znałem, ale musi być w tym dużo prawdy. Co znaczy robić dobrze? Skąd wiem, czy to na pewno jest dobrze?
        Może tylko uzależniam? Albo jak to mówią, nie ucz dziadostwa. Bodaj Justyna podała tu kiedyś przykład z kolonią mysz i jak to się skończyło.
        U nas są trzy koty. Dwa koty i kocica. Kot i kocica przybłędy. Zimą wychudzone młode takie przyszły. Dałem jeść raz i nie odeszły. I na początku kot wszystkie szczury wytępił ale później wszystkie się pokładały a myszy po głowach zaczęły im skakać i pierdo..ły by się w kółko. O ty kurde, mówię. Samemu nie chce ci się złapać tylko miał i miał, daj i daj a kto twoim młodym da? Zacząłem ograniczać jedzenie. Jeden zrobił się roszczeniowy ale w końcu ruszył na łowy a kocica nie była już taka chętna do kopulacji.
        No tak, jak widzi że ci duzi na dwuch nogach dadzą jedzenie jej i potomstwu, to pozostaje się rozmnażać. Potomstwu, które sama w pewnym momencie od siebie odsuwa, by uczyły się odpowiedzialności. A tu człowiek da takiemu młodemu i robi z niego życiowego kalekę, jak to robią czasem mamusie z dorosłymi synusiami.

        Kiedyś była tu dyskusja w temacie sterylizacji kotów. Nie pochwaliłem tego i oberwało mi się. Chyba się wtedy źle zrozumieliśmy. Nie chodzi o sterylizację, ale stwarzanie przez człowieka warunków, w których koty się rozmnażają na potęgę. Od czasu odejścia Misia nie chcę mieć na „własność” psa. Próbowali mnie znajomi przekonywać, wciskać, a ja mówiłem, że nie wezmę odpowiedzialności i wolę się zaprzyjaźniać z dzikimi, na wolności.
        Myślę, że przyszłość to wolne zwierzęta żyjące w przyjaźni z ludźmi i skończy się nienaturalny układ.

        I poruszany przeze mnie raz temat z pińcet, to też mi się w temacie pojawiło, nie uczyć dziadostwa, nie uzależniać i nie robić z ludzi życiowych kalek.
        A że sam w tym temacie żyłem w skrajności, nie wiem, gdzie jest złoty środek równowagi. Może gdzieś pomiędzy pomocą doraźną i stopniowo zmniejszaną?
        I tu mi się też pojawia dochód gwarantowany. Coś mi tu nie gra.
        Jedyną gwarancję mam, że jak sobie pościelę, tak się wyśpię, albo kto zasieje wiatr, zbierze burze. I pozytywne myślenie też tego nie zmieni.
        Dobra, mam temat z kotami do wybaczenia – lekcje do odrobienia.

      2. „Myślę, że przyszłość to wolne zwierzęta żyjące w przyjaźni z ludźmi i skończy się nienaturalny układ”.

        TAK, to bardzo ważna myśl!

        Powoli będziemy odzwyczajać się od poczucia „posiadania” zwierzęcia…

        Zwierzęta nie są naszą własnością.

        UWOLNIĆ ZWIERZĘTA Z ZOO

        (w tym momencie klekot Bocianów przy mojm domu…)

        TO BARBARZYŃSTWO TRZYMAĆ W ZOO BOSKIE LWY, TYGRYSY I SŁONIE‼

    2. U mnie też kosy 🙂 Gniazdko w przydomowym dzikim winie. A jak wracam do domu albo robię coś w ogródku to kos często chodzi za mną jak piesek dwa metry dalej. Kica wokół i przekrzywia łepek gdy do niego mówię 🙂 Lubimy się bardzo.
      A ostatnio domowa kocica leniwie wyszła za mną do ogródka. Natknęli się na siebie z kosem. Siedzieli jak zahipnotyzowani, w odległości 2m od siebie, patrząc sobie w oczy. Jaki przekaz między nimi szedł, nie było mi dane wychwycić…
      Serdeczności dla wszystkich TAWernian

      1. Tak, kosy to mądre ptaszki, mam u siebie parkę mieszkającą w budce na Dębie, chyba mają się za właścicieli ogrodu ha ha…Mąż co zimę dokarmia ptaki, sypiąc im na środek działki, do karmika, na studni jedzenie. Odśnieżywszy sobie tylko ścieżkę do karmika co rano sypał ziarna ptasiemu bractwu…Kiedyś zapomniał, wrócił do domu z pracy i zamknął się w chacie. Spojrzał przez okno i zobaczył kosa – gospodarza jak zeskoczywszy ze studni drepce dostojnie pod drzwi domu i czeka…Maż wyszedł z ziarnem a ten go prowadzi do karmika jakby mu chciał pokazać, że tam jest pusto:)
        Pisałam tu już gdzieś o jeżu, co pod balkonem mi chodził w półmroku i gdy w myślach poprosiłam by mi się pokazał, ten wylazł z krzaków i na grzbiet się przewrócił pokazując jasny brzuszek…Nie wspomnę o zeszłorocznej przygodzie z motylem, który na moje zaproszenie sfrunął mi na dłoń a potem siedział ponad godzinę ze mną pod czereśnia i razem „czytaliśmy” książkę:)
        A ostatnio jest mi dane, (nigdy w życiu tylu różnych ptaków nie widziałam) widzieć młode osobniki różnych gatunków, ot tak, raz to młody kos, raz młoda sójka, czy sikorka…No a już przeszłam sama siebie, kiedy zaczęły mnie muchy słuchać i wylatywać na moja delikatna perswazje z domu, no ale może mi się tylko zdawało…:)

      2. Też pozwolę sobie dzisiaj na wpis może zbyt osobisty ,ale co tam…Niech się dzieje…

        Lubię las🌲🌲🌲Lubię zbierać grzyby.
        Od lat w zbieraniu grzybów pomagają mi…dzięcioły🙂
        Swoim stukaniem w drzewo pokazują mi miejsca gdzie grzyby aktualnie rosną 🍄😁Nie ma przypadku. Trafienie jest zawsze 100%
        Oczywiście trochę to trwało zanim skumałam, że mi się nie wydaje. Na początku myślałam, że to moja wyobraźnia, ale sytuacja powtarzała się tak często, iż stwierdziłam, że to nie może być przypadek.
        Jak poinformowałam RODzinę to moim odkryciu, to się ze mnie ze dwa dni rechotali 😉Jak zaczęli ze mną chodzić do lasu
        i zwracać uwagę na dzięcioły ,to się szybko przestali śmiać🤣
        Okazało się ,że jednak palma mi nie odbija i jest coś na rzeczy.
        Podoba mi się ta koegzystencja z dzięciołami🙂

        Z roślinami też ciekawe rzeczy się zadziewają.
        Od wiosny zeszłego roku szukałam po okolicznych łąkach i lasach głowienki pospolitej.
        I nic.
        Nie rosła.Kamfory dostała czy cholera wie czego .Jednym słowem -nigdzie jej nie było.
        Tak chodziłam i jojczyłam, że nigdzie tej głowienki nie mogę znaleźć,aż tu nagle w środku lata głowienka wyrosła mi centralnie na środku trawnika! W miejscu, gdzie nigdy jej nie było.
        Taki prezent od naszej Gai dostałam❤️ I niech mi teraz ktoś powie ,że to przypadek 😊
        Teraz mam własną plantację doniczkową głowienki pospolitej.🙂

        PS Strasznie ciężko się ostatnimi czasy pisze.Czy tylko mnie matrix tak koszmarnie przekręca wyrazy?
        Pozdrawiam wszystkich pozytywnie „nawiedzonych”🙂

  7. Przez cały dzień zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, umieszczając ten wpis, bo jest zbyt osobisty i mógłby zostać źle zrozumiany. Zastanawiałem się, czy go nie zdjąć.

    I wyobraźcie sobie, na dzisiejszym spacerze, na skraju mego Świętego Gaju – po roku od tamtej historii, po roku niewidzenia osobników tego gatunku – spotkałem Zająca… 🐰 Wyszedł ze ścieżki bocznej, spośród łanów dorodnego już zboża…

    1. Tak tylko nadmienię, że owad rocznicowy na kciuku to bzyg 😀 z rodziny bzygowatych 😀 (sam sporo zapyla, a larwy wpierdzielają mszyce 🙂 🙂 )
      A wpis według mnie nie jest zbyt osobisty. Przy skali uzewnętrzniania się tutaj TAWerniaków .. kurde no. Zadziewają się rzeczy coraz to głębsze i „dziwniejsze”, które w odbiorze przez zombie/śpiochów/bioroboty będą totalnie niezrozumiałe. I niech sobie takie będą. Na brak zrozumienia przez „nich” miałbym totalnie wywalone jajca 😛
      Do Ciebie przychodzi Zając, a mnie dzisiaj w totalnych nerwach związanych z desperacją dotychczasowej egzystencji w centrum miasta przyleciały z pomocą wrony. Najpierw myślałem, że dwie.. potem się okazało, że co najmniej cztery urządziły koncert na jesionie. Nieco dodały sił (mam umowę z krukowatymi, że pojawiają się w momentach dla mnie ważnych.. aby wesprzeć lub naprowadzić w chwili wątpliwości), ale powiem Ci TAW, że to przesilenie to jest takie pierdyknięcie jakiego nie pamiętam do tej pory… łącznie z trzema zaćmieniami księżyca. No wszystko się we mnie trzęsie. Nawet nie jestem w stanie jakiegoś sensownego opowiadania popełnić, bo albo dygoczę z nerwów i chęci rozpizgania wszystkiego w drobny mak, albo śpię po kilkanaście godzin… bo „nie chcę być obudzony” czując wstręt przed realem.
      Pozdro!

