Dzień dobry, dzisiaj trochę w tym klimacie chciałam Was zachęcić do uzbierania bzu czarnego: nie wiem, jak u Was, ale w Małopolsce (przynajmniej na moim osiedlu 🙂 gałęzie uginają się pod jego ciężarem. Bez jest o tyle niesamowity, że wiosną można przygotować z jego kwiatów kordiał lub po prostu spałaszować smażone kwiaty bzu, zaś jesienią pokazuje zupełnie inne oblicze – można z niego wykonywać przepyszne dżemy, galaretki, syropy, nalewki. Bez to chyba moja ulubiona dzikorosnąca roślina!
Zapraszam Was dzisiaj na bardzo prostą i – moim zdaniem – superpyszną marmoladę z owoców czarnego bzu!
Przetwory z bzu czarnego: marmolada/konfitura
Owoce czarnego bzu: czy to się je?
Takie pytanie dostałam dzisiaj na ryneczku, kiedy robiąc zakupy, trzymałam w drugiej ręce koszyk pełen uzbieranych wcześniej owoców. „Jak byłem mały, to mi mówili, że to trujące, żebym nie jadł” – zagaił jeden pan. „A tam, to samo zdrowie, panie, przecież” – odpowiedziała starsza kobieta.
Tak więc, odpowiadając na pytanie: owoce bzu czarnego są jak najbardziej jadalne. Pod jednym warunkiem: muszą być poddane obróbce termicznej, czyli gotowaniu 🙂
Bez czarny zawiera sambunigrynę (nazwa od Sambucus nigra): lekko toksyczną substancję, która ma działanie przede wszystkim przeczyszczające (w ziołolecznictwie bez jest używany właśnie jako surowiec przeczyszczający). Po przegotowaniu jednak sambunigryna ulega rozpadowi i pozostaje sam smak bzu: bardzo przyjemny!
Jeżeli obawiacie się przeczyszczających właściwości sambunigryny, teoretycznie możecie, robiąc dżemy czy syropy, przecedzić je przez gazę, tak aby zostały na niej pestki.
Osobiście zawsze robię przetwory z bzu z pestkami (jestem zbyt leniwa, żeby je przecierać to raz, a dwa lubię jak chrzęszczą) i nigdy nie miałam najmniejszych problemów 🙂
Czy przetwory z bzu są kwaśne/gorzkie/cierpkie?
Przetwory z bzu zazwyczaj się gotuje i słodzi: tak przygotowane owoce nie sa kwaśne czy gorzkie, mają taki specyficzny posmak.
Jeśli porównać bez i aronię, to niebo a ziemia: gotowany bez praktycznie wcale nie jest cierpki.
Dlaczego moje przetwory z bzu są „lejące?”
Bez (tak samo jak np. borówka) zawiera mało pektyn, dlatego jeśli chcemy otrzymać dżem/marmoladę która będzie miała zwartą konsystencję, mamy do wyboru kilka opcji:
1. Dodajemy do owoców bzu innych owoców, które mają większą zawartość pektyn: jabłek, gruszek, pigwy. To moja ulubiona metoda.
2. Dodajemy jakiejś komercyjnie dostępnej pektyny (w stylu żelfixu)
3. Gotujemy owoce bardzo długo, aż dżem się zredukuje: moim zdaniem bez sensu, ponieważ im dłuższa obróbka termincza, tym więcej właściwości bzu tracimy.
Skąd dostać bez czarny/gdzie kupić bez?
Nie wiem, czy można gdzieś kupić bez: nawet jeśli tak, moim zdaniem nie ma to większego sensu. Bez to straszny chwaścior, rośnie wszędzie, warto tylko się rozejrzeć. Co prawda nie zbierałabym bzu w centrum Krakowa, ale już na obrzeżach miasta – dlaczego nie?
Kupując bez nie macie gwarancji,że był zbierany w terenach ekologicznie czystych – jeśli nazbieracie sami, macie przynajmniej z grubsza pojęcie, czy nie rósł przy autostradzie;)
Zbieranie owoców bzu czarnego
Skoro juz wszystko wiadomo, zapraszam Was na marmoladę z bzu czarnego. Jest prosta do wykonania i, moim zdaniem, bardzo smaczna: niezbyt słodka, przyjemnie chrupiąca, dzięki pesteczkom bzu.
Dodatkowo przetwory z bzu są tanie jak barszcz, zaś smak mają zupełnie wyjątkowy!
Nie wiem, czy doczeka się pasteryzacji – chyba prędzej wyjemy łyżką to co jest!
Marmolada z bzu czarnego
Składniki:
300 g obranych i umytych owoców bzu czarnego
200 – 250 g jabłek (użyłam jabłek winnych), obranych, pokrojonych na kawałki – ogryzki zachowane:)
200 g cukru (najlepiej brązowego)
sok z jednej cytryny.
Przygotowanie:
Owoce bzu myjemy i płuczemy.
Do garnka z grubym dnem wsypujemy owoce bzu, jabłka i cukier (polecam cukier brązowy, daje fajny posmak). Dodajemy także ogryzki z jabłek, które dostarczą nam trochę dodatkowych pektyn: trzeba tylko pamiętać, żeby przed przelaniem do butelek je wyciągnąć!:)
Podgrzewamy całość – bez czarny po kilku minutach puści soki. Smażymy na średnim ogniu przez około 10 minut, aż całość zacznie bulgotać.
Teraz zmniejszamy ogień na malutki, dodajemy sok wyciśnięty z cytryny.
Smażymy teraz na wolnym ogniu, aż dżem zredukuje się o co najmniej 1/3.
Na filmie możecie zobaczyć, że mój dżem ma gęstą konsystencję – tymczasem smażyłam go (ogółem) jedynie 30 minut.
Przelewamy do wyparzonych słoiczków, pasteryzujemy.
Smacznego! 🙂
Klaudyna Hebda
—
Uzdrów się sam:
https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/category/nie-plac-lekarzom-uzdrow-sie-sam/