Prowadzi Janusz Zagórski.
Prowadzi Janusz Zagórski.
Na swoje szczęście Elżbieta Bieńkowska nie tylko jest z Platformy Obywatelskiej, ale została wylansowana na jej najbardziej fachową siłę – po tym, jak nie dało się już dłużej podtrzymywać takiego lansu wobec Michała Boniego. Bo z fachowcami w PO jest tak, jak z uczciwymi ludźmi w „Martwych Duszach” Gogola – „jeden tam tylko uczciwy człowiek, prokurator, ale prawdę mówiąc, to i on świnia”.
Jeden więc był w rządzie Tuska fachowiec, Bieńkowska właśnie, ale jak pojechała do Brukseli, to i jej fachowość się okazała, prawdę mówiąc, hm… mitem. W rankingu sporządzonym przez dziennikarzy z dość ekskluzywnego, nieformalnego klubu komentatorów unijnych zawiłości, Bieńkowska została dosłownie zmiażdżona i oceniona najniżej ze wszystkich – komentatorzy dali jej 5 punktów na 10 możliwych. Nawet kompletnie schepana w oficjalnych ocenach połączonych komisji PE Czeszka Věra Jourová zasłużyła w tym samym rankingu na 7.
Może autorzy strony „Commisioner Hearings” to po prostu złośliwi pisowcy, dla niepoznaki tylko zaopatrzeni w paszporty i akredytacje krajów zachodnich? Może, ale ich zarzuty były bardzo konkretne. Polska kandydat na komisarza wykazała się brakiem znajomości wspólnotowego prawa i praktyki, pytana o priorytety wskazała praktycznie wszystkie możliwe sprawy (typowe polskie schorzenie – popatrzmy na exposé kolejnych premierów), co dla ludzi wychowanych w zachodniej kulturze korporacyjnej oznacza po prostu brak priorytetów, dywagowała nie na temat, a na dodatek, zdaniem zachodnich dziennikarzy, nadrabiała ignorancję tupetem i arogancją.
O fachowe szczegóły można się spierać, ostatnia sprawa nie ulega kwestii. Pani Bieńkowska znana jest z manier nadętej, biurowej królewny, takiej od herbatek i pokrzykiwania na bezczelnych petentów, którzy ciągle zawracają czymś głowę, jakby nie wiedzieli, że jaśnie pani tu urzęduje. Jan Pietrzak trafnie nazwał to schorzenie, którego kliniczne exemplum stanowi była wicepremier, „napuszeniem jędzowatym”.
Pani Bieńkowska była więc po prostu sobą – czyli tą panią z „Misia”, która uprzejmie oznajmia klientowi „jem przecież!”. Tyle, że kiedy zachowywała się tak w kraju, po każdym jej aroganckim wejściu rozlegały się peany zachwyconych funkcjonariuszy agit-propu: brawo, ale im powiedziała, wreszcie ktoś się nie obcyndala, nie zabiega o poklask, brawo!
W Europie, okazuje się, inny sznyt.
Na swoje szczęście Elżbieta Bieńkowska nie jest z PiS-u. Więc to, jak ją na Zachodzie oceniono, nie dotrze do większości polskich odbiorców. Kto czyta opozycyjne gazety, ewentualnie zagląda do internetu nie tylko na strony „sekrety gwiazd”, ten się dowie. Ale reszcie ogłoszono, że jej przesłuchanie było kolejnym wielkim sukcesem, okraszonym żartobliwym przekomarzaniem się pani Eli z panem Jerzym.
Tresowany leming to kupi. Przecież wie, że pani Bieńkowska jest jednym z najznakomitszych naszych fachowców, tak jak wie, że pani Fotyga to obciach i żenua. To nic, że Bieńkowską nie tylko zachodni dziennikarze, ale i połączone komisje PE oceniły nisko, a Fotygę wybrano przewodniczącą ważnej Podkomisji ds. Bezpieczeństwa i Obrony. Tego w telewizyjnych dziennikach nie pokazali. Podobnie jak nie wspomnieli o trzech miliardach [!] podarowanych w ubiegłym roku przez Ministerstwo Finansów zagranicznym koncernom przez rzekomy „błąd” urzędnika (tu mi kaktus wyrośnie, jak to był błąd). Jak by mógł powiedzieć klasyk, gdyby nie związał swej kariery z PO [parafraza słów Jacka Rostowskiego do Leszka Balcerowicza – przyp. TAW], stłucz pan lemingowi termometr, a prędzej odkorkuje, niż się domyśli, że ma gorączkę.