      1. Czy rodak to tak za bardzo bym się nie rozpędzał ;P aczkolwiek w tym mieście żuli mieszka od dawna..
        Podczas stażu w łódzkim oddziale tvp miałem okazje brać udział w wywiadzie z tym osobnikiem.. (milion lat temu).. i był to początek rozpadania się mitu o ludziach przy władzy jako osobach WIELKICH, nieprzeciętnych. Taki tam.. człowieczek, który co chwila zerkał na alternatywnie wyglądającego młodzieńca totalnie zdziwion, że ów nie patrzy się na niego z uwielbieniem w oczach ;D
        P.S.
        Poszerzaniu horyzontów sprzyja obecne połączenie techniki i nauki 🙂 tyle rzeczy można w internecie znaleźć na zawołanie 😀 (troszkę się za bzygiem nalatałem ;P ale znalazłem 😀 )
        Powstają aplikacje do rozpoznawania gatunków roślin, drzew, pasożytów, owadów .. ptaków po odgłosach! 😀
        Jest to wspaniała część fazy przejściowej zanim podłączymy się pod zbiorową bazę wiedzy 😀

      2. O, dzięki za polską nazwę, E-Muszko 🙂🐝

        Bzyga Kulibodę (Sphaerophoria scripta) trudno odróżnić od Bzyga pospolitego (Syrphus ribesii), muszę się głębiej przyjrzeć obu panom.

  8. Moje najbardziej doniosle wrecz metafizyczne spotkanie bylo z kucykiem w zoo, wiec zniewolonym zwierzeciem. W zagrodzie dla konikow stala stara kucyczka. Nie podchodzila do ludzi. Miala gruby brzuch i zastanawialam sie czy jest w ciazy. Powiedzialam do niej, ze jesli bedzie mama to zycze jej i malenstwu zdrowia. Popatrzyla na mnie rozumnymi oczami, wyciagnelam reke a ona podeszla i polozylam jej dlon dokladnie miedzy oczami a ona zamknela oczy i chwile tak stalysmy. Swiat sie dla nas na chwile spowolnil. Najglebsze i metafizyczne polaczenie i zrozumienie matek- ludzkiej i zwierzecej. Trudno to opisac, ale po 2 latach czuje wzruszenie.

  9. Ostatnio jeden z moich balkonów odwiedza wrona-zadymiara. Hałasuje, jakby chciała zwrócić na siebie uwagę. Moje koty dostają wówczas małpiego rozumu i się w nią wpatrują intensywnie, ale ona nic sobie z tego nie robi. Co więcej odnosi się wrażenie, że ja to bawi. Chętnie zagląda do mojego karmnika i penetruje pobliski śmietnik. Nie wiem, co chce mi powiedzieć, ale jej krakanie jakoś dziwnie mnie uspokaja. Zauważyłam też sporego kruka, który pełni rolę strażnika lasu. Jak się pojawiamy w lesie to robi ogląd z góry i również zwraca na siebie uwagę głośnym krakaniem. Czy to coś znaczy? Nie mam pojęcia.

    Dodam jeszcze, że jako dziecko nie lubiłam krukowatych, bo kojarzyły mi się z cmentarzami, których nie znoszę, ale od czasu jak pod firmą zaczęliśmy pielęgnować pewną kawkę zmieniłam zdanie. To bardzo inteligentne ptaki i jakimś dziwnym sposobem są w stanie wyczuć nasze emocje. Szkoda, że my ich jeszcze nie rozumiemy, bo intuicja podpowiada, że wiele chcą nam przekazać🙂.

    1. Przy dzisiejszych nagminnych spotkaniach z naszymi mniejszymi Braćmi, zamykajmy na chwilę nasze ziemskie oczy, a wtedy naszym trzecim okiem Duszy zobaczymy/wyczujemy co nam ci nasi Bracia przyjaciele chcą powiedzieć.

      A umieją pięknie opowiadać, jak choćby śpiewające moje Kosy na szczycie dachu domu, każdego dnia punktualnie o 18-tej zaczyna swój koncert dla mnie Kos, który w tym roku w uwitym w mojej Altance gniazdku miał 6-cioro młodych swoich potomków.

      Taki koncert każdego dnia, wycisza, uspokaja i napawa radością po całodziennej pracy w ogrodzie, a w efekcie daje ukojenie i spokojny sen.

      Właśnie w teraźniejszym okrutnym matrixowym końcu czasu, dla nas Iskier Źródła jest silna potrzeba integracji z naturą, która sama daje nam znaki, że chce być blisko Nas i z nami przeżywać ten czas.

      Miłych spotkań i rozmów z Naturą wszystkim z serca życzę, pomimo bardzo kapryśnej pogody, na południu u mnie cięgiem 🙂 🙂 nie pada, ale leje. 🙂 🙂

      1. U mnie podobnie, Aniu. Wczoraj i dziś parno, że ciężko oddychać – ale potem cudna burza. Teraz też czarna chmura nadciąga…🦜🦄🐞🦋🐝

  10. Piękne opowieści o zwierzętach
    A ja kilka dni temu, specjalnie do obserwacji ptaków i nie tylko, kupiłem sobie Monokular (takie pół lornenki) Nieduże toto, w kieszeń się zmieści. Stówka z przesyłką i dodatkowa frajda.
    Na posesji gdzie mieszkam jaskółki mają gniazgo i młode co roku a w ubiegłym roku przyleciały mi na pole do sadu całym stadem się pożegnać. Polatały z pół godziny. Nałapały co trzeba i odleciały na zimę.
    Z miski kotom sroka jedzenie podbiera a na przeciw drzwi mam dużego orzecha na którym i kos śpiewa i jaskółka i jakieś inne małe. Latem śpię przy otwartych drzwiach i budzą mnie o świcie a czasem jeż wejdzie albo żaba.

    1. A mój Jeżyk, czy też pani Jeżykowa, bo zawsze chadzała po ogrodzie z młodym Jeżykiem, w tym roku jeszcze się nie pokazała.
      Może przyczyną były głośne ryczenia maszyn, gdyż drążono tunele kanalizacyjne w mojej dzielnicy miasta-wsi.
      Pewnego poranka z tarasu zobaczyłam z ogrodzeniem pasącego się Koziołka, pewnie był z Sarenką, bo pomimo już gęstej zabudowy tych okolic, te tereny kiedyś rolniczej Spółdzielni, mające piękne Dębowe zagajniki , tętniły życiem leśnych zwierząt.

      Zrobiłam mu nawet smartfonem zdjęcie z odległości 50 metrów, które wysłałam TAWowi, no bo trudno jest uwierzyć, że w terenie, gdzie dom stoi koło domu, zwierzęta odważają się podchodzić tak blisko .

      Po upadku tejże Spółdzielni, tereny rozparcelowano na działki budowlane i tym sposobem my ludzie pozagradzaliśmy swoje tereny mieszkalne, a zwierzątka żyjąc sobie w tych zagajnikach, zaglądając z za płotu chcą się z nami zaprzyjaźniać, nie mając zresztą innego wyjścia, no bo przecież „człowiek”, specjalnie piszę z małej litery, musi pokazać swoją marną siłę. 🙂

      1. Dlatego nie chcę grodzić sadoogrodu. Dokuczały mi Sarny. Teraz trochę mniej chociaż parę śliwek doszczętnie ze skóry oskrobały wiosną, najpierw ściągając osłonki. Teraz zakładam takie których ściągnąć nie mogą. Chyba że Jeleń lub Łoś przejdzie to drzewka z osłonkami na pół poprzegryzał. Damy radę bez siatki 🙂
        Nie lubię ogrodzeń

      2. Sławku już tu kiedyś pisałam, że najlepsze ogrodzenia są naturalne.
        Ja, jeśli kiedyś ten mój wymarzony hektar będę miała, to na pewno dookoła ogrodzę go Berberysem, czerwonym, żółtym albo zielonym.

        Na tle powszechnej zieleni podoba mi się kolor żółty, którego mam w ogrodzie najwięcej.
        Jedna z odmian wyrasta do wysokości 2 metrów w zwyż i 1,5 na szerokość, ma drobne listki, czerwone owoce na zimę są pokarmem dla ptaków, i co najważniejsze ma obronne kolce, nawet kot nie odważy się przejść pod takim płotem.
        Sam się rozsiewa, więc małe sadzonki rozdaję chętnym sąsiadom, albo znajomym.

