Krytykowanie polityki Izraela jest dziś zabronione pod groźbą ostracyzmu medialnego i wiele osób przekonało się, że jest to prawda. Ciekawe jednak jest to, że kraje które bronią demokracji, wolności słowa i przekonania, i uważają się za demokratyczne, zabraniają głośnego wypowiadania swoich poglądów, gdy są one po prostu niewygodne dla władzy.
Dobrym przykładem łamania zasady „wolność słowa i przekonania” jest Turcja. Premier Recep Tayyip Erdogan zablokował kilka miesięcy temu dostęp do serwisu YouTube i portalu społecznościowego Twitter, gdy pojawiły się tam nagrania rozmów telefonicznych, demaskujących praktyki korupcyjne na wysokich szczeblach władzy. Za pośrednictwem tych serwisów Turcy organizowali się i protestowali przeciwko obecnym władzom. Dlaczego Stany Zjednoczone – obrońcy demokracji – nie zareagowały?
Na początku tego roku Arabia Saudyjska wprowadziła w życie ustawę, która absolutnie zabrania krytykować władze tego kraju oraz ich działania. Każda osoba, która będzie się domagała reform, odniesie się do korupcji, skrytykuje rząd lub chociażby weźmie udział w demonstracjach, uznana zostanie za terrorystę i trafi do więzienia na co najmniej pół roku. Ustawa ta nazywana jest antyterrorystyczną i dziwny może się wydawać fakt iż żaden obrońca demokracji i wolności słowa nawet nie zaprotestował.
Choć krytyka Izraela jest zabroniona, niektórzy często łamią tę zasadę a ostatnią osobą która tego dokonała jest Sekretarz Stanu USA, John Kerry. Jego wypowiedź wywołała burzę, za co został skrytykowany a niektórzy nie zastanawiali się nawet nad tym, czy może on mieć choć trochę racji, tylko zajęci byli właśnie krytyką jego wypowiedzi.
W dużym skrócie, John Kerry oświadczył jakiś czas temu, że Izrael staje się powoli państwem apartheidu, ponieważ nie chce negocjować z Palestyną. Przypomnijmy, że dwie palestyńskie organizacje ogłosiły niedawno pojednanie. Chodzi o umiarkowaną organizację Fatah oraz ruch Hamas, uznawany za terrorystyczny. Premier Benjamin Netanjahu ostrzegał, że Palestyna musi wybrać między negocjacjami z Izraelem a połączeniem się z Hamasem i uformowaniem jednolitego rządu. John Kerry nawiązywał właśnie do tego i oświadczył, że jeśli Izrael nie zacznie negocjować pokoju i utworzenia dwóch oddzielnych państw – Izraela i Palestyny, to tym samym będzie na dobrej drodze to utworzenia państwa apartheidu.
W co gra Kerry? Czyżby jego wypowiedź należało włączyć w ciąg przyczynowo-skutkowy zaplanowanej uprzednio pewnej tajnej strategii, a publicznie zaledwie naszkicowanej słowami illuminackiego kolegi Kerrego – Henry’ego Kissingera, który jakiś czas temu ogłosił, że „za 10 lat nie będzie już Izraela”?
„W tej wojnie głupców osłabimy słowiańskie bydło i wzmocnimy siebie, głównych dyrygentów tego całego buntu, udajemy że stoimy z boku i nie tylko nie uczestniczymy w krwawych wydarzeniach, ale nawet nie bierzemy w nich udziału. Najbardziej niebezpiecznym słowem stanie się antysemita. Wyraz Żyd będzie wymawiany szeptem. Ponadto będziemy pod całkowitą ochroną. W świadomości słowiańskiego profana [niewtajemniczeni] zainstalujemy takie myślenie, żeby najstraszniejszym wyrazem był antysemita. Wyraz Żyd będzie wymawiany szeptem” – Menachem Mendl Schneerson, 1994 r.