Rafał Ziemkiewicz
O skandalicznym zdarzeniu opowiedziała nam Hanna Pogorzelska, członek Klubu Gazety Polskiej w Ciechanowie.
– Pan Stanisław od wielu lat protestuje przed sądem. Co jakiś czas zabiera go stamtąd policja. Kiedyś byłam naocznym świadkiem takiego zajścia. Dowiedziałam się, że znów mogło dojść do podobnego zatrzymania, jak również do pobicia przez ochronę sądu. Postanowiłam sprawdzić, czy to prawda. Okazało się, że faktycznie pana Stanisława nie było w domu. Jego żona powiedziała, że odwiedziła go raz w zakładzie psychiatrycznym, w którym go zamknięto. Żona kombatanta powiedziała, że widziała ślady pobicia na ciele męża. Nie wiadomo jednak, gdzie miało miejsce domniemane pobicie – mówi portalowi niezalezna.pl Hanna Pogorzelska. – Nie tak traktuje się prawie stuletniego zasłużonego człowieka – dodaje.
Rzecznik policji w Ciechanowie potwierdziła nasze informacje.
– 2 października 2014 r. podjęto interwencję wobec Stanisława Adamczyka, który w Ciechanowie przy ul. Mikołajczyka przed budynkiem Sądu Rejonowego zakłócał porządek publiczny, używając głośno słów wulgarnych oraz uszkodził drzwi wejściowe do budynku sądu – informuje asp. szt. Ewa Olba z KPP w Ciechanowie. Jak tłumaczy, „podczas wykonywanych czynności, mężczyzna zachowywał się agresywnie”.
Co więcej, według policji, 96-letni kombatant… „stwarzał zagrożenie dla życia i zdrowia innych osób”.
– Po przedstawieniu zarzutów z art 51 par. 1 kw i art. 124 par. 1 kw oraz przesłuchaniu, mężczyzna, wychodząc z budynku Komendy Powiatowej Policji w Ciechanowie, kostką brukową umyślnie rzucił w drzwi wejściowe, w wyniku czego dokonał uszkodzenia szyby o wartości około 400 zł na szkodę Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Na miejsce została wezwana załoga pogotowia. Lekarz podjął decyzję umieszczenia Stanisława Adamczyka na oddziale psychiatrycznym w Grzędzicach z uwagi na fakt, iż mężczyzna zachowywał się agresywnie oraz stwarzał zagrożenie dla życia i zdrowia innych osób – dodaje Olba.
W marcu tego roku w czasie procesu „Krwawego Mańka”, funkcjonariusza UB, który katował więźniów, m.in. wkładając im nogi do pieca, policja aresztowała protestującego przed sądem samotnego kombatanta NSZ.
Tak o 96-letnim Stanisławie Adamczyku mówi jego syn: „Zawsze wpajał nam, że trzeba być uczciwym i kochać Polskę. Tak też jest. Tak nas wychował. Na starość nie może pogodzić się z niesprawiedliwością i często protestuje. Takiej osobie jak ojciec należy się wyrozumiałość, a nie patrzenie tylko przez literę prawa. Może i kogoś wyzywa, ale on siedział w stalinowskim więzieniu, w Iławie w latach 80. na spacerniak wyprowadzali go w worku na głowie. On zakładał na Mazowszu Solidarność RI. To wszystko jest w papierach ojca i policja, Sądy powinny to wiedzieć i mieć to na względzie. Niepojęte jest, aby taką osobę za to, że krzyczy, że kogoś może obrazi, skuwać kajdankami i traktować jak zbira. On ma 96 lat!”.