  11. Dołączę do osobistych opowieści 😊
    Jak się żyje w połączeniu z Mateczka Ziemią, to się dostaje tyle prezentów!!!
    Jak ścieżkę rowerową robili, rozkopali pola, setki nornic zlazly do ogrodów, no trochę się podlamalam jak mi jedynego floksa zezarly (guzik prawda, odżył!), Mąż po trutke polecial a ja my nie pozwoliłam, raz sypnął to cała noc nie spałam i zabroniłam kategorycznie, myślę sobie: no musi być jakieś wyjście, łączę się z Mateczka Ziemią, z moją ziemia, medytuje sobie, UFAM. Tydzień później pustułka zamieszkała mi pod dachem… Popłakałam się że szczęścia, dziewczyna ma w menu głównie gryzonie (dlatego sokolnicy uważali że pustułka głupia, bo nie daje się wytresować do polowania na ptaki), i tak sobie o zmierzchu szłam popatrzeć na nią, a ona na mnie 😊 wiedziałam że tylko zima będzie, i faktycznie, wiosna nie było jej, ani nornic. Trochę żal mi było, bo kocham drapieżne ptaki… No ale wróciła pliszka, a i makolągwa żyje sobie ze mną i gada do mnie jak siedzę w ogrodzie 😁
    Druga historia, to rumianek…. Szukałam w zeszłym roku wszędzie i nigdzie nie było, tylko marunka bezwonna, a tu w tym roku pod oknem mam poletko rumianku, sam sobie wyrósł 😁

  12. TAW, Bracie, ten przekaz ma niebywałą Moc. Gdybym był na Twoim miejscu, byłbym nie mniej wzruszony. Babilon się wali, a Gaja robi swoje: cuda rodzą jej owoce i szykują nową możliwość komunikacji między ludźmi, a Przyrodą…
    Wczoraj byłem trochę zaambarasowany, bo system nie jest przygotowany na porody domowe, i były pewne kłopoty formalne, ale po południu do mego domu wleciał i osiadł na wewnętrznym parapecie arcypiękny żuk kruszczyca złotawka (pierwsze piętro bloku) i odebrałem jasny komunikat: nie ma powodu się niczym przejmować, wszystko idzie jak ma iść.
    Dzisiejszy dzień rozplątał kilka spraw ot, tak…
    Dużo Mocy, wspaniała Tawerno! 🙂
    PS: czekam na podchodzenie zwierząt, czekam! 😀

    1. Zeszłego lata widziałam u mnie w ogrodzie tę pszczołę, ponieważ nigdy przedtem nie było mi dane takie spotkanie, to myślałam, że to jakaś królowa trzmieli, tak była duża…Przepiękny owad!

      1. Czytałam o tych pszczołach olbrzymach, wyhodowanych w laboratoriach w USA , mają jakoby być odporniejsze na choroby i chemiczne opryski plantacji, niż te naturalne dotychczasowe skromne, pracowite nasze pszczółki.

        Ja nie pochwalam, tego typu ludzkich manipulacji Naturą, inna rzecz, że tego nie robią LUDZIE, tylko istoty POTWORY mieniące się czasem nałukofcami.

        Ale jak mówi PRAWEDA wróci, wróci stara mowa i czyste PRAWO pierwowzoru wszystkiego co zaistniało i co do życia powołało ŹRÓDŁO Wszechrzeczy.

      2. Aniu, Zadrzechnia nie jest efektem laboratoriów, była widywana w Polsce już w drugiej połowie XIX w. Jest to pszczoła ciepłolubna, więc raczej żyje na południu naszego kraju.

        Z Wiki:
        Gatunek palearktyczny, rozmieszczony od Półwyspu Iberyjskiego, przez Turkmenistan, Tadżykistan i Iran po środkowe Chiny i północne Indie. W Europie związany głównie z basenem Morza Śródziemnego, na północ sięgający do Wysp Normandzkich, Wielkiej Brytanii, Beneluxu, Niemiec, Polski, Szwecji, Finlandii, Ukrainy i Krymu. W rejonie śródziemnomorskim na południe sięga do Maroka, Algierii, Tunezji i Izraela.

        W Polsce w latach 1868–1935 gatunek ten został wykazany z ośmiu stanowisk, a w późniejszej części XX wieku już nienotowany. W związku z tym na „Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce” z 2002 roku został umieszczony jako wymarły, a w „Polskiej czerwonej księdze zwierząt” jako prawdopodobnie wymarły. Jako prawdopodobne przyczyny jego zaniku w kraju wymieniono niedostatek próchniejących starych drzew i kurczenie się terenów stepowych.

  13. Skonczylem temat podwyzszenia plotu. Byla dyskusja bo cien bo sramto… Nie jakies metale czy dziwne wynalazki, wczoraj zasadzilem drugi krzew winny. Niech sie rozrasta i winny owoc daje!

    1. Ropuszka przepiękna!

      …ale zobacz jaka następna przyjaciółka w niewielkim oddaleniu o pięknym profilu kobiecej twarzy
      cóż za urocze towarzystwo 🙂 😀 Cię dziś TAWie spotkało

      1. Tak, tę Młodą Czarnoskórą dostrzeły bystre oczy Tawernianek dopiero po publikacji 😀

        Ja, stary tępak, bez Was bym tego nie obaczył… 🤣

        (A na drugim planie hamerykański Dąb Czerwony w pełnej krasie swej dumnej rozłożystości….

        🌳🌳🔆🌳🌳

        Nie napiszę, gdzie to jest, bo grobale gotowe wyciąć, a Zabytek ma już kilkadziesiąt roków…).

      2. Korona Dębu , lekko z prawej – przypomina mi jeża błyskającego okiem, który coś pałaszuje… 🙂 –

    1. Taw: po wypadnie nad Wdę moja rodzina zaliczyła odpowiednio po 11 kleszcze każdy (3 osobników), a ja marmego 1.
      Kleszcze nie lubią wrotyczu (wystarczy się nim natrzeć) 💐 oraz oleju sezamowego i rydzowego.
      Mogę się też założyć ze organizmowi odpornemu krętki borelii mogą tylko dodać MOC y. Wzmocnią jego system obronny. Nam się na razie nic nie dzieje ale na wszelki słuczaj od czasu do czasu parzę szczeć 😉

      1. Zdradzę Wam Wielką Tajemnicę… 🤫

        Borelioza nie jest od naszych Drogich i Pięknych Kleszczy…

        Ta intryga została wymyślona tylko w tym celu, by straumatyzować Słowianom nasz Święty Gaj…

        🌳🌳🔆🌳🌳

      2. „Borelioza nie jest od naszych Drogich i Pięknych Kleszczy…”

        Jako dziecko i młoda dama siedziałam wiecznie w lesie. Wtedy też były kleszcze i o żadnej boreliozie od kleszczy nikt nawet nie wspomniał. Dlatego, jak zaczęli w mendiach o niej mówić, to pomyślałam, że coś tu jest nie teges. Nie zastanawiałam się jednak, skąd i jak …
        Jak teraz czytam, dobrego miałam czuja.

      3. Boleriozę wymyślono tylko po to, by farmacja zarabiała mamonę za sprzedane leki. Ot, i cała prawda.

      4. Sorry, że trochę stanę okoniem wbrew teorii o boreliozie.

        Siostra od 24 lat zmaga się z boreliozą. Właśnie po kleszczu. Najpierw ugryzienie, potem rumień, gorączka, omdlenia, opuchlizna ciała, aż do wizyty w szpitalu. W szpitalu leczyli tak (mdzy innymi penicyliną, lol), że wypuścili z jeszcze gorszymi wynikami niż przyszła (ledwo.. bo w stanie była takim, że o mały włos nie przekręciła się na amen). I takiemu dzieciakowi (8-9 lat) powiedzieli – noo nic więcej nie potrafimy, nie wiemy, co podać.

        Uratowała homeopatka i do tej pory ratuje, jak ma nawroty.

        I też nie sądzę, żeby kleszcz budził lęk przed boreliozą. On budzi wstręt jak pijawa czy komar.. wysysa naszą krwawicę, naszą energię do granic wytrzymałości odwłoka. Można go porównać bardzo obrazowo (żona podpowiadała 😛 ) do toksycznego szefa w robocie, który odpuści dopiero wtedy, jak się już poznęca wystarczająco nad pracownikiem. Jak już wyssie tyle energii i napcha do granic. I tak go właśnie odbieram.

        Na koniec odnośnie wzbudzania strachu przed boreliozą. Siostra jak jej opowiadałem o wrotyczu na kleszcze (podczas pobytu nad Wdą – zero kleszczy.. a chadzaliśmy po mega chaszczach.. więcej opiszę, jak wszystko poukładam sobie w głowie, bo kręgi kamienne zrobiły swoje 😛 .. i rzeka sama w sobie zrobiła swoje.. i Olchy nad rzeką czesały po swojemu koromysła 😛 ), stwierdziła, że „ja to pierdolę.. jedną boreliozę już mam.. to ile razy mogę w sumie jej nałapać?” ;P ..

        I się nie boi, łazi, gdzie tylko chce. Ot, dziołcha. Mikrus, ale dzielnus.

        Pozdro!

  14. Nad fenomenem boreliozy zastanawiam się od dłuższego czasu, bo tak jak pisze Anamika, jakoś kiedyś ciągle łapaliśmy kleszcze, a nikt nie miał objawów chorobowych. Czyżby nasze kleszcze przeszły mutację genową?
    Zgadzam się z tym, co napisali SłowiAnka i TAW.

  15. Wg współczesnej medycyny w jelitach kleszczy żyje bakteria chorobotwórcza Borrelia burgdorferi, odkryta w 1982 r., przenosząca z kleszczy na ludzi i zwierzęta zakażenie chorobą z Lyme, czyli tzw. boreliozę.

    Jednak jeszcze około 20 lat temu nikt nie miał objawów tej choroby, przynajmniej ja tak to obserwuję.
    Mówi się obecnie, że nie była wówczas rozpoznawana i że nawet w niektórych przypadkach dawała objawy przypominające stwardnienie rozsiane.

    1. Beatko: zapewne dlatego nie mieli objawów ze byli silniejsi. Jednak szczepionki 20-30 lat temu a teraz to różnica… W tych pierwszych było mniej toksyn.
      Do tego jadaliśmy zdrowiej, mniej węglowodanów i przetworzonych produktów. Smugi też nie były powszechnie stosowane.. A teraz liczba toksyn jest tak duża ze wystarczy zwykła naturalna substancja i są kłopoty bo nasz system autoimmunologiczny sobie nie radzi. Jak się ktoś odrobacza regularnie, jada mało i w miarę zdrowo to borelia mu nie grozi. Taki jest moje podejście do tematu. A na boreliozę polecam szczeć – sprawdzone na rodzinie 🙂
      💗 pozdrawiam

      1. Swoja drogą bolerioza daje różne objawy, raz atakuje stawy, raz nerwy itd…Więc może dawniej też była, tylko nie nazywano jej różnych objawów boleriozą. Tak poza tym leczenie i wiedza na temat boleriozy jest jeszcze w powijakach. Mój znajomy ma stwierdzona neuroboleriozę, leczą go na stwardnienie rozsiane…Choroba zaatakowała po 14 latach od ukąszenia kleszcza i wystąpienia rumienia.

  16. Drodzy TAWerniacy wytłumaczcie mi jedną rzecz. Skąd wiadomo, że akurat to starcie z ciemnością wygra światłość? Naprawdę mamy takie szczęście, że za naszego życia (?) dokona się przemiana i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Jak? I elyty tak po prostu odpuszczą bez depopulacji, bez pogrążania nas w nicości? Naprawdę nie macie wrażenia, że obycny korobaswirus to tylko przygrywka do czegoś większego?

      1. Dziekuję za link, Anamiko. A całej reszcie za wyjaśnienia bez drwin i oczerniania.

      2. Proszę bardzo. Moim zdaniem, jest to dobre i spójne, obiektywne wyjasnienie. 🌞👍

      3. Żeby cały świat i jego system zarządzania, był wzorcowy i dla Nas sprawiedliwy, nasze małe światy osobowe, muszą zostać w pierwszej kolejności uporządkowane, w przeciwnym rzazie zawsze będziemy niezadowoleni i nieszczęśliwi.

        Ja uważam, że żadne wybory polityczne niczego za Nas i dla Nas nie załatwią, a tym bardziej spokoju, wewnętrzny spokój, możemy osiągnąć tylko SAMI w łączności ze swoją piękną energią serca.

        A tak ten cały matrixowy cyrk wszystko opisał J.Tuwim

        Absztyfikanci Grubej Berty
        I katowickie węglokopy,
        I borysławskie naftowierty,
        I lodzermensche, bycze chłopy.
        Warszawskie bubki, żygolaki
        Z szajką wytwornych pind na kupę,
        Rębajły, franty, zabijaki,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        Izraelitcy doktorkowie,
        Wiednia, żydowskiej Mekki, flance,
        Co w Bochni, Stryju i Krakowie
        Szerzycie kulturalną francę;
        Którzy chlipiecie z „Naje Fraje”
        Swą intelektualną zupę,
        Mądrale, oczytane faje,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        Item aryjskie rzeczoznawce,
        Wypierdy germańskiego ducha
        (Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
        Wierzcie mi – jedna będzie jucha).
        Karne pętaki i szturmowcy,
        Zuchy z Makabi czy z Owupe,
        I rekordziści, i sportowcy,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        Socjały nudne i ponure,
        Pedeki, neokatoliki,
        Podskakiwacze pod kulturę,
        Czciciele radia i fizyki,
        Uczone małpy, ścisłowiedy,
        Co oglądacie świat przez lupę
        I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        Item ów belfer szkoły żeńskiej,
        Co dużo chciałby, a nie może,
        Item profesor Cy… wileński
        (Pan wie już za co, profesorze!)
        I ty, za młodu niedorżnięta,
        Megiero, co masz taki tupet,
        Że szczujesz na mnie swe szczenięta;

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        I ty, fortuny skurwysynu,
        Gówniarzu uperfumowany,
        Co splendor oraz spleen Londynu
        Nosisz na gębie zakazanej,
        I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
        A srać chodziłeś pod chałupę,
        Ty, wypasiony na Ikacu,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        Item Syjontki palestyńskie, (*)
        Haluce, co lejecie tkliwie
        Starozakonne łzy kretyńskie,
        Że „szumią jodły w Tel-Avivie”,
        I wszechsłowiańscy marzyciele,
        Zebrani w malowniczą trupę
        Z byle mistycznym kpem na czele,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        Item ględziarze i bajdury,
        Ciągnący z nieba grubą rentę,
        O, łapiduchy z Jasnej Góry,
        Z Góry Kalwarii parchy święte,
        I ty, księżuniu, co kutasa
        Zawiązanego masz na supeł,
        Żeby ci czasem nie pohasał,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę.

        I wy, o których zapomniałem,
        Lub pominąłem was przez litość,
        Albo dlatego, że się bałem,
        Albo, że taka was obfitość,
        I ty, cenzorze, co za wiersz ten
        Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
        I żem się stał świntuchów hersztem,

        Całujcie mnie wszyscy w dupę!

    1. Myślę, że ciemność nie walczy ze światłem. Ciemność jest nieobecnością światła. Czemu więc nie ma światła na tym świecie? Bo ludzkość nie zaświeciła go jeszcze w sobie, bo nie wie, że nosi ciemność w sobie. Więc nie zawróci aż nie walnie w dno. Będzie ucisk jakiego nie było od początku. Dopiero po tym się przebudzi.
      Koronawirus to przygrywka ale te rzeczy są wtórne. Są symbolami energii w ludziach. Są tworem ciemności w ludzkości. Gdy będzie w ludziach światło, na zewnątrz Ziemia się odnowi, zapanuje pokój. Ale to w sobie trzeba najpierw posprzątać. Tak jak napisałem. Ludzie w większości o tym nie wiedzą więc staniemy w sytuacji pozornie bez wyjścia. To wymusi zmianę.
      Tak to widzę.

    2. Jeżeli wierzyć technologii „looking glass” i doniesieniom istot z innych wymiarów itp. to ciemni już przegrali ale przede wszystkim należy zaufać sobie – własnemu sercu!

    3. No i sama Ziemia jako żyjąca Istota wybrała już energię w jakiej chce być, więc ludzkość może się tylko dostroić i zostać tu albo odejść ze swą dotychczasową niepoczytalnością. I tak się pewnie stanie, że część się obudzi, część obudzi się po zderzeniu się ze ścianą, a część się nie obudzi i odejdzie doświadczać ciemności gdzieś indziej.

    4. I takie info – fragment … /?/

      https://architekturaosobowosci.wordpress.com/2020/06/21/retrospektywa-zdarzen-na-ziemi/

      „Dalej wprowadza się szczepienia, pryska na nas chemią i próbuje wprowadzić 5G. Tu zaznaczam, że nie musimy się niczego obawiać. Opryski za chwilę znikną z naszego nieba, 5G nie zostanie wprowadzone, a koncerny produkujące trujące leki i środki ochrony roślin upadną i zakończą swoją zbrodniczą działalność”.

      „Po wygaśnięciu umowy Galaktyczna Jednostka Ochrony wkroczyła i wzięła naszą planetę pod ochronę. Rozpoczęto prace nad nowym traktatem galaktycznym dla Ziemi. Traktat ten został podpisany we wrześniu 2016 roku. Podpisy złożyły reprezentacje 39 grup istot różnych ras i cywilizacji, w tym takich, których możliwości dalece przewyższają możliwości wszystkich ciemnych sił. Umowa przewiduje jednoznacznie, że istoty nie będące ludźmi wcielonymi na Ziemi nie mają prawa w żaden sposób mieszać się w dalsze losy naszej planety”.

      „Do roli zarządcy wyszukano odpowiednią osobę – nazwijmy ją: KIM (Kimberly). To kobieta z USA, która odniosła w biznesie duży sukces, a jednocześnie przestrzegała bardzo wysokich zasad moralnych i etycznych. Wybrano ją dlatego, że posiada zgodność genetyczną z ponad 98% ludźmi na tej planecie i posiada odpowiedni poziom świadomości”.

      1. Tsambika brzmi prawie jak Ambika. A w sanskrycie to znaczy matka albo współczująca. Rownież dobra kobieta to znaczy.
        To inne imię Durgi ale też i Parvati. Zależy w jakiej tradycji.

      2. Nie badałem tych o których piszesz TAW ale dziś na granicy snu nocnego i przebudzenia (coraz częściej mi się to zdarza albo wcześniej nie zauważałem podpowiedzi) zobaczyłem postać dziewczyny z Niemiec, która przygarniała wszystkie bezpańskie koty.
        Historia ponoć na faktach. Był nakręcony o niej film. Później ukazała jej się, wg jej słów Maria matka Jezusa i spytała czy pozwoli się opętać dla dobra ludzkości, by ta mogła uwierzyć w istnienie diabła.
        Nie wierzę w poświęcenie, w niszczenie części całości niby dla dobra całości. Jeśli myślimy o dobru Całości, myślimy też o dobru najmniejszej jego części. Na razie odnoszę się do ludzi. Stąd nie uznaję czegoś takiego jakoby cel uświęcał środki i można było poświęcić kogoś. Jeśli nie kogoś to czemu siebie?
        Czemu ta dziewczyna dała sobie zniszczyć życie? Po tym opętaniu zmarła a księdza który ją egzorcyzmował wsadzono do więzienia.

        Uważam, że nie widziała żadnej matki boskiej i że ktoś ją wkręcił. Po pierwsze wykorzystując fakt, że uwierzyła w poświęcenie a po drugie, jedynego diabła jakiego widzę, to ciemność w człowieku. By człowiek nie pracował nad nią i umiał sobie jakość wytłumaczyć to co tworzy na zewnątrz ta ciemna część w jego umyśle – wytworzył wizerunek diabła na zewnątrz.

        Więc ktoś dziewczynę wykorzystał, by utwierdzać ludzi w błędzie, wykorzystując jej programy.
        A ona sama się zgodziła na to.

        Tak mi się to dziś pokazało a co do tych wspomnianych kotów. One mi wskazują, że mam z tym coś wspólnego. U nas też są koty przybłędy i pies kiedyś był. Przyjedzie wygłodzony, dasz jeść i zostaje.
        I miałem taką myśl chwilę wcześniej, co bym zrobił gdyby przyszedł wygłodniały człowiek?
        No dałbym mu jeść i pić.
        A gdyby został na kolejny dzień i tak przez miesiąc, rok. Dawał byś mu jeść gdyby był zdrowy i odrzywiony?
        A pogonił bym dziada.
        No właśnie. Kto ma miękkie serce musi mieć twardą dupę. Nie ma co być naiwnym. Nie ma co uzależniać i być uzależnionym. Co innego pomóc doraźnie a co innego uzależniać – popadać w skrajność.
        A że popadałem w skrajność na przykładzie zwierząt, to i wkurzała mnie taka skrajność w ludziach. W rodzinie wielodzietnej, która sprzedała pole i przestała pracować, dostawszy pińcet plus razy kilka (a my kolejne podatki razy kilka). Już mam prawie pewność że nie o pińcet chodziło ani pomaganie lecz o skrajność, która jest uzależnieniem biorącego i czynieniem niewolnika dającego, bo ma miękkie serce. A może zwyczajnie głupi. Jak ta dziewczyna z Niemiec co dała się wykorzystać i skończyła w piachu.

        Kolejna lekcja na dziś. Spoko 🙂

  17. Odnośnie boreliozy, choroba ta niewątpliwie istnieje, bo wskazują na to testy wykonywane u chorych w kierunku badania Borrelli. Są to testy przesiewowe badające przciwciała w klasie IgM i IgG oraz testy potwierdzenia (Western Blot).

    Jednak wielu chorych wcale nie pamięta ugryzienia przez kleszcza, nie mieli też rumienia, który pojawia się do około miesiąca od ugryzienia, ani objawów początkowej fazy choroby (tzw. objawów grypopodobnych).

    Stąd też moja wątpliwość, czy borelioza jest rzeczywiście przenoszona przez kleszcze.

    Przeważnie pacjenci zgłaszający się do lekarza są już w następnych etapach choroby (borelioza późna), czyli mają dolegliwości stawowe czy też objawy ze strony ośrodkowego układu nerwowego.

    Antybiotykoterapia jest włączana zazwyczaj po około miesiącu trwania choroby, gdy pacjent skarży się na różne dolegliwości, przeważnie na bóle stawowe, osłabienie i innne, a choroba zostanie potwierdzona testami laboratoryjnymi.

    Jak wiecie, leczenie trwa latami z okresami remisji i zaostrzeń,
    a antybiotyki zażywane są przez kilka tygodni i leczenie jest co jakiś czas powtarzane.

    1. Beatko: może opiszę przypadek mojej mamy. Rumień pojawił się wiele lat po ukąszeniu (dobre 10). Swędziło nieco… i zaognienie się powiększało, dlatego się nieco wystraszyła. Poszła do lekarza… zalecenie – antybiotyk. W zasadzie niewiele pomógł za to rozwalił układ pokarmowy. Mama zaczęła się odrobaczać – glistnikiem, piołunem, a potem za moją namową włączyła szczeć i objawy ustąpiły, a rana się zagoiła.
      Dlatego wysnułam wniosek, że jeżeli mamy silny układ autoimmunologiczny to nam borelia nie grozi.
      Co do tego, czy przenoszą ją kleszcze, to hmm… z przypadku mojej mamy wynikałoby, że tak (rumień pojawił się w miejscu, gdzie była kiedyś ugryziona). Ciekawe tylko, dlaczego początkowo ranka się zagoiła? I potem po tylu latach znowu odnowiła? Trochę to dziwne, chyba, ze założymy, że pierwotnie miała młodszy i silniejszy organizm, który sam zwalczył toksyny. Po latach „nieco się zapuściła”, nagromadziła sporo niepotrzebnych „śmieci” i się znowu odezwało. Jak oczyściła sobie nieco organizm znowu ma spokój.
      Upłynął już dobry rok od czasu zagojenia się i nic się nie dzieje. Mam nadzieję, ze tak już zostanie :).
      Pozdrowienia💗

  18. Niektórzy pacjenci pomagają sobie nalewkami ze szczeci.

    Emuszko, odnośnie tego, co napisałaś, zgadzam się z Tobą całkowicie.
    Wyobraź sobie, jaki wysyp różnych chorób będzie na jesień, kiedy większość ludzi będzie pozbawiona odporności z powodu stałego noszenia maseczek (widzę, że jeżdżą w nich nawet w samochodach, chodzą na spacer, a może siedzą w nich w domu).

    O zdrowym odżywianiu się nawet nie wspomnę.

    Chociaż obserwuję, że młodzi ludzie z mego otoczenia sami starają się przygotowywać zdrowe posiłki.

    1. Beato: powiem tak… jeżeli ktoś sam sobie na własne życzenie robi krzywdę to jego sprawa. Każdy z nas ma wybór.
      Jak to kiedyś TAW napisał dzięki temu świadomość nam wzrośnie (przytaczam z pamięci, tak zapamiętałam wpis).

      1. Ja pisałem, że każdy sam sobie zgotował swój los. Jeśli ktoś przez 7 lat nie odkrył bloga, na którym przekazują sobie Wedę najbardziej wyewoluowane istoty w Polsce, to jego wybór.

        Moja siostra, na przykład, uważa mnie oraz komentatorów za oszołomów, a sama jest gorliwą wyznawczynią dwóch babilońskich religii jednocześnie: katolicyzmu oraz koronozwidyzmu. Jej wybór.

      2. TAW: zawsze lubiłam ludzi zakręconych, oszołomowatych, więc mnie tam pasuje 😉.

        Swoją drogą, Tobie przypadła niewdzięczna rola „czarnej owcy” w rodzinie, to całkiem podobnie jak swego czasu mnie ❤️.

    2. To samo mówiłem swoim rodzicom, że od tych masek, to ludziom płuca zagrzybieją. A separacja od natury i naturalnych szczepionek, zaskutkuje obniżeniem odporności organizmu i dopiero chorować zaczną. Może będzie to pretekst do ogłoszenia powroty pandemii.

      Dawno dawno temu, często się przeziębiałem i dużo antybiotyków pochłaniałem. W końcu dostałem zapalenia płuc. Skoro systematycznie niszczyłem układ odpornościowy ciała, tak się musiało skończyć.
      Niedługo po tym zacząłem myć się w zimnej wodzie a zimą rozebrany nacierać się śniegiem. Chodzić częściej boso, nie piecuszyć się.
      Nie pamiętam kiedy byłem ostatnio przeziębiony czy choćby katar.

      Parę lat wstecz, wiozłem dzieci siostry. Straszny upał latem a ona mówi bym czasem okna w aucie nie otwierał. W mieszkaniu podobnie. Zimą tak grzeją, że nie mogę wytrzymać. Spać w takiej temperaturze nie potrafię. Te dzieci ciągle chorują. Izolują je, prowadzą sterylne życia ale zamiast je chronić, myślę że robią coś odwrotnego.

      Rodzicom też to mówię. Szczepionki nie potrzebne. Zjedz nie myte i nie oskrobane jabłko (oczywiście nie pryskane, swoje) to jest naturalna szczepionka. Marchew prosto z ziemi nie mytą tylko oczyszczoną z piachu.
      Wiem że na takich owocach są bakterie nam potrzebne, bez których, gdy ich brak przychodzi smak na mięso.
      Zimno hartuje a zbytnie ogrzewanie zimą rozmiękcza.

      Widzę to tak, że kontakt z przyrodą, naturalny, to stałe dostosowywanie ciała, układu odpornościowego, wiec kontakt z brudem, bakteriami, jest w porządku. Ciało które tego nie zna, nie obroni się.

      No nic, zobaczymy jak się sprawy potoczą, zmądrzeć się za kogoś nie da a przekonywanie również do niczego nie prowadzi. Każdy widzi co chce zobaczyć.

  19. DOBRA NAUKA 13, 1-6

    WYZNANIE ZARATUSTRY

    -,, Urodziłem się jako Spitama, Aryjczyk, nazywam się Zaratustra.
    Przynoszę Prawo Boga i wiedzę o tym Prawie. Przynoszę prawdziwą adorację i oddanie Bogu.
    Przychodzę głosić Sąd Boży i życzę wam poranku dnia, w którym Bóg wskrzesi i osądzi ludzi. Jestem Posłańcem Boga i Boga całego stworzenia.
    Moim Bogiem jest Ahura Mazda, Pan Mądrości. ”
    ,, PŁOMIEŃ WIECZNEJ MĄDROŚCI „.

    ,,O AHURA MAZDO TWOJA MĄDROŚĆ JEST PRADAWNA I NAJWYŻSZA „.

    ,, BĄDŹMY JEDNYMI Z TYCH ,
    KTÓRZY ODNAWIAJĄ ŚWIAT
    POPRZEZ DOBRE MYŚLI DOBRE SŁOWA I DOBRE CZYNY „”.
    Na górę
    DAE avatarATOMIS50
    23 czerwca 2020, 08:18

    KSIĘGA KRÓLÓW ARYJSKICH 11, 1-15

    , Jestem po to, aby chronić dobro, a walka ze złem jest moim należnym obowiązkiem.
    Wiara w AHURĘ MAZDĘ jest moją tarczą.
    Mój Święty pas jest moją zbroją.
    Moje słowa wznoszone do Niego są ostrym mieczem wymierzonym w zło!
    Może pokonatć dziesięć tysięcy złowrogich duchów i potworów.
    Więc ludu mój! Nie martw się!
    Miej wiarę w AHURĘ!
    Pójdźmy na nowy dom dla naszych dzieci i ich przyszłości.
    Aby prawdziwa wiara przeżyła.
    Miejcie wiarę w AHURĘ. „.

  20. TAW – kleszcze nie sa dobre. To jest odmiana zwierzat wyjatkowo wysublimowana, odczuwam je jako wrednosc w czystej postaci. Kilka razy spadl mi takowy na dlon wyciagnieta przede mnie w lesie. Patrzylem co robi. Probowalem wyczuc to zwierze. Wrednosc. Jakas wscieklosc w nich. Czy przenosza borelioze – nie wiem. Moja Mama z tym walczyla, Sasiad na Wsi w PL nasz tez.
    Osobiscie co roku wyciagam z siebie ich kilka / kilkanascie. Ja mam taka umowe z moim nosnikiem (cialem), ze nie mam czasu i ochoty na choroby. Nie mialem stanu podgoraczkowego odkad mam … a nie wiem 14 lat? Borelioza mnie tez nie interesuje. Ale kleszczy nie bede reklamowal.
    #
    Pajaki – to zupelnie co innego!

  21. TAW: „Ja pisałem, że każdy sam sobie zgotował swój los. Jeśli ktoś przez 7 lat nie odkrył bloga, na którym przekazują sobie Wedę najbardziej wyewoluowane istoty w Polsce, to jego wybór.”

    Wiem, ze moge to powiedziec bo Twoje ego jest pod kontrola. Nie tylko w Polsce, na SWIECIE!

    Jesli chodzi o wybor Twojej Siostry – sam wiesz najlepiej. Zaakceptowac, robic swoje. To wystarczy.

      1. Kiedyś przed laty, na jednym z forów (chyba katolickich), kiedy byłem dewotem, czytałem tam z wypiekami na twarzy o egzorcyzmach i o piekle 😱
        Jeden z forumowiczów, człowiek religijny, powołując się na jakieś „fakty”, napisał, że : „W piekle są najpiękniejsze kobiety świata”. Drugi facet, jako ripostę, odpisał mu: „Za to w niebie, są same brzydkie, aby nie kusiły” 🤣🤣🤣

  22. Re: „Tak, to są egzystencjalno-eschatologiczne babilońskie kody lękowe związane z „wiecznym potępieniem”, „płaczem i zgrzytaniem zębów” oraz kuracją w kotle wrzącej smoły…”

    Tak jest! Dodam ze religie monoteistyczne propagujące nienaturalny konfrontacyjny totalitarny dualizm oparty na strachu zostały ludzkości narzucone z zewnątrz w celu podziału, osłabienia i kontroli. Odtrutką na dualizm jest #pagantrinity, otwartość umysłu, tolerancja, miłość i szacunek oraz obserwacja przyrody . Heretyk

  23. Czesc, Poniewaz to moj pierwszy wpis na wstepie chcialbym podziekowac TAWie za ten blog, na pewno jego szczegolna wartoscia sa liczne i inspirujace komentarze a te wynikaja z takiego a nie innego prowadzenia bloga.
    Chcialbym sie podzielic w tym miejscu moim doswiadczeniem z borelioza, powiedzialbym ze nie taki diabel straszny jak go maluja. Fakt boleriozy u mnie byl stwierdzony poprzez biorezonans, po kilku miesiacach leczenia wszelkie dolegliwosci ( rozne dziwne bole w wielu roznych miejscach) minely. Leczylem sie wylacznie naturalnie: rdestowic japonski, wrotycz + dodatkowy mix ziol ( nie pamietam jakich) oraz wspomagajaco takze biorezonans. Leczenie zgodnie ze wskazaniami naturoterapeutki. Do tej pory bylem przekonany ze bolerioza to efekt ukaszenia przez kleszcza – 2 lata wczesniej po raz pierwszy w zyciu wystapila u mnie reakcja na skorze zaraz po ukoszeniu – ale czytajac informacje w tym watku to teraz nie wiem. Moze faktycznie jest tak jak piszecie ze nie ma to zwiazku z kleszczami, bardzo bym chcial by byla to prawda! Pozdrawiam!

  24. To mój pierwszy wpis – choć z zainteresowaniem się przypatruje TAW społecznosci od roku prawie. Wdzięczność za tą przestrzeń Moc wirtualnych społeczności i synchroniczności. Z moim życiem treści ewidentna. Szansa na kontakt z czymś za czym tęsknię, a co nigdy się nie zrealizowało w moim życiu. Społeczność ludzi żyjących z zgodzie z rytmami natury a nie w tym szalonym kontr – życiu chorym pędzie.

    Szkoda że to ma tylko taki wirtualny wymiar. Poznałam nawet kogoś z duszą z tego pokroju lecz wybrał swoją jaskinię i gawrę. Jestem teraz sam na sam w środku procesu bardzo związanego z życiem. Bliska mi osoba poważnie choruje i można się liczyć ze śmiercią. Matriks katolickiej rodziny, medyczny, życie w obcym dla mnie mieście (choć tu się wychowałam jednak nie zamierzałam tu wracać). Samotność w tym wszystkim. Wiem że tej osobie bliskie z całego serca są słowiańskie korzenie tej ziemi. To jest społeczność której ona też nigdy nie spotkała poza internetem. Podobnie – naturalne metody leczenia. Co do Słowian czy szamanizmu – mam wrazenie to się nie dzieje poza cyklicznymi wydarzeniami odbywającymi się w charakterze folkloru, ciekawostki, skansenu. Lub platnych warsztatów. Kiedys , dawno temu spotkalam ludzi pod plaszczykiem alternatyw swoje motywy realizujacych – nie zawsze jasne i czyste. Ku dobru ogolu. Brak starszyzny, weryfikacji spolecznej. Zostalam z teoretycznym zainteresowaniem tematem tylko.

    Zatem – to nie dzieje się w naszym życiu
    Byłam na Nocy Kupały, jak mieszkałam w Krakowie. Co z realnym życiem a więc i integracją śmierci. Oraz całym procesem życia. Rytualami przejscia. Tkanka społeczna rozerwana. Ja i ta osoba czujemy się samotne w rodzinie. Oderwane od natury w mieście pełnym niezrozumienia. Nie ma szans w tym kraju i poza na realne leczenie alternatywne, bez garnka pieniędzy?. Czy życie blisko natury gdy rodzinne uwarunkowania takie i owakie. A co z alternatywnymi poslugami duchowymi? Rytuałami przejścia?

    Tymczasem – czy znacie info o zielarzach, naturopatach. Ludziach godnych polecenia ?

    Co do rytualow – za bardzo myślę do przodu to jednak z tym monopolem duchowym jest wymiar społeczny. . . W PL. I temat który wrzucam. W KK sie nie odnalazlam choc swiadomie próbowałam. Kiedyś.

    Ps. Poniewaz jestem z tym procesem towarzyszenia w chorobie sama na co dzień – „miejskie dziecko” oderwane od natury i lokalnych spolecznosci – jednak komunikuja się ze mną zwierzęta. W towarzyszeniu w tym chorobowym procesie codziennie przez trzy dni ostatnio przebiegały mi drogę jeże. Wcześniej drozd i kos przylatywały. Kos patrzyl mi w oczy, zaszedl drogę gdy zlecial z galezi. Potem szedł kawalek ze mną drogą, podskakiwał obok niosac coś w dziubku. Chodziłam tez się modlić do klasztoru i bazyliki maryjnej w moim mieście. Wiem że chodowano tam pawie. W ogrodach, zakmnietych dla ludzi. Jak w Watykanie. Stad nigdy tych pawi nie widzialam wczesniej. Ani nie slyszalam. Od paru dni, gdy byłam co wieczór sie modlic, po swojemu, przed ikoną – słyszałam krzyk pawi za każdym razem gdy przekraczałam bramy. I pająki. Pajęczyce. Spotykałam ostatnio.

    1. Isso: „Tymczasem – czy znacie info o zielarzach, naturopatach. Ludziach godnych polecenia ? ”
      Rozumiem, że chodzi Ci o namiar na zielarza/naturopatę? Jeżeli tak, to znam takich dwóch niestety żadnego z ok. Krakowa – jeden z pn Polski – okolice Kościerzyny, drugi z Poznania – to bioenergoterapeuta, który swego czasu mnie pomógł. Jeżeli lokalizacja Cię nie zniechęca możesz kontaktować się przez TAWA – podam Ci dokładnie dane.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i nie daj się 💗

      1. Ja słyszałam o jednym dobrym doktorze.
        Dr Tadeusz Błaszczyk – jego praktyka w Podkowie Leśnej jest prywatną praktyką lekarską z punktem ciężkości ukierunkownym na medycynę chińską i inne systemy naturolecznictwa. Po przeprowadzeniu diagnozy opartej na zasadach medycyny zachodniej i chińskiej chory otrzymuje najbardziej dla niego oszczędne i skuteczne leczenie. Często są to zioła chińskie, zachodnie lub akupunktura.
        Słyszałam, że się zna i jest skuteczny.

    2. Najlepszy jest kot; wszystko czuje i rozumie. Chwila z kotem na kolanach i mija gniew, złość, zmęczenie…

  25. Witaj Issa, zaglądaj, pisz, jesteśmy na co dzień…A MIŁOŚĆ – ENERGIA SERCA – jest bardzo realnym wsparciem – przytulam mocno…

  26. U nas przez ponad 2 tygodnie temperatura 35-40° C i ani kropli deszczu, tzn. raz popadalo przez 15 minut i „pomazalo” rosliny.
    ———————

    A teraz „forum ogrodnicze”😉
    Mamy na krzakach prawie 30 pomidorow, rosna papryczki. Dwa pierwsze malutkie kabaczki w donicy zrobily sie zolte i zgnily. Wyczytalam, ze ponoc roslina sama moze odrzucic pierwsze owoce, jezeli „czuje”, ze ma ograniczone mozliwosci wzrostu/rozrostu. Niewykluczone, jest przeciez w donicy. Tak wiec nadal czekam na kabaczki. Natomiast dwie inne sadzonki w gruncie sa do niczego. Liscie male i prawie same kwiaty meskie. Widocznie cos im tam nie pasuje.

  27. Burza w lesie
    Dzisiaj mialam taka przygode: przezylam burze w lesie. Sama. Otoz moj maz od dwoch dni cierpi na atak rwy kulszowej, wiec wybralam sie sama. Podwiozl mnie jednak do lasu (bylo 40 C), zostawil komorke i wrocil do domu. Mialam zadzwonic kiedy ma mnie odebrac. W lesie oczywiscie przyjemny chlod i refleksy slonca przebijajace sie przez liscie drzew. Praktykowalam jak co dzien kody, przytulalam sie do drzew i tak sobie chodzilam to tu, to tam. Zbieralam tez smieci (jeden mezczyzna nawet mi podziekowal).
    Od wczoraj wiedzialam, ze ma byc burza. Myslalam, ze zdaze, ale sie przeliczylam. Poszlam „o jedna sciezke za daleko”. A w lesie, jak to w lesie, szerokie dukty, sciezki i sciezynki. Jest co badac, jest gdzie chodzic.
    Zerwal sie wiatr. Zaczelo robic sie szaro-buro, wiec ja szybko w glab lasu, na skroty, na znana sobie sciezke. W miedzyczasie zadzwonilam do meza. Szybko zrobilo sie ciemno. Najpierw ciemno, krotko po tym blyski i grzmoty, a po kilku sekundach ulewa. To byla jedna sciana deszczu. Nic nie widzialam. Musialam zdjac okulary i prawie po omacku wydostalam sie na glowna zwirowa droge. I wowczas rozpetala sie prawdziwa burza. Grzmot za grzmotem, blysk za blyskiem, a wszystko to nad moja glowa. Najwazniejsze jednak, ze wydostalam sie na glowna trase, z dala od drzew. Caly czas szlam po srodku drogi. Po jakichs 10 minutach burza zaczela sie oddalac, a deszcz stal sie delikatniejszy. W koncu ustal. Zrobilo sie jasno i niesamowicie cicho. Powietrze rzeskie. Zielen nabrala koloru, a z podloza zaczely sie unosic opary. Trwalo to kilka minut. Nieziemskie zjawisko. Juz nie musialam sie kulic przed blyskawicami. Prosta droga cala przemoczona, po kostki w wodzie, szlam do umowionego punktu.
    W drodze powrotnej naszlo mnie dziwne odczucie, ze ta burza jest takze metafora czegos, co ma sie wydarzyc i ze ja z tego wyjde bez szwanku. Nie wiem jednak, czy chodzi o zycie prywatne, czy restrykcje matriksowe.
    Jutro sie chyba znowu wybiore (mam druga pare adidasow), juz ma nie padac.😁 U nas od poczatku czerwca pada bardzo malo, a jezeli juz to w towarzystwie blyskawic.

    1. Podczas zbierania śmieci znalazłam piękne lazurowe pióro ptaka, Blue Jay’a.

      „Pióra niebieskiej sójki (Blue Jay) są postrzegane jako przynoszące światło i radość. Mówi się, że potrafią rozjaśnić nawet najciemniejsze miejsca. Są również znane jako symbol uzdrawiania.

      Znalezienie pióra niebieskiej sójki może oznaczać, że wkraczasz w okres swojego życia, w którym zrozumiesz swoją moc i jak nią operować w harmonijny sposób”.

      1. Znalazlam jeszcze jedno pióro, ale wiatr mi je zwial i nie zdazylam nawet zrobic zdjecia. Bardziej pękate niz to u sójki, dwa odcienie brazu, podobne poprzeczne paski. Poszperalam w necie. Prawdopodobnie jastrząb albo sowa.
        Po wczorajszej przygodzie czuje sie jak po inicjacji. A prosilam moja JAŹŃ i drzewa o glebsze polaczenie z Matka Natura! No i prosba zostala spelniona.😁

        Pióro jastrzębia

        „Odpusc kontrole i poddaj sie. Zawsze bedziesz prowadzony/prowadzona do najlepszego dla ciebie i wszystkich zaangazowanych miejsca”.
        Wedlug Indian polnocnoamerykanskich symbolizuje sile, opieke, dalekowzrocznosc.

        Pióro sowy

        „Sluchaj swojej intuicji. Instynkt podpowiada ci, aby uwaznie obserwowac co sie dzieje”.
        Wedlug Indian polnocnoamerykanskich symbolizuje madrosc, umiejetnosc wnikliwego widzenia tego, czego zazwyczaj sie nie widzi.

        *** Przy okazji natknelam sie na to. W USA za zabieranie piór rodzimych dzikich ptakow (nie pisalo „chronionych”, pisalo „native wild birds”) z miejsca znalezienia, za ich kolekcjonowanie oraz nielegalny handel grozi kara od 50 tys. dol. grzywny do 5 lat wiezienia; za orla – 250 tys. dol. Stany podpisaly z Kanada porozumienie w zakresie ochrony dzikich ptakow, wiec przepisy i kary pewnie podobne, choc nie drazylam tematu.

      2. Lazurowa powierzchnia pióra mieniła się w świetle słońca, jakby ją ktoś obsypał niebieskim brokatem. Spód pióra ma kolor brązowy, odcień taki jak na zdjęciu. Aż byłam zdziwiona, że sójki mają „pióra z połyskiem”!

  28. Nie mogłam wczoraj/dzisiaj zasnąć, cała pulsowałam, szczególnie w głowie, i nie ma co się dziwić, nie chciało mi się w nocy sprawdzać, ale i tak teraz dopiero widać całość:

    Rezonans Szumana. W nocy była jazda…

      1. Taw: „Te dni są trudne z innych powodów”.

        Możesz napisać coś więcej…
        Też nie mogłam spać i rano jeszcze ciut wew. wibrowałam (generalnie przy wysokim rezonansie czuję się świetnie). Poprawiło się po czystku i kocance z miętą.

      2. M.in. seria dziesięciu dni portalowych w kalendarzu Tzolkin oraz superdokładna opozycja dzisiejszego nowiu do Saturna – tak dokładny aspekt zdarza się raz na kilkadziesiąt lat.

    1. Od popołudnia mnie już nieźle szarpało, a noc to już w ogóle stary rollercoaster.. aż mnie szczęka boli od zaciskania.. Ale tak jak TAW mówi, to nie tylko Szuman.

      .https://www.youtube.com/watch?v=qi7ZWBk3Htg

      Te duże kulki na nieboskłonie nieco zamieszania wprowadzają 😉

      PS.
      ULaszko, a przypadkiem w sobotę nie bolała Cię głowa? U mnie mistrzowska migrena 10/10 w mojej skali.. czyli aż mdłości dostałem i błędnik mi oszalał…

      1. Bartku, ja jestem szczęšciarą, nie pamiętam kiedy mnie ostatnio głowa bolała. Teraz miewam ci najwyżej jakieś ćmienie… coś czasem w głowie zakłuje, ale ból nie zostaje na dłużej, a wręcz tak szybko mija, że nawet go bólem nie można nazwać. I nie wiem też, dlaczego mnie głowa przestsła boleć, z pewnością, jak zmieniłam sposób życia. Jak mnie zaczyna „tlić” to metodą polecaną przez Jurka Ziębę biorę szczyptę soli kłodawskiej na język popijam wodą i „ból” mija zanim się na dibte zaczął. Myślę też, że oststnie boleści łepetyny miałam jak zaczęłam brać duże ilości chlorelli. Życzę, żeby Twoje boleści dolączyły do moich w niebycie. Pzdr.

  29. Ode mnie trochę złe wiadomości. Deszcze nie przemógł suszy, dwa czy trzy tygodnie wystarczyły, żeby kukurydza schła, trawa przestała rosnąć, a kwiaty nie mają pyłku ni nektaru. Jeden ul padł, w drugim dogorywają, a reszta jeszcze żyje, ale miodu nie ma już, wszystko zjadły.

    1. W czasie żniw i przed żniwami pogoda jest zawsze szczególnie modyfikowana. A w ostatnich tygodniach szczególnie. Zauważam dziwne zjawiska, których nie było wcześniej, np. mroźne metaliczne powietrze w nozdrzach, gdy jednocześnie żar leje się z nieba.

      1. Jak na przykład przedwczoraj? O mały włos krowa mi nie zeszła. Opuchlizna nie chce zejść po ocieleniu (>2 tyg) i jej najczęściej przymykamy, szczególnie w tą sobotę, żeby nie przewiało. Nie przy pilnowałem i krowa dostała czegoś w rodzaju udaru cieplnego, dostała szału, musiałem jej nadźgać przeciwgorączkowego i na wszelki wypadek antybiotyk (nie miałem pojęcia co jej tak naprawdę jest). Byłem całkiem sam w domu i siedziałem z nią do pierwszej. „Cóż za zbieg okoliczności”.

  30. Dzisiaj na łące przy zbiorze cały sejm bociani „obradował”. Niektóre też klekotały. dawno tylu naraz nie widziałem. A jeszcze rzadszym widokiem były kilka dni temu na łące koło domu 4 bociany chodziły, bardzo rzadko jakikolwiek się do nas przypałęta bo za sucha okolica, a jeszcze tego samego dnia bocian siadł na słupie energetycznym koło domu, obklekotał go naokoło, a później mnie zauważył i przyglądał się jakiś czas, potem znikł gdy odwróciłem głowę.
    Jedynymi takimi dużymi ptakami, które blisko mnie żyły to żurawie. Bardzo często było je słychać rano, albo wieczorem, ostatnimi laty praktycznie ich nie słyszałem, a tu wczoraj 2 zrobiły dwa razy kółko dość blisko mnie, wysoko w powietrzu jak to maja w zwyczaju latać. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia nawet jak wyglądają, bo widziałem je jedynie w locie wysoko całymi grupami.

  31. Las. Lubię sobie chodzić na boso po olbrzymiej łące przylegającej do lasu. Recytuję przy tym kody. Łąka pełna jest wysokich traw, kostrzewy, nawłoci, rumianku, wierzbówki kiprzycy, czerwonej koniczyny, wyki, jaskrów, krwawnika, różowego ostu, ostróżek, tymotek (?). Na razie tyle udało mi się zidentyfikować. Część roślin już przekwita. W tym sezonie pełno motyli i koników polnych. Zatrzęsienie. Łąkę przecina droga polna porośnięta zwykłą miękką trawą, a wiec można sobie chodzić bez obaw.

    „Konik polny – symbol szczęścia.Gdy konik polny stanie na twojej drodze bądź pewny/pewna, że podejmujesz właściwe kroki w obecnej sytuacji. Każe ci iść naprzód i omijać wszelkie przeszkody”.
    ———————
    Widzialam rowniez malego niebieskiego motylka. Doslownie maciupkiego. Nie jestem w stanie go zidentyfikowac.

    „Niebieski motyl jest symbolem Ducha przemawiającego poprzez transformację i zmianę. W niektórych kulturach uważa się, że dostrzeżenie niebieskiego motyla przynosi nagłe szczęście”.
    ————————————————————–
    Jak odroznic pasikonika, swierszcza od konika polnego.

    https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-pasozytnicze/pasikonik-swierszcz-konik-polny-jak-je-odroznic-czy-moga-nas-ugryzc-aa-5EEs-S3ZV-iiVo.html

    Niebieski motylek. Cos takiego jak ponizej, choc nie twierdze, ze to ten. Maciupki, odrobine wiekszy od paznokcia (no chyba, ze mam zwidy😉); jednobarwny, jasnoniebieski, bez zadnych kropek.

    1. Kalino, u mnie na tarasie dzisiaj na huśtawce gdzie siedziałam usiadł właśnie taki niebieski duży motyl i machał przez dłuższą chwilę skrzydełkami, była to dla mnie cudowna chwila.

      1. SlowiAnko, widziałam jeszcze trzy żółte czyżyki. Ptaszki przypominające kanarki.
        Czyż złotawy = Goldfinch

      2. O rany, dziewczyny, u mnie na łące w tym roku już kilka razy takie cudowne motylki latały i jeszcze fioletowe:) To musi być jakiś tegoroczny cud przyrodniczy:) Nie macie wrażenia, że przyroda jest wyjątkowo obfita w tym roku w rośliny, które ostatnimi laty zanikły? U nas łąki są jakieś bardziej kolorowe i ziół jakby więcej, nawet skrzyp polny powrócił u nas na polu, a od wielu lat go nie było:) Jakbym ja chciała posiedzieć z Wami dziewczyny na takiej łące i pogadać:)

      3. Klejto pamiętaj, że marzenia i pragnienia są NASIONKAMI RZECZYWISTOŚCI.
        Do zobaczenia na łąkowym górskim zboczu, upstrzonym polnymi kwiatami, ziołami i tańczącymi na nimi kolorowymi i zawsze radosnymi Motylkami.🦋😘🐝🐜🐦🦋🐞

      4. Kalinko, ptaszek cudny, ja nie spotkałam tak pięknego.
        W moim ogrodzie odwiedzają mnie Bażanty, Drozdy, Szpaki, Śpiewacy Kosy w nadmiarze 😆 Sroki, Sikorki, kochane Wróbelki, Mazurki, mądra Sowa Puchacz🦉, Jaskółki i raz jeden odwiedził mnie Bocian.
        Z fruwających to jeszcze ukochane Pszczółki, Trzmiele i „Osek” niewiele.

        A z tych co nie fruwają, to Wiewiórki, złodziejki orzeszków laskowych 😆
        Stały bywalec Jeż, a raczej Pani Jeżowa z dzieckiem 😆 bezpańskie Koty, no i multum Żab i Ślimaków, że o komarach nie wspomnę.🤣🤣

  32. „Jakbym ja chciała posiedzieć z Wami dziewczyny na takiej łące i pogadać:) ”

    Ooo! i ja bym chciał z Wami posiedzieć dziewczyny na łące, jako taki przysłowiowy rodzynek 😁 Dzisiaj byłem w lesie z Ojcem i pogadaliśmy na różne ciekawe tematy (też o plandemi), ale ile można z Ojcem po lesie łazić. Chce się z Wami Dziewczyny spotkać 😀

    1. Ależ by było wesoło, już widzę oczami Duszy jak podnosimy paluszek do góry, jak dzieciaki w szkole podstawowej, by móc zabrać głos w tej gadającej wrzawie.
      Chybaby się nie obyło bez wyborów 😂😂🤣😂😂 g(ł)ównodowodzącego. Hi hi hi hi

Dodaj odpowiedź do SłowiAnka Anuluj pisanie odpowiedzi